[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapaliła już światła, rozpraszając nimiszarość dnia, a wycieraczki rozchlapywały deszcz na wszystkie strony.Po pięciu minutach madame Dabney mówiła:- Hm.wiesz, Rebecco, może powinnaś.- zamilkła jednak, widząc, jakBex ponownie bierze zakręt i ląduje po złej stronie ulicy.Można byłoby się spodziewać, że w takiej sytuacji szpieg zaciągnąłbyręczny hamulec i ogłuszył Bex precyzyjnym ciosem w głowę, alemadame Dabney powiedziała tylko:- Tak, a teraz w prawo, moja droga.O mój.-i chwyciła się deskirozdzielczej, gdy Bex skręciła dokładnie w poprzek ulicy.- Przepraszam - krzyknęła Bex, prawdopodobnie do kierowcyciężarówki, któremu zajechała drogę - chyba jakoś zapominam, że oni teżtam jeżdżą, prawda?Przestało padać, ale koła nadal ślizgały się z piskiem, rozchlapując wodę ibrudząc podwozie.Szyby były zaparowane i właściwie niewidziałanCdokąd jedziemy, co w sumie było korzystne, bo za każdymrazem, gdy dostrzegłam jakiś skrawek świata wokół nas, migał mi przedoczami kolejny rok z mojego życia.- Może teraz powinna pojezdzić któraś z twoich koleżanek? -zaproponowała wreszcie madame Dabney, gdy Bex omal nie wjechała wwielką betoniarę, szarpnęła kierownicą, przeskoczyła przez krawężnik,przeleciała nad skrajem parkingu i wylądowała na innej ulicy.Zauważyłam coś bardzo dziwnego: nie tylko Bex nie zwracała uwagi naszaleńcze okrzyki madame Dabney ani na przepisy ruchu ulicznego wtym kraju, ale, co najdziwniejsze, Liz nie wychodziła z siebie!Liz, która nie znosi pająków i w życiu nie pójdzie nigdzie boso.Liz, którajest doskonałą pływaczką,119a jednocześnie ma sześć kamizelek ratunkowych różnego typu.Liz, któraposzła kiedyś do łóżka, nie używszy nici dentystycznej i przez całą nocoka nie zmrużyła, siedziała teraz spokojnie na tylnym siedzeniu, podczasgdy Bex niemalże skasowała stojący na krawężniku śmietnik.- Rebecco, to mógł być przechodzień - ostrzegła madame Dabney, ale niezaciągnęła hamulca.I teraz już zawsze będę się zastanawiać, co jest nie tak z madame Dabney,że jej pojęcie nagłego wypadku" jest tak wypaczone.Zaczęłam nagle zauważać znaki z nazwami ulic.- O rany! - wymamrotałam przez zęby.Liz tylko się wyszczerzyła na widok śmigającego za szybą znaku z nazwąNorth Bellis.- Ciiiii - nakazała, sięgając do kieszeni torby w poszukiwaniu pilota odstereo, które popsuła zaraz po powrocie z wakacji.- Co ty wyprawiasz z tym.?- Ciiii! - Rzuciła ostrzegawcze spojrzenie w kierunki madame Dabney.-To będzie tylko taka malutka eksplozja.Eksplozja!Sekundę pózniej w samochodzie rozległ się głośny huk.Bex walczyła opanowanie nad kierownicą, a ja poczułam zapach dymu i usłyszałamgłuche klapanie gumy na chodniku.- O, nie, madame Dabney - wykrzyknęła Bex swoim najbardziejteatralnym tonem.- Chyba złapałyśmy gumę!- No coś takiego? - Spojrzałam na Liz, która tylko wzruszyła ramionami.Może jednak powinnam przestać chwalić się genialnymi przyjaciółkami.Normalne przyjaciółki raczej nie wysadzają samochodów do nauki jazdy,a przynajmniej nie celowo!Gdy samochód w końcu się zatrzymał, byłyśmy akurat przed domemJosha! Tak, to było łatwe do przewidzenia!120- Ach! Dziewczęta! - uspokajała madame Dabney, odwracając się, bysprawdzić, czy Liz i ja jesteśmy nadal w jednym kawałku.- Nic sięnikomu nie stało?Zaprzeczyłyśmy.- No dobrze.- Madame Dabney najwyrazniej ulżyło.