[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To uważasz, że co zrobimy? Musimy się chyba zastanowić? - Nie potrzeba,już się zastanowiłem.Musi być cieńsze.Ze dwa razy.Za dużą dziurę zostawia ita guma, żeby nie wiem jak chciała, nie może się zejść.Zaraz jutro załatwię zBartkiem, chyba że jeszcze dzisiaj zdążymy, ale najpierw bym kupił ciupagę.Jużwidać, że tak ogólnie wychodzi całkiem niezle.-No to, co do tego faceta zparasolem, nie ma dwóch zdań - oznajmił Bartek bezapelacyjnie, kiedy jeszczetego samego wieczoru Pawełek opowiedział mu wszystko.- On nie tylko chciałkrótsze, ale i cieńsze.Głowę daję, że się czaił na opony! Zaraz zapytam ojca.- Nie, czekaj! - powstrzymał go Pawełek.- Zastanówmy się.- To może po drodze- przerwał mu Bartek.- Ojciec jest w warsztacie, idę właśnie do niego, bo matkamówi, że znów zapomni przynieść noże od maszynki do mięsa.Co szkodzi, chodz,pójdziemy razem.-.a ciśnienie w TIR-ach jest większe niż w osobowych -kontynuował posępnie Pawełek po drodze.- Nie daj Boże, jak świśnie, to się niepozbieramy.- Siedem atmosfer - wtrącił z troską Bartek.-No więc właśnie.I jeszcze musimy wiedzieć, ile przejedzie, znaczy, rozumiesz,jak wolno to powietrze będzie schodziło, żeby na przykład w razie czegozawiadomić gliny.Sami ich łapać nie będziemy, moja siostra ci mówiła.- Onaniegłupia, ta twoja siostra.Myślałem, że z dziewuchą w ogóle nie ma co gadać,ale z nią można.I jeszcze macie psa, cała szkoła wie, że on jestnadprzyrodzony.Napuścicie go jakoś? Bo o tym mowy nie było.Przez krótką chwilęPawełek zastanawiał się, w jaki sposób można by wykorzystać Chabra w tejantyzłodziejskiej akcji.Od razu doszedł do wniosku, że po pierwsze, z pewnościąrozmaicie, a po drugie, bez Janeczki tej kwestii w pełni nie rozstrzygnie.Porozumienie z psem osiągała najlepiej ze wszystkich.- Bez psa się nieobejdzie, to pewne - rzekł z przekonaniem.- Z tym że jeszcze nie wiem jak.Najpierw załatwmy narzędzia.- Mamy w warsztacie coś takiego.- zaczął Barteki umilkł.Zza skrzyżowania usłyszeli alarmowe wycie.Nie było w tym nicnadzwyczajnego, wielokrotnie samochody wyły bez powodu, zdarzały się instalacjetak dziwnie urządzone, że włączały się od byle czego i właściciele prawieprzestawali już zwracać na to uwagę.Na wszelki wypadek jednakże obaj nadstawiliuszu i przyśpieszyli kroku.Zaledwie skręcili, ujrzeli zatoczkę z parkingiem.Obok jednego samochodu kręciło się dwóch ludzi.Jeden z nich otworzył drzwiczki,wsiadł szybko, wycie trwało jeszcze przez chwilę, po czym wreszcie umilkło.Pawełek i Bartek, bez wzajemnego porozumienia, przykucnęli równocześnie,podkradli się bliżej, pomiędzy innymi samochodami.Drugi osobnik obiegł samochódi wsiadł od strony pasażera.Niby nic w tym nie było, ale jednak.-Kurczędzikie! - szepnął Bartek gniewnie.- Niech ja porosnę tatarakiem.Volkswagen, widzisz? Ja bym tego.No, wiesz,na wszelki wypadek.- Nie ma sprawy - odszepnął żywo Pawełek.- Zapomniałem jej oddać parasolkę.Samochód wycofał się z zajmowanego miejsca i zatrzymał na moment, żeby zmienićkierunek i pojechać do przodu.Pawełek zdążył wykorzystać tę chwilę.Prześlizgnął się za najbliższym polonezem, ukryty w jego cieniu, podczołgał najezdnię, wykonał błyskawiczny ruch do przodu parasolką Janeczki.Stracił przytym równowagę, dzięki czemu ruch zyskał dodatkowy rozpęd.Cichy syk zabrzmiał wjego uszach przerazliwie.Na czworakach, w okropnym pośpiechu, tyłem wrócił doBartka.Ludzie w samochodzie jakoś nic nie usłyszeli, ruszyli i na siadającymkole przejechali aż do końca parkingu.Tam dopiero wyraznie poczuli, że coś jestnie w porządku.Chłopcy z dużym zainteresowaniem wysłuchali ich krótkiegoprzemówienia.- liii tam - mruknął wzgardliwie Pawełek.- W kółko mówią to samo.Już słyszałem lepsze.- Tylko łba nie wystawiaj - ostrzegł Bartek [ Pobierz całość w formacie PDF ]