[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakąś drobnostkę pod czerwone wino.Ujrzał stół zastawiony pełnym wyborem zaką-seczek, przypadkowo do czerwonego wina świetnie dostosowanych, świece, kieliszkii żonę z twarzą całkowicie odmienioną.Gdyby nie zwały tłuszczu, prawie można by jąokreślić mianem pięknej kobiety.Przelotnie zastanowił się, jaką też głupota wywinęła,którą teraz będzie musiał nadrabiać.Justynka została przy stole, posadzona przez Malwinę prawie przemocą.Smętniepomyślała, że plastereczek pieczeni wołowej z chrzanem zdoła chyba przełknąć, po-nadto w gruncie rzeczy była ciekawa, co z tej rozszalałej ekspiacji ciotki może wynik-nąć.Helenka zrezygnowała z pójścia spać i, symulując zajęcia w kuchni, też postarałasię coś usłyszeć. No? powiedział Karol cierpko. Co ci się znowu zepsuło? Brama poczuła sięosamotniona? Malwina była w rozpędzie, przejęta rolą. Bardzo cię przepraszam, kochanie, ludzie byli, ale nie udało im się naprawić, cze-goś tam ze sobą nie wzięli, oni w ogóle mówią, że powinno się zmienić bramę na nową,taką, co to ona chodzi w powietrzu, ale ja nie mogłam zadecydować, bo nie wiem ile tokosztuje.I tak prawdę mówiąc, potem już nie miałam głowy do bramy, bo się denerwo-wałam.Więc może ja jeszcze spróbuję jutro?W tym momencie przypomniała sobie wykąpanego pilota i zawahała się.Powiedzieć149mu o tym od razu czy trochę pózniej.? Zatem to tylko brama? zdziwił się Karol uprzejmie. Nie wiem, czy wartobyło wkładać w nią tyle wysiłku.Aczkolwiek przyznaję, że widok stanowisz znaczniemniej okropny.Justynka ugryzła się w język, bo omal nie wyrwało się jej, że raz mógłby wuj ciotkępochwalić wprost.Twarz zrobiła sobie naprawdę doskonale, a żadna przenośnia napewno do niej nie dotrze.Obrazi i zaraz powie kretyństwo. Czy to znaczy, że już nie musisz. zaczęła zdławionym głosem Malwina i naszczęście nie zdążyła powiedzieć dalszego ciągu: rozwodzić się mną , ponieważ roz-dzwięczał się gong, a z nim razem domem wstrząsnęło potężne łomotanie do drzwi.Z zewnątrz dobiegły jakieś krzyki.Obie z Justynka zerwały się z krzeseł, Helenkaz kuchni wypadła do holu, jeden Karol pozostał na miejscu.Oświetlenie wokół budynku pozwoliło ujrzeć wszystko od razu.Do drzwi waliłMuminek, przez nie domkniętą bramę przedzierała się Muminkowa z ogromną łyżkąwazową w dłoni.Muminek okrzykiem wzywał pomocy.Zjawisko było tak niezwykłe, że drzwi otwarto czym prędzej.Muminek, wpadł-szy do wnętrza, usiłował je zamknąć i przytrzymać, ale Muminkowa okazała się lep-sza, zamknięcie zdążyła uniemożliwić, ponadto zamierzyła się łyżką, co tak Helenkę,jak i Malwinę napełniło obawami, że zdemoluje nieszczęsne drzwi, częściowo oszklo-ne.Wpuszczono ją zatem.Muminek uciekł w głąb domu, trafił do jadalni i schował sięza krzesłem Karola. Zabierzcie ją! wychrypiał. Przytrzymajcie! Ludzie, niech ona da sobie prze-tłumaczyć! Ma pan, widzę, jakieś złudzenia? powiedział Karol z lekką naganą. Dobrywieczór. Dobry? oburzył się Muminek. Dla kogo?! Tak ogólnie. Nie dla mnie! Panie sąsiedzie, ratunku! Złe w nią wstąpiło, no i co z tego, że czło-wiek parę słów zamieni, co za cholera jej naplotkowała.?! Przypadkiem babę spotka-łem!Karol wykrzesał z siebie odrobinę