-Wygląda na to, żenauczymy się teraz zmieniać koło.Naturalnie Bex i Liz dobrze wiedziały, że tak będzie.0 to właśnie chodziło, ale Bex nadal wydawała się dość zaskoczona, gdypowiedziała:- To ja przyniosę zapasowe!Z prędkością błyskawicy wyskoczyła z samochodu1 otworzyła bagażnik, a Liz zatrzymała madame Dabney pytaniami:- Proszę mi powiedzieć, jaka według pani jest najczęstsza przyczynaprzebitych opon?Gdy Liz namawiała naszą instruktorkę na wnikliwe oględziny przoduauta, ja podeszłam do Bex:- Co wy wyprawiacie? - zażądałam wyjaśnień.Bex tylko się uśmiechnęła i sięgnęła do bagażnika, odsłaniając wypchanyworek na śmieci, taki sam jak te stojące wzdłuż ulicy.- Nie możemy przecież tak po prostu ogołocić krawężnika, prawda?I wtedy zauważyłam, że wzdłuż Bellis Street krawężnik zastawiony byłpojemnikami i plastikowymi workami wyglądającymi jak stojący nabaczność żołnierze.- To wy zamieniłyście dni! - powiedziałam z przerażeniem.- Wyprzebiłyście oponę.To wy.Urwałam, bo właśnie miałam powiedzieć: Chciało wam się takkombinować?" albo Jesteście kryminalistka-mi!" Ale cokolwiek bympowiedziała, i tak wyszłoby na to samo.- Przecież nie możemy się teraz wycofać, nie? - powiedziała Bex bardzow swoim stylu.116Wyciągnęła lewarek i uniósłszy brew, dodała:- Jesteśmy to winne twojemu krajowi.Nieprawda, sądziły, że są to winnemnie.Na szczęścietego już nie powiedziała.W mgnieniu oka wydobyłyśmy z bagażnika zapasowe koło, madameDabney przyglądała się akcji odkręcania nakrętki, a ja byłam w stanieskupić się tylko na Bellis Street.A co, jeśli mnie widział i rozpoznałsamochód i mundurki? Jak ja mu to wytłumaczę? Czy on w ogólechciałby, żebym się wytłumaczyła? Czy jeszcze się ze mną spotka, czybędę po prostu taką tam dziewczyną"? Będę nikim"?- Wycieczka klasowa do Waszyngtonu - szepnęła Liz, widząc, jak bardzojestem spięta.- Nie wróci wcześniej niż o dziewiątej.Wypuściłam powietrze z płuc.- Czy macie jakieś pytania? - odezwała się madame Dabney, wyciągającspod auta lewarek, podczas gdy Bex chowała zniszczone koło dobagażnika.Zaprzeczyłyśmy z Liz.- W takim razie to powinno wystarczyć.- Otrzepała ręce wyraznie dumnaze swojego dzieła.No jasne, pomyślałam, rzucając ostatnie spojrzenie na okolicę i widząc,jak Bex pokazuje mi kciuki.To powinno wystarczyć.Raport z obserwacji - informacje ogólne Agentki: Cameron Morgan,Rebecca Baxter i Elizabeth Sutton.Raport ze śmieci zabranych z domostwa Josha Abramsa:Liczba tekturowych rolek po papierze toaletowym: 2.Preferowany rodzajzup w puszcze: pomidorowa (na drugim miejscu grzybowa Campbella).122Liczba pustych pojemników po lodach Ben & Jerry's: 3 - dwamiętowo-czekoladowe i jedno waniliowe.(Kto kupuje zwykle waniliowelody Ben & Jerry's? Czyż to nie marnotrawstwo?)Liczba katalogów Pottery Barn": 14 (Brak jakichkolwiek zaznaczeń przyproduktach, chociaż przecenione byty poduszki Windsor washable throwpillows i zdaje się, że to była całkiem niezła okazja).- A co robimy z ręcznikami papierowymi? - spytała Bex, patrząc na nasznieco dziwaczny krąg stosików śmieci.- Idą do wyposażenia czy dojedzenia?- To zależy - powiedziała Liz, przysuwając się do Bex - co na nich jest.Bex powąchała zużyty ręcznik i powiedziała:- Chyba sos do spaghetti.Albo krew?- Więc albo uwielbiają makaron, albo są rodzinką morderców z siekierą -zażartowałam.Bex odwróciła się i rzuciła papierki na jeden z sześciu rosnących wokółnas stosów, podczas gdy główny stos na środku zaczynał powoli maleć.Otworzyłyśmy wszystkie okna w pokoju, a wpadający świeży powiewrozrzedzał (trochę) zapach śmieci unoszący się nad foliową plandeką [ Pobierz całość w formacie PDF ]