[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mąż na mieście, nie wiadomo gdzie, szuka go przez komórkę. Skąd pan to wie? Od strażaków.Podsłuchałem, między sobą mówili, a mnie słabo przeganiali, bonawet im się podobało, że kręcę.Do reportażu jak znalazł! Sejf nakręciłeś? spytała żywo Martusia. Ten okopcony? Kajtek nakręcił, bo mnie się kaseta skończyła na zwalonym balkonie.Chociaż sejfpoleciał wcześniej.Strumień wody puścili i poszło, naruszony był.Ten balkon. Co tam jeszcze ludzie mówili? spytałam niecierpliwie. Różnie odpowiedziała mi Martusia z wielkim ożywieniem. Wątków mamytysiąc.Dzieci się bawiły petardami.Ktoś bombę podłożył, bo to łobuz i świnia.Sampodłożył, żeby pozbyć się żony. A gdzie ta żona była, jak wybuchło? W kuchni na parterze.Rozmawiała przez komórkę z przyjaciółką, rąbnęło, rzuciłoją pod lodówkę, zaczęła krzyczeć, że pożar, przyjaciółka przytomnie rozłączyła się z niąi natychmiast zadzwoniła do straży pożarnej.Inni ludzie też dzwonili. Gdyby chciał się pozbyć żony, powinien podłożyć w kuchni. Dla pewności podłożyłabym w kilku miejscach. Może nie miał tylu bomb uczynił przypuszczenie Pawełek. Mimo pracyw telewizji, nie mam rozeznania, skąd się bierze bomby i za ile.Chyba że sam produku-je, hobby takie. A w ogóle w żonę wątpię podjęła Martusia. Całkiem atrakcyjna blondynka,taka z drugiego rzutu.Już odnowiona.Czekaj, to nie wszystko.Włamywacz chciał siędostać do sejfu, okraść go i przesadził z wybuchem.Facet miał tajne papiery, ktoś chciałje spalić, żeby ślad nie został.Miał wroga osobistego, strasznie się kłócili, słychać byłoprzez okno.Instalacja gazowa nawaliła, ale to był pogląd odosobniony, bo skąd gaz napiętrze, gaz, według opinii społecznej, wali od dołu.Mafia go namierzyła przez zemstę55za mnóstwo różnych rzeczy, bardzo szeroki wachlarz suponowali.Coś jeszcze.? Nie,chyba więcej nie usłyszałam. I tak niezle pochwaliłam. Wybór mamy, że hej, coś się dopasuje. A, jeszcze! Jakiś tu bywał, teraz też przyszedł, patrzył, wcale nie pomagał i uciekł.To jest opinia jednej baby, bardzo upartej.Miała przenikliwy głos, więc się wyróżniała.Uciekł w tę stronę, ku tobie.Zgodziłam się i na tę wersję.Proszę bardzo, facet z garbatym nosem.Zaczął mi nawetbardzo dobrze pasować do zaplanowanego tekstu.Gdzie ja go, do diabła, przedtem wi-działam.? Wątpliwości, czy szukać podobnego aktora, czy też nie zawracać sobie głowyaparycją, na razie dałam spokój. A kto to w ogóle jest, ten jakiś, co tam mieszka? spytałam Pawełka. Jakiś ekonomista odparł bez namysłu. Doradca wszędzie.No, w każdym razie w paru instytucjach.Tak zeznała żona. Ekonomista nam się nada? zatroskała się Martusia.Zapewniłam ją, że lepiej niż cokolwiek innego.Określenie szerokie, z zawodem eko-nomisty możemy zrobić wszystko, co tylko nam wpadnie do głowy.Tajemnice finanso-we ma taki w małym palcu, machlojki wyłapie, może je nawet sam popełniać, coś mutam dołożymy i wtrynimy go do telewizji, no, nie jako prezentera, to pewne, ale jako, naprzykład, pokątnego doradcę.Takiego z boku.Jeśli pokątny, to już nie świetlany, szan-taż, można powiedzieć, sam się pcha. I ten człowiek zaskarży nas pózniej do sądu za zniesławienie powiedziała nie-spokojnie. A niechby! Ty masz pojęcie, jaka reklama za darmo? Odwołamy w prasie i zapła-cimy tysiąc złotych na bezpańskie psy.%7łałujesz psom.?! No coś ty.? Nawet i dziesięć tysięcy, telewizja przez to nie zbiednieje!Dobił do nas Kajtek, któremu też się wreszcie skończyły kasety.Promieniał sukce-sem zawodowym. Jak ślepej kurze ziarno oznajmił radośnie. Szkoda tylko, że nie zdążyłem nasamo rąbnięcie, bo podobno dach się pięknie podniósł i usiadł z powrotem, a rozwali-ły się ściany na górze.Od razu wymyśliłam konstrukcję i rodzaj materiałów budowlanych, z jakich towszystko zostało wykonane, ale na razie nie rozwijałam tego tematu.Kajtek pękał za-dowoleniem..i wcale nie rozhajcowało się od pierwszej chwili, tylko stopniowo, zdążyłem aku-rat na apogeum.Cała akcja straży wyszła perfekcyjnie, ponadto ludzie dookoła zrobiliprzedstawienie, że lepiej nie można, facetka w tym domu obok zaczęła przez okna po-ściel wyrzucać, ten naprzeciwko biegiem krzesła wynosił i próbował przepchnąć przezdrzwi pianino.56 Pianino? zdziwiła się Marta. Nie kolumny albo co? No właśnie, pianino.Nie do wiary, jakie głupoty ludzie robią.W dodatku niepo-trzebnie, bo od razu było widać, że obok i naprzeciwko nie ma żadnego zagrożenia.Naostatnich klatkach mam to pianino, jak je próbuje wepchnąć z powrotem, ugrzęzło muw drzwiach, a dzieci przełaziły wierzchem i widać, jaką miały uciechę [ Pobierz całość w formacie PDF ]