[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Na cmentarzu Angelosów, jeśli przy tym obstajecie odparł w końcu. Słowo! powiedział Iwo, przekroczył ciała zabitych i niebawem zniknąłw ciemnościach.Zegar Hefajstosa wybił piątą godzinę hesperos, wieczoru.Wieża zegarowa, położonaponiżej cmentarza Angelosów, wyrastała jak bastion ponad miastem i portem.Ten ze-gar nie wybijał tylu uderzeń, ile wymagała mijająca godzina: o każdej pełnej godziniewydawał tylko jeden, za każdym razem innej wysokości metaliczny dzwięk, który roz-chodził się daleko.Tutaj, pod wieżą zegarową, zebrała się zmuszona do haniebnej ucieczki grupa lega-ta, ale artystycznie wykonany horologion nie dawał żadnej wskazówki co do tego, jakągodzinę właśnie obwieścił.Zębata przekładnia napinała potężną metalową sprężynęi kiedy ta przeskakiwała, na zewnątrz wychodziła postać z młotem i uderzała w wiszącyprzed nią kawałek żelaza.Było tych kawałków sześć, zawieszonych na centralnymkole, różnie wygiętych i ukształtowanych, od płyty aż po rurę.Poczynając od wyso-kiego dzwięku, a kończąc na głuchym dudnieniu, obwieszczały własnym specyficznymbrzmieniem każdą z sześciu godzin obu połówek nocy lub dnia. Nawet Grecy nie rozumieją, dlaczego ten mechanizm poświęcili bogu ogniai kowali.Przecież zegar jest podarunkiem kalifa Bagdadu dla cesarza Aleksego Komne-na zakpił na ogół milczący arabski kupiec. Zdaje się, że bizantyjczycy lubią ten zegar już choćby dlatego, że cudzoziemcówzłości, iż z wysokości dzwięku nie potrafią odczytać czasu rzekł Ascelin z uśmiechem. Gnothi kairon! Wszyscy Grecy są fałszywi podsumował Szymon z Saint-Quentin swoje wraże-nia. Tak fałszywi, że nawet chrześcijanina oszukują za pomocą zegara. Złych ludzi można znalezć i na chrześcijańskim Zachodzie.Każdy niech sprzątaprzed własnymi drzwiami! łagodził Anzelm nie chcąc dopuścić do kłótni.Był zado-wolony z wyników tej nocy: prowadził swoją grupę w dobrym stanie z powrotem, na-wet Wit nie sprawiał trudności.Niepostrzeżenie zbadali drogę z portu do pałacu bisku-pa, a teraz zmierzali znowu w kierunku papieskiego żaglowca.459Gdy dotarli do mostu zbudowanego z łodzi, pożegnali przyjaznego Araba.Odmówiłz dumą przyjęcia od Anzelma pieniężnego upominku. Afwan aszkurukum& * oznajmił i ze swej strony podziękował dwornie za to, żego zaszczycili swym towarzystwem.Anzelma dziwił nieco ów człowiek, którego bardziej oni wlekli przez nocne miastoaż do murów pałacu Kallistosa, aniżeli on ich prowadził, jego uczonym wywodom zaśnikt tak naprawdę nie poświęcał uwagi. Wieleście mówili, małoście widzieli odezwał się półgłosem viterbczyk, tak abynikt postronny nie mógł usłyszeć. Ja planowałem. Ascelin i Szymon wymieni-li ironiczno-współczujące uśmiechy, pozwolili mu jednak się wypowiedzieć: Trzygodziny po matutinie zejdę z pokładu z jedną trzecią naszego oddziału.Pociągniemyw jak najmniejszych grupkach przez miasto, zbierzemy się na cmentarzu Angelosówi otoczymy pałac niewidzialnym łańcuchem posterunków. Skryte rozbawienie le-gata i jego towarzysza przybierało na sile, musieli się powstrzymywać, żeby nie parsk-nąć śmiechem. Godzinę pózniej, to znaczy na dwie godziny przed południem, po-prowadzicie statek do portu, gdzie nie ma już wolnego miejsca, dlatego staniecie bur-tą do rufy triery, odbierając jej możliwość manewru, i poprosicie uprzejmie, żeby po-zwolono przejść na ląd legatowi Stolicy Apostolskiej.Legat bez pośpiechu, z całą god-nością opuści statek po następnej godzinie z jedną trzecią oddziału jako eskortą, przej-dzie przez pokład triery na nabrzeże i oficjalnie, w miarę możliwości jako ostatni, udasię do pałacu biskupa.Jeśli zobaczysz zwrócił się viterbczyk do Anzelma, który słu-chał z opuszczoną głową że przybywacie za wcześnie, zatrzymasz się po drodze namodlitwę i będziesz szedł klucząc, jakbyś odprawiał drogę krzyżową [ Pobierz całość w formacie PDF ]