[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaangażowano zatem nowego pracownika.Był nim cudzoziemiec, rodak najbardziej w dziejach niezdecydowanego księcia, gorąco polecany przez owegoż to właśnie dostojnika państwowego.Kierownik pracowni chętnie przystał na propozycję zatrudnienia obcokrajowca, żywiąc ciche i nieśmiałe nadzieje, iż tym sposobem rozszerzy zasięg swojej chwały, która wybiegnie daleko poza granice nie tylko rodzimego kraju, ale także obozu Demokracji Ludowych.Nie zraził się nawet całkowitą niemożnością bezpośredniego porozumienia z nowym podwładnym, który na oko uczynił na nim nader miłe i sympatyczne wrażenie.Wrażenia czysto optyczne pozostały na razie jedynymi, jakie odniósł cały personel, cudzoziemiec nie znał bowiem polskiego języka.W nikłym stopniu i ograniczonym zakresie znał angielski.W zespole, do którego został zaangażowany, dwie osoby mówiły bardzo dobrze po francusku, dwie zupełnie nieźle po niemiecku, wszyscy posługiwali się angielskim mniej więcej tak samo jak cudzoziemiec, jego ojczystej mowy natomiast, języka duńskiego, nie znał nikt.Na domiar złego nowy pracownik miał jakieś dziwne imię, szalenie trudne do wymówienia.Przez blisko godzinę Barbara, Karolek, Lesio i Janusz, porzuciwszy inne zajęcia, powtarzali wyłącznie słowo „Björn”, wszelkimi siłami i na różne sposoby starając się naśladować akcent brodatego młodzieńca o łagodnym wejrzeniu niebieskich oczu.- Dosyć tego - powiedział w końcu zirytowany beznadziejnością wysiłków Janusz.- Wszystko jedno, jak to brzmi, wiadomo, że coś takiego krótkiego na be to on.On się też przyzwyczai.Dajmy sobie z tym spokój, mamy ważniejsze rzeczy na głowie.Kierownik pracowni, sam w głębi duszy nieco zaniepokojony swoim posunięciem, przyprowadził młodzieńca do pokoju kolegów architektów i polecił wciągnąć go do pracy, po czym znikł pośpiesznie, nie wdając się w bliższe szczegóły wciągania.Zalecił jedynie traktować go życzliwie i uprzejmie i uczynić na nim wrażenie możliwie jak najlepsze.Jedna para więcej rąk do pracy była ze wszech miar pożądana, toteż Janusz skwapliwie przystąpił do spełnienia rozkazu zwierzchnika.Wszelkimi siłami jął dążyć do zainstalowania nowego współpracownika przy wolnym stole i przekazania mu części roboty.Pierwsze chwile realizacji tych zamierzeń sprawiły, iż zwątpiono w istnienie jakichkolwiek wspólnych cech pomiędzy przedstawicielami różnych narodowości.Inteligencja wydała się pojęciem czysto teoretycznym.- Tu będziesz siedział - rzekł stanowczo Janusz, wskazując miejsce przy stole gestem tak wymownym, że nie sposób go było nie zrozumieć.Cudzoziemiec obejrzał ciekawie rajzbret i krzesło.- Ja tak - powiedział uprzejmie.Nieco zaskoczony Janusz zatrzymał się w obrocie ku rysunkom i spojrzał na niego ze zdumieniem.- A kto nie? - spytał nieufnie.- Wa ba? - rzekł pytająco cudzoziemiec, przyglądając mu się z życzliwą sympatią.- Tu macie rolki dla tego waszego Bobka czy jak mu tam powiedział równocześnie wchodzący do pokoju Włodek.- Matylda wygrzebała w magazynie.A przykładnicę, to żebyście wiedzieli, Hipcio mi spod serca wyjął.Macie, udławcie się.Sznurka nie ma.- Nie szkodzi, sznurek jest odparł z lekkim roztargnieniem Karolek, żywo zainteresowany sceną przy sąsiednim stole.Czekaj, ja nie rozumiem, co on mówi.- A w ogóle jest ktoś, kto rozumie? - zdziwił się Włodek.- Ale mnie się zdawało, że on mówił po polsku.Powiedział, że on tak.- A kto nie? - zaciekawił się odruchowo Włodek.- I co on tak? - Będzie siedział przy tamtym stole.Nie wiadomo, kto nie.To znaczy wiadomo, nikt inny oczywiście, ale nie wiem, dlaczego on to tak podkreśla.- Może u nich jest zwyczaj, że siedzi po parę sztuk przy jednej desce? I nawzajem sobie przeszkadzają?.- Coś ty, na obrazkach widziałem, że mają więcej miejsca niż my.Janusz, co on mówi? - A cholera go wie - odparł ponuro Janusz, usiłujący w pocie czoła wyjaśnić cudzoziemcowi kwestię przygotowania stołu do pracy.- Dajcie tę przykładnicę, założę mu, bo z gadania to już widzę, że nic nie wyjdzie.Na widok przykręcanych do przykładnicy rolek cudzoziemiec okazał wyraźne zdziwienie i nieufność.Wydał z siebie kilka nieartykułowanych pytających dźwięków, obejrzał przykładnice, zamocowane na pozostałych deskach, poruszył nimi lekko i wykonał kilka gestów, wskazujących, iż nie pojmuje braku poprzecznego ramienia przy chodzących na rolkach rajszynach.Obejrzał przekręcane przez Janusza rolki, zbadał mechanizm urządzenia i na twarzy jego ukazała się niepewność i powątpiewanie.- No co on, rolek nie widział czy co? - zdziwił się Lesio z niesmakiem.- Dzicz jakaś na tym zachodzie.A tyle się krzyczy o ich poziomie techniki! Cudzoziemiec machnął ręką wzdłuż lewego brzegu rajzbretu, wydając z siebie pytające gruchanie.- Powiedz mu, że my pracujemy na rolkach, bo nie mamy trzeciej ręki - podpowiedział Karolek Januszowi.- Możliwe, że oni mają, ale my nie.- Sam mu powiedz - mruknął gniewnie Janusz.- Ja jestem zajęty.I w ogóle udowodnijcie mu jakoś, że to jest równoległe, bo ja do niego nie mam siły [ Pobierz całość w formacie PDF ]