[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym wiedział, co oznaczają słowa „mój dowódco" wypowiedziane przez czerwoną kobietę, do mężczyzny, spotkałaby mnie największa w życiu niespodzianka, ale nie wiedziałem ani wtedy, ani jeszcze przez kilka następnych miesięcy.Tak, wiele jeszcze musiałem się nauczyć na Barsoomie.- Sądzę, że dowodem naszej mądrości będzie, jeśli przyjmiemy nasz los z godnością, Dejah Thoris.Jednak mimo to mam nadzieje, że będę obecny przy tym, gdy następny raz jakiś Marsjanin, wszystko jedno zielony, czerwony, różowy czy fioletowy, ośmieli się choćby na ciebie skrzywić, moja księżniczko.Usłyszawszy moje ostatnie słowa Dejah Thoris wstrzymała oddech i spojrzała na mnie szeroko rozwartymi oczyma, a potem z dziwnym uśmiechem, przy którym w kącikach jej ust pojawiły się dołeczki, potrząsnęła głową i krzyknęła:- Co za dziecko! Wielki wojownik, a jednak potykające się, małe dziecko- Co takiego zrobiłem? - spytałem z pewnym zakłopotaniem.- Jeżeli uda nam się przeżyć, dowiesz się pewnego dnia, Johnie Carter, ale ja ci tego nie powiem No proszę, słucham tego bez gniewu, ja, córka Mors Kajaka, syna Tardos Morsa - powiedziała na koniec do siebie.Wpadła w wesoły radosny nastrój i zaczęła sobie żartować z mojej godności wojownika Tharków, która jej zdaniem była sprzeczna z łagodnością mego charakteru i naturalną uprzejmością- Przypuszczam, że gdybyś przypadkiem musiał zranić wroga, zabrałbyś go do domu i pielęgnował, aż wróciłby do zdrowia - śmiała się.- Właśnie w ten sposób postępujemy na Ziemi - odpowiedziałem.- W każdym razie robią tak ludzie cywilizowani.Znowu wybuchnęła śmiechem.Nie mogłem tego zrozumieć, gdyż, przy całej swej kobiecej łagodności i wdzięku, była jednak Marsjanką, a dla mieszkańca Marsa jedyny dobry wróg to martwy wróg Każdy zabity nieprzyjaciel oznaczał, ze zostaje więcej do podziału dla tych, którzy żyją.Byłem bardzo ciekawy co takiego w moich słowach chwilę wcześniej tak ją zbulwersowało i rozśmieszyło i nalegałem, aby mi to wyjaśniła.- Nie - powiedziała - wystarczy, że tak powiedziałeś i że ja to słyszałam.A gdy już wreszcie się dowiesz, Johnie Carter, a ja nie będę żyła, co najprawdopodobniej nastąpi, zanim księżyc dwanaście razy okrąży Barsoom, pamiętaj, że słuchałam tego i śmiałam się.Wszystko to było dla mnie zupełnie niezrozumiałe, ale im mocniej nalegałem, tym bardziej stanowcze były jej odmowy.W końcu, widząc, że nic nie uzyskam, dałem za wygraną.Dzień ustąpił już nocy.Spacerowaliśmy szeroką aleją, oświetloną dwoma księżycami, a Ziemia spoglądała na nas swoim błyszczącym, zielonym okiem.Miałem wrażenie, że jesteśmy sami we wszechświecie i było to bardzo przyjemne uczucie.Chłód marsjańskiej nocy dawał się jednak we znaki, zdjąłem wiec jedwabny płaszcz i zarzuciłem go na ramiona Dejah Thoris.Dotknąłem jej przy tym dłonią i poczułem przenikający wszystkie komórki mego ciała dreszcz, tak silny, jakiego jeszcze nigdy nie doznałem.Wydało mi siej że skłoniła się lekko ku mnie, ale nie byłem tego pewien.Wiem jedynie, że gdy moja dłoń pozostała na jej ramieniu nieco dłużej niż tego wymagało narzucenie płaszcza, nie odsunęła się, ani nie zareagowała w inny sposób.I tak, w milczeniu, spacerowaliśmy po powierzchni umierającego świata, a w piersiach przynajmniej jednego z nas rodziło się uczucie najstarsze ze wszystkich, chociaż ciągle nowe.Kochałem Dejah Thoris.To, co czułem dotykając jej ramienia powiedziało mi o tym nieomylnie.Zrozumiałem teraz, ze kochałem ją od początku, od momentu gdy nasze oczy spotkały się po raz pierwszy na placu w umarłym mieście Korad.Śmiertelny pojedynekMoim pierwszym odruchem była chęć powiedzenia jej o tym, lecz później pomyślałem o beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znajduje, a ja byłem jedyną osobą, która mogła podtrzymywać ją na duchu i zmniejszyć nieco ciężar niewoli, a także służyć obroną w obliczu tysięcy wrogów, którzy ją otoczą po naszym przybyciu do Thark.Nie mogłem narażać jej na dodatkowy ból i przysparzać jeszcze jednego powodu do smutku, wyznając miłość, której prawdopodobnie nie odwzajemniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]