[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miałeś na Ziemi własnego kucyka? - zapytał, siadając plecami do skały i splatając na piersi krótkie ramiona.Sean skinął głową, najwyraźniej zaskoczony nieoczekiwanym pytaniem.- Opowiedz mi o nim.- A co tu jest do opowiadania? Dawno już poszedł na mięso.Zresztą pewnie jadły go głównie robaki.- Czy był w jakiś sposób wyjątkowy? Poza tym, że był taki dla ciebie?Sean spojrzał na niego spod oka, po czym zerknął na Sorkę, która siedziała z nieruchomą twarzą.Nie chciała mieszać się dalej; już i tak czuła wyrzuty sumienia, że zdradziła Polowi najskrytsze marzenie Seana.- To był mieszaniec, w połowie welsh mountain, w połowie connemara.Niewiele takich zostało.- Jak duży?- Czternaście dłoni wysoki - odparł Sean prawie ponuro.- Maści?- Myszatej.- Sean zmarszczył brwi, spojrzał podejrzliwie.- Dlaczego pan pyta?- Wiesz, co robię na tej planecie?- Kroi pan zwierzęta.- Tak, to też, ale przede wszystkim krzyżuję je ze sobą, żeby uzyskać pożądane cechy, barwę, płeć.Tym właśnie się zajmujemy.Sprawnie manipulując genami, możemy wyprodukować to, czego klient - Pol machnął ręką w stronę Seana - sobie życzy.Sean zagapił się na niego, nie całkiem pojmując obce sobie słowa i nie śmiać nawet mieć nadziei, że to, co mężczyzna sugeruje, może być prawdą.- Mógłbyś znowu mieć Cricketa, tutaj, na Pernie - powiedziała Sorka miękko, a jej oczy błyszczały.- On może to zrobić.Dać ci kucyka zupełnie takiego jak Cricket.Sean wstrzymał oddech, wędrując spojrzeniem od dziewczynki do starego zoologa, który przyglądał mu się z całkowitym spokojem.W końcu pokazał palcem na Sorkę.- Czy ona mówi prawdę?- W tym sensie, że mogę wyhodować szarego konia.bo jeśli mógłbym coś zasugerować, to jesteś już za duży na kucyka.Mógłby mieć wszystkie fizyczne cechy Cricketa.Przywieźliśmy ze sobą nasienie, a także zapłodnione komórki jajowe bardzo wielu gatunków ziemskich koniowatych.Wiem, że mamy genotyp zarówno rasy connemara, jak i walijskiej.To bardzo wytrzymałe, uniwersalne konie.Nie będzie żadnych trudności.- I dostanem go w zamian za jaszczurcze jaja? - Podejrzliwa natura Seana wzięła górę nad zachwytem.- Smoczkowe jaja - poprawiła go Sorka z uporem.Chłopiec rzucił jej gniewne spojrzenie.- Wymieniamy jaja na jaja, młody człowieku.To uczciwy handel.Z twojego jaja wyhodujemy konia pod siodło, odpowiednio zmodyfikowanego w dowód wdzięczności za poświęcony czas i wysiłek.Sean jeszcze raz zerknął na Sorkę, która twierdząco skinęła głową.Chłopiec napluł na prawą dłoń i wyciągnął ją w stronę Pola.Zoolog bez wahania przypieczętował układ.Szybkość, z jaką Pol Nietro zorganizował wyprawę, sprawiła, że wielu jego kolegów i pracowników administracyjnych pootwierało usta ze zdumienia.Jeszcze przed następnym rankiem Jim Tillek zgodził się udostępnić Krzyż Południa pod warunkiem, że sam będzie dowodził załogą.Poproszono go, by przygotował zapasy na tygodniową podróż wzdłuż wybrzeża.Hanrahanowie i Porrig Connell wyrazili zgodę, by Sorka i Sean brali udział w ekspedycji; Pol namówił Bay Harkenon, aby wzięła ze sobą przenośny mikroskop, a także sporo pojemników na okazy i tym podobny sprzęt.Ku zdumieniu Sorki i rozbawieniu Seana admirał Benden przyszedł na przystań, by życzyć im szczęścia w poszukiwaniach, po czym osobiście oddał cumę rufową.I tak z oficjalnym błogosławieństwem Krzyż Południa przy równym, świeżym wietrze opuścił zatokę.Sean, wychowany w głębi lądu, bez wielkiego entuzjazmu odniósł się do swej pierwszej morskiej podróży, ale zdołał powstrzymać zarówno strach, jak