[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo lubisz jak się to wywozi.— To tłumaczy pytającego faceta.— A owszem.Nawiązywali kontakty handlowe.Koniec z Mundziem, więcej nie mam.— Do ogłupienia mnie więcej nie potrzeba — stwierdziłam ze smętnym rozgoryczeniem i podniosłam się zza stołu.— W pierwszej chwili wydawało się to dość proste, Mundzio dopadł mapy z Hochenwalde, rąbnął twój zegar i wywiózł, koniec, pożal się Boże, zagadki.Ale teraz widzę, że to się rozrasta na wszystkie strony.Spróbujmy może jakoś to zestawić, zróbmy założenie i wyciągnijmy wnioski, co?— Spróbujmy — zgodziła się Alicja.— A propos zróbmy, jak już tam coś robisz, to dolej mi wody.Może być zimna.Od emocjonujących doznań zaschło mi w gardle, więc błąkałam się po kuchni za jej plecami, szukając czegoś do picia.Dolałam jej wody z dzbanka i zdecydowałam się na piwo.Przezornie wyjęłam z szafki dwie szklanki.Impreza zaczynała mnie intrygować coraz bardziej i nie zamierzałam tak łatwo rezygnować z uporządkowania tego całego chaosu.Jako kanwa naszych rozważań posłużyły notatki od chorego człowieka, wyjaśniające najwięcej i pasujące właściwie do wszystkiego.Rozpatrzyłyśmy je po kolei, usiłując powiązać ze sobą poszczególne elementy.Początek nie stwarzał trudności.Chory człowiek był na robotach, a Mundzio podobno szukał takich, co byli na robotach.Mógł się z nim zetknąć.Ziemie Odzyskane stanowiły podstawę afery, znajdowały się na plackowatej mapie, odnalezionej w jego rodzinnym domu, były terenem poszukiwań, objawiły się w nawiedzanej przez niego pracowni fotograficznej.Udział Mundzia nie ulegał najmniejszej wątpliwości.Kwestię Niemców pominęłyśmy, jako wyjaśnioną od dość dawna, nawet fakt, że do grabieżców zaliczali się nie wszyscy, nie zaprzątnął naszej uwagi.Dalej występowały mapy, zgadzało się, Mundzio podobno szukał także map, ponadto mapy w różnej postaci od początku pchały nam się w ręce wprost nachalnie.Jedna sprzedana…— Z nędzy sprzedał informację o tajemnicy, jak już był chory — przypomniała Alicja.— To musiała być właśnie ta mapa.Coś tam widocznie na niej było.— Ciekawe, komu sprzedał.Może też Mundziowi?— Nie wydaje mi się.Nie było o tym mowy, ale mam wrażenie, że raczej komuś innemu.Nie wiem dlaczego mam takie wrażenie, więc nie zadawaj mi głupich pytań, ale mam.Myślisz, że to ważne?— Nie wiem, wydaje mi się, że tak.Szkoda, że niczego na ten temat nie zapisałaś.— Nic na to nie poradzę.Co tam dalej?— Dalej zaczyna być gorzej.Ważny dokument…Rodzaju ważnego dokumentu nie odgadłyśmy, bo to mogło być wszystko, pozostał w zawieszeniu.Na dobrą sprawę od tego miejsca zaczęły się same wątpliwości, których jeszcze najmniej budził kuśnierz, automatycznie wychodzący z futer.— Tego kuśnierza mogłabyś lepiej pamiętać, skoro zetknęłaś się z nim osobiście — powiedziałam z niezadowoleniem i naganą.— On się tu pęta prawie równie intensywnie jak Mundzio.To może być kluczowa postać.— Syn kuśnierza — sprostowała Alicja.— Uważam, że i tak dużo pamiętam, był bardzo młody i antypatyczny.Szukał grobu matki…— Grobu może i szukał, ale wątpię czy matki…Uzgodniłyśmy w końcu, że szukanie grobu tylko symulował, w rzeczywistości mógł być na przykład owym lepszym ważnym facetem, przy czym nie sposób było odgadnąć, w jakim znaczeniu był lepszy.Tak zwany lepszy gość, czy może bez przenośni lepszy od tych gorszych.Gorszych zapewne nie brakowało, skoro istniała oszukańcza szajka…W tej kwestii Alicja nie miała wahań.— Mundzio, oczywiście — powiedziała z gniewną zaciętością.— Jeżeli istniała oszukańcza szajka, zapewniam cię, że Mundzio do niej należał.A jeżeli Mundzio należał do jakiejś szajki, to ta szajka musiała być oszukańcza.Jest to dla mnie jedyna pewna rzecz w tym całym kretyństwie.Zwróciłam jej uwagę, że stwierdzonych faktów mamy więcej.— Zdjęcia tych map zostały zrobione w znajomej ci pracowni, nie? Znalazły się u Mundzia, z czego wynika, że on je robił…— Albo Michałek.To Michałek przeszkadzał mi pstrykać po kątach i wlókł mnie do stołu, a nie Mundzio.— Mogli być w zmowie.Zdaje się, że w tamtych czasach byli zaprzyjaźnieni?— No owszem, byli.— I sądząc po tej blondynie, to Michałek zaniósł deskę do pana Seweryna, ale w końcu mapa znalazła się u Mundzia.Więc jednak on…— Jestem skłonna twierdzić, że ją ukradł — uparła się Alicja.— Zapewniam cię, że był do tego zdolny [ Pobierz całość w formacie PDF ]