zainteresowania. Jaką babę? Dentystkę.Larczykową. Rozumiem, coś z zębami.Ona gryzła czy pan? Nawet mi nie dłubała powiedział Muminek z goryczą i wylazł zza krzesła, boMuminkowa została przez żeńską odsiecz wciągnięta do salonu.Niebezpieczeństwobezpośrednie przestało mu grozić.Z pełnych wzburzenia okrzyków, stopniowo przechodzących w zrozumiałe zdania,150dało się w końcu wywnioskować, że Muminkowa złapała męża in flagraniti z pięknąpanią stomatolog i bez namysłu wkroczyła do akcji, chwytając pierwsze narzędzie,jakie jej wpadło pod rękę.Ayżkę wazową.In flagranti polegało wprawdzie na tym, żeMuminek z Larczykową stali na ulicy i rozmawiali, umawiając się na następną wizytędentystyczną, ale tuż przedtem on jej pomagał wepchnąć do samochodu kwiat w po-tężnej donicy, nabyty u sąsiadów obok, ona mu wdzięcznie dziękowała, Muminkowa,w świetle latarni, z okna dostrzegła kwiecie i karesy i wolała nie czekać na rozwój wyda-rzeń.Podstępne supozycje Malwiny zrobiły swoje, nieprawdopodobny dotychczas ro-mans Muminka z Larczykową ostro zamajaczył Muminkowej na horyzoncie.Ayżkę wazową wyjęła jej z rąk Helenka.Justynka usiłowała koić zionące emo-cjami nastroje z miernym rezultatem, bo podsycała je Malwina.W obawie uspokojonaMuminkowa przypomni sobie trujące jagódki i, nie daj Boże, coś o nich napomknie,wolała raczej zająć ją małżeńskimi niesnaskami.Dyplomatycznie i z wielkim współczu-ciem przebąkiwała o niewierności męskiej i perfidnym uroku rozmaitych lafirynd, głu-pocie mężów i ślepej łatwowierności żon o motylkach, skaczących z kwiatka na kwia-tek i tym podobnych miłych zjawiskach.Zdenerwowana Muminkowa z wielkim opo-rem wracała do równowagi.Muminek z Karolem natomiast bardzo szybko przeszli na kwestię bezpieczeństwasamochodów, bo jaguar Karola stał na parkingu.Aatwo im było podjąć życiowy temat,na poprawę samopoczucia zaś wielki wpływ wywarło znakomite czerwone wino. Miała pani rację powiedziała ponuro Muminkowa w salonie. Dla tej wydryco na drodze, to nieprzyjaciel, a ten mój głupek na każdą.tę, no. Spódnicę podsunęła życzliwie Helenka, One teraz w spodniach chodzą.No, niech będzie, na każdą poleci.I myśli, frajer,że ta harpia na niego też.Tak za nic. Akurat, za nic! prychnęła urągliwie Malwina. Ile to pieniędzy kosztuje.! O, już ja go przypilnuję.Dobrze, że mi pani zwróciła uwagę. Ja tam jeszcze rzucę okiem, gdzie ta nasza ochrona się pęta rzekł w jadalniMuminek z energią. Moją żonę coś napadło, ale to jeszcze nie powód, żeby nas mieliokradać.Ja w ogóle bardzo państwa przepraszam za takie wtargnięcie, ale myślałem, żezwariowała i ciężko się wystraszyłem, a tu najbliższy dom, gdzie się wszystko świeciło. Nie ma sprawy odparł Karol uprzejmie. Dobrze będzie, jak pan popatrzy, bodwóch ich jest, i może warto trzeciego zaangażować? Musielibyśmy dopłacić. Na osobę to wypadnie niewiele.Ja jestem gotów, chociaż bramę jutro załatwię.Muminkowa, mimo przeszkód, opamiętała się wreszcie, przeprosiła za męża i ru-szyła do domu.Za nią ruszył Muminek.Od bramy wrócił jeszcze i poprosił o łyżkę wa-zową.151Nie komentując wydarzenia, Karol poszedł spać, dzięki czemu Malwina nie zdołałaspowodować żadnych zadrażnień [ Pobierz całość w formacie PDF ]