i mdłości; był zdecydowany zarobić na obiecanego konia, a poza tym nie zamierzał okazać słabości przed Sorką, która najwyraźniej cieszyła się z przygody.Chłopiec spędził większość czasu, siedząc plecami do masztu, patrząc przed siebie i gładząc brązowe smoczki, które spały wyciągnięte na zalanym słońcem pokładzie.Duke Sorki siedział na ramieniu swojej pani, jedną łapką przytrzymując delikatnie jej ucho, ogonem zaś pewnie otaczając jej szyję.Od czasu do czasu dziewczynka przytulała go pokrzepiającym gestem, a smoczek świergotał jej coś do ucha, jak gdyby był pewien, że go rozumie.Krzyż Południa, czterdziestostopowy siup, mógł pomieścić osiem osób; trzy wystarczały, by go prowadzić, a zaprojektowano go, by służył jako statek badawczy lub kurierski.Jim Tillek już wcześniej żeglował na nim na zachód aż do rzeki, którą nazwali Jordan, a także z grupą wulkanologów daleko na wschód do wulkanicznej wysepki, która zakłóciła obchody Święta Dziękczynienia.Jim miał nadzieję, że dostanie pozwolenie na dłuższy rejs w stronę dużej wyspy u brzegów pomocnego kontynentu; chciał też zbadać deltę rzeki, którą zamierzano spławiać surowce lub gotowe metale z zakładanej osady górniczej.Jak opowiadał zachwyconej Sorce, w chwilach wolnych od dowodzenia flotą handlową w pasie asteroidów żeglował po wszystkich morzach i oceanach Ziemi, nie mówiąc już o wielu żeglownych rzekach: Nilu, Tamizie, Amazonce, Missisipi, St Lawrence, Kolumbii, Renie, Wołdze, Jangcy i innych, mniej znanych.- Oczywiście, nie robiłem tego zawodowo, a na Pierwszej żeglarze nie są zbyt poszukiwani.Ta ekspedycja była szansą, bym mógł z hobby uczynić zawód - zwierzał się Jim.- Cholernie się cieszę, że przyjechałem! - Odetchnął głęboko.- Powietrze tu jest cudowne.Takie mieliśmy na starej Ziemi.Zawsze sądziłem, że tak pachnie ozon.Weź głęboki oddech!Sorka usłuchała radośnie.W tej samej chwili z kabiny wynurzyła się Bay Harkenon.Wyglądała o wiele lepiej niż wtedy, gdy pospiesznie opuszczała pokład, żeby chorować w samotności.- Aha, pigułka podziałała? - dopytywał się Jim Tillek troskliwie.- Nie wiem, jak ci dziękować - odparła mikrobiolog z zakłopotanym, pełnym wdzięczności uśmiechem.- Nie miałam pojęcia, że mam chorobę morską.- Żeglowałaś kiedyś?Bay pokręciła głową.Sploty szarych włosów opadły jej na ramiona.- No, to skąd miałaś wiedzieć? - zapytał Jim.Spod zmrużonych powiek spojrzał w stronę, gdzie wyłaniał się półwysep i ujście rzeki Jordan.Po stronie bakburty wznosił się szczyt Góry Garbena - nazwanej tak na cześć senatora, który przyczynił się do przeprowadzenia idei wyprawy przez zagmatwane ścieżki biurokracji Federacji Planet Rozumnych.Wierzchołek góry, dominujący element krajobrazu, odcinał się wyraźnie na tle porannego nieba.Proponowano, żeby mniejsze szczyty nazwać imionami członków grupy ZBO - Shawa, Liu i Turnien - ale ani na comiesięcznych sesjach nazewniczych przy ognisku, ani na bardziej formalnych posiedzeniach rady nie podjęto jeszcze żadnej decyzji.Kapitan Tillek opuścił wzrok na mapę i zmierzył odległość od przystani do ujścia rzeki i z powrotem.- Dlaczego tam dalej jest nie pokolorowane? - zapytała Sorka widząc, że większa część mapy jest biała.Jim, uśmiechając się z uznaniem, stuknął palcem w kartę.- Fremlich wykonał ją dla mnie ze zdjęć z sondy, a chociaż jak dotychczas okazywały się one dokładne co do centymetra, wolę kolorować samodzielnie, w miarę jak odkrywamy nowe obszary na lądach i wzdłuż wybrzeża.W ten sposób wiadomo, gdzie byliśmy, a co jeszcze musimy zbadać [ Pobierz całość w formacie PDF ]