RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zoraida, na wpół mdlejąc, padła w ramiona Ruya; ale opanowała siępo chwili i ze spuszczonym wzrokiem poszła ze wszystkimi w stronę barki; było już popółnocy, czas najwyższy, by odbić.Na pokładzie wyjęto Hadżi Muradowi knebel i zdjęto więzy, grożąc zarazem, że jeśli wydajakikolwiek dzwięk, życie postrada.Maur był posłuszny, wzdychał jedynie żałośniepopatrując na córkę w objęciach chrześcijanina.Ta ze swej strony błagała Ruya, by zwróciłwolność jej ojcu i reszcie Maurów, bo nie może patrzeć na nieszczęście ojca zniewolonego zajej przyczyną.Ruy przyrzekł, że wypuści i ojca swej przyszłej żony, i pozostałych,wytłumaczył jednak, że nie może tego uczynić w tej chwili, bo Maurowie podniosą alarm iucieczka, tak pomyślnie rozpoczęta, zostanie udaremniona.Skoro jednak przybiją dojakiegokolwiek bezpiecznego lądu, zaraz zwolnią Hadżi Murada i całą resztę.Zoraidazgodziła się na te argumenty.Kapitan dał znak, wioślarze jęli robić wiosłami, i barkapomknęła po falach; kiedy zaczęło dnieć, była już na pełnym morzu; wtedy zerwał się dobrywiatr, rozwinięto więc żagle i porzucono wiosła, barka zaś płynęła dalej z szybkością ponadośmiu mil na godzinę.Wtedy to, na pełnym morzu, stary Maur rozpłakał się gorzko i nie wierząc zapewnieniom,że zostanie zwolniony, błagał, by wyznaczono okup za niego i córkę, a jeśli nie, toprzynajmniej za córkę, która jest dla niego wszystkim i gotów sam zginąć, byleby wiedział, żejej się nie stanie nic złego.Zoraida rzuciła się do ojca, przytuliła, płaczowi jego rzewniezawtórowała.Ale raptem on odepchnął córkę najukochańszą i z błyskiem podejrzliwości woku zapytał, co by jej strój odświętny miał znaczyć i klejnoty, którymi się ozdobiła.Pięknapanna nie odpowiadała mu ani słowem, a na twarzy Hadżi Murada widać było coraz większąboleść i pomieszanie.Wreszcie poturczeniec odpowiedział Maurowi, że córka znajduje się tuz własnej woli i że ona to  tak się wyraził  była ostrzem, które przecięło pęta obecnych nastatku chrześcijan. Czy to prawda, córko?  zapytał Maur.Potwierdziła z opuszczoną głową. Więc zmieniłaś wiarę i pierwszym twym czynem było wydanie ojca w ręcenieprzyjaciół? Chcę być chrześcijanką  odrzekła  ale to nie ja wydałam cię w niewolę, jenonieszczęśliwy przypadek; a niewola twa wnet się skończy.Nie wysłuchał nawet do końca zdania i rozpaczą gnany rzucił się z niezwykłą szybkościągłową w dół do morza.Przed utonięciem, którego pragnął w tej chwili całym zrozpaczonymsercem, uchroniła go jednak obszerna szata, którą nosił, rozłożyła się bowiem na wodzie imarynarze chwycili za poły, wyciągając nieprzytomnego i wpółutopionego z odmętu.Pojakichś dwóch godzinach przyszedł do siebie, a było to w chwili, gdy wiatr się odwrócił ipchnął statek ku pewnemu przylądkowi, ciągle jeszcze afrykańskiemu, choć już dośćodległemu od Algieru, skąd wypłynęli.Zatrzymawszy się tu w małej zatoczce, zbiegowiewysadzili na brzeg wszystkich Maurów, a pomiędzy nimi ojca Zoraidy, który, imprzytomniejszy, tym bardziej napełniał się jakimś gorzkim szaleństwem, wołając: I czemuż to mniemacie, chrześcijanie, że ta zła niewiasta chce, byście mi przywróciliwolność? Nie zna ona miłości ni litości dla ojca, wrogiem mym jest okrutnym, a z wamiucieka nie dla religii, w którą mocniej by uwierzyła nizli w tę, w jakiej wzrosła, lecz dlaswobody pohańbienia duszy i ciała!93 Dalej, zaś wprost złorzeczył Zoraidzie, przeklinał godzinę, w której ją spłodził, orazwszelkie starania i pieszczoty ojcowskie; tarzał się przy tym po ziemi, rwał włosy i targałbrodę; statek zaś na nowo oddalał się już od lądu; wtedy Hadżi Murad zaczął raptem wołać,że wszystko córce wybaczy, jeżeli jeszcze wróci do niego; a ona, stojąc na pokładzie, płakałacicho, powtarzając, że nie może inaczej postąpić, bowiem Najświętsza Maria Panna, oddziecka uwielbiana, ją wzywa; ale tego już Hadżi Murad nie słyszał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl