[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minęła jużpółnoc i w całym domu, prócz pokoju, po którym chodził Carlo, panowała ciemność.Tonio wyczuwał w jego gwałtownych słowach wpływ wina.Nie ściszał głosu.- Ale przecież wróciłeś bogaty, jesteś jeszcze młody.Na Boga, czy to miasto nie ma do zaoferowania dosyć, by uszczęśliwić cię bez żony i dzieci? Jesteś wolny.!- Skończyłem z wolnością, signora.Wiem, co można kupić.Wiem, co można mieć.Tak, przez piętnaście lat byłem bogaty, młody i wolny! Kiedy on żył, cierpiałem męki czyśćca, ale teraz, kiedy nie żyje, przeżywam piekło! Proszę nie mówić mi nic o wolności! Odbyłem wystarczającą pokutę, by móc się ożenić i.- Carlo, nie możesz wystąpić przeciw niemu!Służący o ciemnych twarzach zamiatali korytarz.Przy drzwiach do dawnych komnat Andrei zatrzymywali się młodzieńcy; wczesnym rankiem przybył Marcello Lisani, by przy długim stole w jadalni zjeść z Carlem śniadanie.- Wejdź, Tonio! - Dojrzawszy przez otwarte drzwi przechodzącego korytarzem brata, Carlo przywołał go gestem dłoni, wstając natychmiast.Krzesło odsunęło się w tył po płytkach.Tonio ukłonił się szybko i uciekł.A gdy znalazł się we własnym pokoju, stanął cicho przy drzwiach, jakby znalazł sobie tu jakąś kryjówkę.- Nie, nie jest zrezygnowany - Catrina potrząsnęła głową.Sprawdzając lekcje Tonia, na sekundę zmrużyła bystre, niebieskie oczy, po czym oddała kartkę Alessandrowi.Miała przy sobie w skórzanych okładkach plik papierów dotyczących tego, ile zapłacić kucharzowi, lokajowi, nauczycielom, ile zrobić zapasów jedzenia i czego jeszcze potrzeba.- Ale musisz to znosić w milczeniu - dodała, ujmując dłonie Tonia.- Nie wolno ci go sprowokować.Tonio skinął głową.Siedzący w rogu pokoju Angelo, wymizerowany i niespokojny, zerkał znad brewiarza.- Pozwól mu więc zebrać starych przyjaciół, zorientować się, kto ma wpływy, kto piastuje wysokie stanowiska - Catrina nachyliła się bliżej, spojrzała mu w oczy, a jej głos przycichł.- I pozwól, by wydawał pieniądze na cokolwiek zechce.Przywiózł do domu fortunę.Narzeka na te ciemne draperie.Tęskni za weneckimi luksusami, francuskimi świecidełkami i ładnymi tapetami.Pozwól mu.- Dobrze, dobrze.- odparł Tonio.Tonio co rano patrzył, jak wychodzi z domu, zbiega po schodach, dzwoniąc kluczami i pobrzękując szablą u boku.Głośny dźwięk jego kroków na marmurze był tu czymś tak dziwnym, że zdawał się on żyć własnym życiem.A przez uchylone drzwi do swojego pokoju Tonio widział rząd białych peruk, spoczywających na wypolerowanych, drewnianych głowach, i słyszał szept Andrei: “strojniś”.- Braciszku, zjedz dziś ze mną kolację.- Czasem wydawał się wyłaniać z cienia, jakby tam na niego czyhał.- Wybaczcie mi, proszę, signore, ale nie jestem w nastroju.Mój ojciec.Tonio był pewien, że skądś dolatuje śpiew jego matki.Alessandro późnym popołudniem siedział w bibliotece nieruchomo jak posąg.Odgłosy kroków na schodach.A przez otwarte drzwi dobiegał jej głos śpiewający meloncholijną pieśń podobną do hymnu.Kiedy jednak Tonio podniósł się, by ją odnaleźć, okazało się, że właśnie wychodzi.W ręku trzymała książeczkę do nabożeństwa.Opuściła welon, chyba nie chciała na niego patrzeć.- Lena ze mną pójdzie - odparła.Dziś Alessandro nie był jej potrzebny.- Mamo! - Tonio pospieszył za nią do drzwi.Nuciła coś.- Czy jest ci teraz dobrze? Powiedz.- Czemu o to pytasz? - Powiedziała to tak lekko.Błyskawicznie wyciągnęła dłoń spod cienkiej, czarnej siateczki i uszczypnęła go w nadgarstek.Był zaskoczony.Przez chwilę czuł ból; rozzłościł się.- Jeśli nie jest ci tu dobrze, mogłabyś przenieść się do Catriny - odparł, obawiając się, że odejdzie i jej pokoje także staną się obce, puste.- Jestem w domu swego syna - odrzekła.- Otwórz drzwi - zwróciła się do odźwiernego.* * *W bezsenne noce leżał wsłuchując się w ciszę.Cały świat, znajdujący się poza drzwiami jego pokoju, zdawał się obcym terytorium - korytarze, znajome przestrzenie, nawet wilgotne i zaniedbane miejsca.Z dołu dochodziły wybuchy śmiechu.Słyszał - chociaż właściwie nikt nie powinien być w stanie tego usłyszeć - nikły, niemal niezauważalny dźwięk poruszających się po domu ludzi.Z daleka słychać było ostry, niepowstrzymany kobiecy krzyk [ Pobierz całość w formacie PDF ]