[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uszkodzenia są badane.Będziemy musieli przekazać tę informację elektrowni.Kiedy już zdarzy się nam awaria prądu, podejmujemy oczywiście specjalne środki ostrożności.To zwykła procedura.Być może usłyszysz, że wychodzę.Być może nie usłyszysz.Nie martw się o swoje bezpieczeństwo.A więc istniała możliwość połączenia się z lotniskiem przez radio ochrony.Można się było domyślić.Po raz pierwszy jednak ktoś się do tego przyznał.A perspektywa nieustannych wędrówek ochrony przez jego sypialnię nie wróżyła, że będzie mógł się wyspać.Usiadł jednak na łóżku, a Jago wróciła do pokoju, zostawiając go prawie w całkowitej ciemności.Zdjął szlafrok, wślizgnął się pod skóry i leżał, nasłuchując.Obserwował, jak nikłe światło padające z kominka w sąsiednim pokoju rzuca na ściany ruchome cienie i lśni w szklanych oczach zwierza naprzeciw łóżka.Mówią, że tu jest absolutnie bezpiecznie, posłał mu myśl.Nie martw się.Mówienie do zwierza miało swego rodzaju sens, skoro byli w tak zażyłych stosunkach.Było to stworzenie z tej planety.Zginęło, walcząc wściekle z atevimi, którym zabicie go sprawiło przyjemność.Nikomu nie musiało być nikogo żal.Nie było ostatnim przedstawicielem gatunku.Prawdopodobnie w zaroślach czaiły się setki tysięcy jego pobratymców równie wściekłych i bezlitosnych, jak ono.Przystosowane do tej ziemi.Nie wiązało się ze swoim potomstwem czy towarzyszami.Nie potrzebowało ich.Natura wyposażyła je w hierarchiczne poczucie dominacji, wolę przeżycia, odporność na złamanie serca.Żyło, dopóki nie zabiło go coś groźniejszego, co zatknęło jego głowę na ścianie, by dotrzymywała towarzystwa głupiemu człowiekowi, który sam się w to wplątał – który uganiał się za wiedzą, a potem za zaszczytem bycia najlepszym.Musiało mu to wystarczyć jako towarzystwo do łóżka w takie noce.Z całą pewnością nie było bowiem nic innego, i jeśli pozwoli sobie na.Nie mógł jednak tego zrobić.Mając dwadzieścia sześć atewskich lat, paidhi nie mógł zacząć przypisywać ludzkich cech osobom, z którymi miał do czynienia.To byłaby najgorsza pułapka.Wszyscy jego poprzednicy z tym walczyli.Wiedział o tym – teoretycznie.Szło mu bardzo dobrze, kiedy znajdował się w odległości godziny lotu od Mospheiry.Kiedy jego poczta przychodziła na czas, dwa razy w tygodniu.Kiedy.Kiedy ponad wszelką wątpliwość wiedział, że jeszcze kiedyś zobaczy ludzką twarz, i kiedy wszystkie sprawy toczyły się nadzwyczaj dobrze.Kiedy on i Tabini byli takimi dobrymi przyjaciółmi.Wpisać to słowo: przyjaciel.Tutaj paidhi znalazł się w poważnych kłopotach.Paidhi był tu kompletnie ślepy.Paidhi nie wiedział, dlaczego się tu znalazł, paidhi nie wiedział, w jaki sposób wróci, paidhi nie doznawał w kontaktach z Banichim i Jago emocjonalnego spełnienia, jakie dawał mu Tabini, śmiejąc się i żartując z nim, aż do ostatniego ich spotkania.Kiedy rozwalali kulami melony w drobny mak, Tabini klepał go po plecach – delikatnie, bo ludzkie plecy tak łatwo się łamią – i mówił, że ma prawdziwy talent strzelecki.Ważniejsze jednak było, jak dobry jest Tabini? Jak dobry jest w odczytywaniu ludzkiego serca?Może jego poprzednik zdradził Tabiniemu, że paidhiin pragną osobistych związków?Że im dłużej się ich zna, tym większymi głupcami się stają, tym bardziej są ufni i tym łatwiej wyciągnąć z nich różne rzeczy?W gardle miał bolesną kulę, bolesny ludzki węzeł emocji, przeszkadzający mu w racjonalnej ocenie sytuacji.Czasami zadawał sobie pytanie, na jak długo wystarczy mu umiejętności, czy potrafi się dostosować? Nie wszystkim paidhiin udawało się wytrwać na stanowisku do końca życia.Źródło porad wyschło – Wilson zupełnie mu nie pomógł, tylko zrobił się jakiś dziwny i tak drażliwy, że rada mówiła o zastąpieniu go kimś innym, wbrew wyraźnemu sprzeciwowi ojca Tabiniego.Wilson miał trzeci atak serca w pierwszym miesiącu po powrocie na Mospheirę, zachowywał się beznamiętnie podczas każdego cholernego spotkania, jakie razem odbyli.Nigdy nie powiedział Brenowi niczego, co mogłoby mu się przydać.Rada twierdziła, że się wypalił.Bren uwierzył im na słowo i w myślach starał się nie nazywać Wilsona sukinsynem.Kiedy zastępował Wilsona pod jego nieobecność – po kilka dni z rzędu podczas ostatnich dwóch lat administracji Valasiego – poznał Tabiniego.Uznał, że jego poprzednik, Valasi, dorównuje ponurym nastrojem Wilsonowi, ale Tabiniego polubił – znów to niebezpieczne słowo – w gruncie rzeczy, nigdy nie wierzył w wypalenie się Wilsona.Człowiek nie robił się taki dziwny, taki nieprzyjemny, bez udziału własnej osobowości [ Pobierz całość w formacie PDF ]