[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbrodnia w afekcie.Tak sądzimy, ale możemy się my-lić, więc wolimy nie podsuwać władzom pomysłów.Stąd powściągliwość, szczególnieże istnieją obok osoby, znacznie bardziej zasługujące na potępienie.Z Izą to nie ma nicwspólnego. Z Izą! prychnęła ciotka Iza. Cóż za tempo.! Ja, moja droga, jestem trochę starsza od ciebie zwróciła jej uwagę babcia tonemstraszliwie lodowatym. A mimo to dostrzegam zmianę obyczajów.Pan Darko i mo-ja wnuczka są mniej więcej w jednym wieku, zapewne mogli nawet razem chodzić doszkoły.W Krakowie. W Krakowie, się zaprzyjaznili podchwycił gorliwie wuj Filip. Doprawdy określa się to obecnie mianem przyjazni? zdziwiła się jadowicieciotka Iza. No to wszystko w porządku powiedziałam do Aukasza. Sam widzisz. Nic nie jest i nie będzie w porządku, dopóki pozostanie bodaj cień podejrzeniazarówno na tobie, jak i na tym młodym człowieku kontynuowała babcia niewzru-szenie. Muszę wiedzieć z całą pewnością, kto jest sprawcą czynu i jakie macie z nimpowiązania.Być może powinniśmy uczestniczyć w rozprawie sądowej.Przestałam słyszeć dalszy ciąg, bo zrobiło mi się niedobrze.Na litość boską! Nawetjeśli natychmiast zamkną dochodzenie, rozprawa odbędzie się najwcześniej za pół roku,a i to jeszcze tempo byłoby ekspresowe.I potrwa Bóg wie jak długo! I przez cały tenczas ja mam ich wszystkich mieć na głowie?! A gdzie, do pioruna, wtrynię własne dzie-ci.?!188Doszczętnie zdrętwiałam z przerażenia i już zaczęłam się zastanawiać, czy nie uciecpo prostu dokądkolwiek razem z dziećmi, kładąc krzyżyk na parszywym spadku.Nibymożna, tylko dokąd? Nie zmienię im przecież szkoły, nie porzucę pracy zawodowej, boz czego będę żyła, i nie sprzedam mieszkania z rodziną w środku! Rany boskie.!!!Na szczęście głuchota mi przeszła i zdołałam usłyszeć słowa wuja Filipa.Konie.Cośo koniach.Aha, nie mogą swoich koni zostawiać na tak długo.Oczywiście ktoś musitrzymać rękę na pulsie, chyba że uzyskają oficjalne oświadczenie władz.Daj im Bożezdrowie, tym koniom! Na rozprawę sądową zawsze można przyjechać podsunął zachęcająco wujIgnacy.Nadal mi było niedobrze, ale mój słuch przestał nawalać.Rozważali kwestię następ-nego przyjazdu, Aukasz i Rysio, który akurat przyszedł po zupny termos, wspólnymisiłami wyjaśniali im z wielką gorliwością, iż nasz wymiar sprawiedliwości bardzo nielubi działań błyskawicznych, przewlecze się to wszystko w nieskończoność, zamknię-cie śledztwa napotka straszliwe trudności, bo wmieszani w nie są rozmaici prominenci,z tych zdjęć wynika, że gliny już swoje wiedzą, ale z dowodami są w lesie. Nie odjadę stąd bez podjęcia wiążącej decyzji uparła się babcia. O, doprawdy, widać już przecież, że trafił swój na swego syknęła ciotka Izaz przekąsem, wbijając zły wzrok to w Aukasza, to we mnie. Gdzież tu jest miejsce najakieś wątpliwości? I uważasz, że ich nie aresztowali tylko tak dla niepoznaki? zadrwiła ciotkaOlga. No cóż.Jednakże. jąkał się wuj Filip. Niedomówienia.Ja bym powiedziałwszystko!Z rozpaczy wybuchło we mnie natchnienie i sama podjęłam wiążącą decyzję.Aukaszmiał numer komórki majora.Ile wysiłku mnie kosztowało zdobycie ukradkiem od niego tego numeru, ludzkie sło-wo nie opisze.Ktoś z nas ustawicznie był nagabywany, jeśli nie on, to ja, obydwoje wszakstanowiliśmy przestępczą atrakcję.Nadzór nad nami był niezbędny, zastanawiałam się,czy w ogóle pozwolą Aukaszowi iść do domu, pewnie nie, każą mu spać ze mną i będąpodsłuchiwać pode drzwiami.Jednego słowa między sobą nie mogliśmy zamienić!W rezultacie posłużyłam się Rysiem, który owszem, okazał się też podejrzany, alemniej.Miał prawo się oddalić.Pod pozorem zamykania za nim drzwi wyjaśniłam, coma zrobić, Rysio wrócił, drzwi za nim poszedł zamykać Aukasz, Rysio wrócił ponow-nie, poszłam zamykać za nim drzwi, świat zaczęły wypełniać wyłącznie drzwi do za-mykania.Za ostatnim razem Rysio nie musiał już wracać, za to ja zostałam z komórkąna schodach, chociaż, prawdę mówiąc, więcej sensu miałoby zamknięcie się w łazience.Nie byłam już zdolna do dbałości o sens.189 Panie majorze powiedziałam z jękiem. Na miłosierdzie pańskie.!* * *Przyszli z prywatną wizytą obaj, major Bieżan i porucznik Górski [ Pobierz całość w formacie PDF ]