[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A co ja mam z nim zrobić? Sprzedać na ulicy?- Mógłby go pan wziąć ze sobą jako zapasowego.Ha, ha.- Ha.Co mi za niego dasz?- No, niech pan się nie wścieka.Dwieście piastrów.- Gus ucieka figlarnie, niby przed moim gniewem i wyrzuca w górę garść pyłu.Opowieść urwała się nagle.Lee rozejrzał się dokoła, w barze było prawie pusto.Zapłacił za drinki i wyszedł w noc.Rozdział 6Za namową Toma Westona Lee poszedł w czwartek na wyścigi.Weston był astrologiem-amatorem i zapewniał Lee, że gwiazdy są we wręcz idealnym położeniu, więc wygrana jest murowana.Lee przegrał pięć gonitw i wrócił taksówką do “Ship Ahoy”.Mary i Allerton siedzieli przy stole z peruwiańskim szachistą.Allerton poprosił Lee, żeby podszedł i przysiadł się do nich.- Gdzie jest ta kurwa od horoskopów? - spytał Lee, rozglądając się wokoło.- Czy Tom wpuścił cię w kanał? - spytał Allerton.- Owszem.Mary wyszła z Peruwiańczykiem.Lee skończył trzeciego drinka i zwrócił się do Allertona.- Mam zamiar pojechać niedługo do Ameryki Południowej.Może zabrałbyś się ze mną? Nie będzie cię to kosztować ani centa.- Ale przecież nie chodzi o pieniądze.- Nie jestem trudnym człowiekiem.Moglibyśmy dojść do porozumienia.Co masz do stracenia?- Niezależność.- Kto ogranicza twoją niezależność? Jeśli chcesz, możesz spać ze wszystkimi kobietami w Ameryce Południowej.Wszystko, o co proszę, to żebyś był miły dla taty, powiedzmy - dwa razy w tygodniu.To nie jest zbyt dużo, prawda? Poza tym kupię ci bilet powrotny, więc będziesz mógł wrócić, kiedy ci się spodoba.Allerton wzruszył ramionami:- Przemyślę to.Pracuję jeszcze przez dziesięć dni.Dam ci ostateczną odpowiedź, kiedy to się skończy.- Twoja praca.- Lee chciał już powiedzieć, że mu zapłaci za te dziesięć dni, powiedział jednak: - Dobra.Praca Allertona w gazecie była tymczasowa, a on i tak był zbyt leniwy, żeby ją utrzymać.Dlatego jego odpowiedź znaczyła “nie”.Lee miał zamiar porozmawiać z nim po dziesięciu dniach.Pomyślał, że teraz lepiej nie nalegać.Allerton planował trzydniową wycieczkę do Morelii ze swymi kolegami z pracy.W noc poprzedzającą jego wyjazd Lee znajdował się w stanie maniakalnego podniecenia.Zebrał wokół swojego stolika sporo hałaśliwych osób.Allerton grał w szachy z Mary, a Lee robił największy harmider, jaki tylko potrafił.Wodził rej przy stoliku, ale wszyscy jego znajomi byli trochę skrępowani, tak jakby pragnęli znaleźć się teraz gdzieś indziej.Myśleli, że Lee jest pewnie trochę stuknięty.Jednak w momentach, kiedy wydawało się, że lada chwila dopuści się jakiegoś skandalicznego ekscesu, opanowywał się i mówił coś zupełnie banalnego.Lee rzucił się, by objąć nowego gościa:- Ricardo! Amigo mío! - krzyknął.- Nie widziałem cię lata całe.Gdzie bywałeś? Masz dziecko? Siadaj na dupie, czy na tym, co z niej zostało po czterech latach w Marynarce.Co cię gryzie, Richard? Kobiety? Jestem szczęśliwy, że przyszedłeś do mnie, a nie do tych trajkotek na najwyższym piętrze.W tym momencie Allerton i Mary wymienili po cichu parę słów i wyszli.Lee popatrzył za nimi w milczeniu.Teraz gram dla pustej widowni, pomyślał.Zamówił jeszcze jeden rum i połknął cztery tabletki benzedryny.Potem poszedł do sieni i wypalił działkę trawki.Teraz porwę moją publiczność, pomyślał.Stojący obok kierowca autobusu złapał mysz i trzymał ją za ogon.Lee wyjął staroświecki rewolwer kaliber 22, który czasem nosił przy sobie.- Wystaw tego skurwysyna, to go rozwalę - oświadczył, przyjmując postawę Napoleona.Chłopak przywiązał sznurek do ogona myszy i wyciągnął ramię.Lee wystrzelił z odległości metra.Kula oderwała myszy głowę.- Gdybyś podszedł bliżej, mysz zatkałaby lufę - powiedział Richard.Pojawił się Tom Weston.- Oto nadchodzi stara kurwa od horoskopów - oznajmił Lee.- Czy to cofający się Saturn wlecze cię za dupę, człowieku?- Moja dupa się wlecze, bo potrzebuję piwa - odparł Weston.- No to przyszedłeś we właściwe miejsce.Piwo dla mojego przyjaciela-astrologa.Co takiego? Przykro mi, stary - powiedział Lee, zwracając się do Westona - ale barman mówi, że znaki nie sprzyjają podaniu ci piwa.Widzisz, Wenus znajduje się w domu sześćdziesiątym dziewiątym razem z lubieżnym Neptunem, który nie chce pozwolić na to, żebyś pił piwo pod takimi auspicjami.- Lee popił opium czarną kawą.Wszedł Horace i na powitanie chłodno skinął głową.Lee popędził, żeby go objąć.- To jest silniejsze od nas obu, Horace, po co mamy skrywać naszą miłość?Horace sztywno wyciągnął rękę.- Daj spokój - powiedział.- Daj spokój.- To tylko meksykański abrazo*, Horace, to tutejszy zwyczaj.Tu wszyscy tak robią.- Nie obchodzi mnie, czyj to zwyczaj.Trzymaj się po prostu z daleka ode mnie.- Horace! Czemu jesteś taki chłodny?- Trzymaj się z daleka, dobrze? - powtórzył Horace i wyszedł.Trochę później wrócił i stanął przy barze, popijając piwo.Weston, Al i Richard podeszli i stanęli obok Lee.- Jesteśmy z tobą, Lee - zapewnił Weston.- Jeśli on tknie cię palcem, rozbiję mu butelkę na głowie.Lee nie chciał jednak przekraczać pewnych granic.Postanowił wszystko obrócić w żart:- Och, Horace jest w porządku, jak sądzę.Chociaż wszystko ma swoje granice.Od dwóch lat posyła mi to swoje oficjalne skinienie.Od dwóch lat wchodzi do Lola, rozgląda się i mówi: “Nie ma tu niczego oprócz ciot”, a potem wychodzi na ulicę wypić swoje piwo.Jak powiedziałem, wszystko ma swoje granice.Allerton wrócił z podróży do Morelii ponury i drażliwy.Kiedy Lee zapytał, czy podróż się udała, wymamrotał: “W porządku” - i poszedł do drugiej sali grać z Mary w szachy.Lee poczuł, że ogarnia go fala gniewu.- W jakiś sposób go zmuszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]