[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Waldemar kłócił się z panem Sobiesławem o Kujawskiego, grał go oczywiście, za co pan Sobiesław czynił mu wyrzuty.Sam preferował Terencjusza, co osobiście uważałam za idiotyzm, skłonna mniemać, iż typował po pijanemu, aczkolwiek pan Sobiesław przez całe osiemdziesiąt siedem lat swojego życia podobno nigdy nie był pijany.Alkoholu używał obficie, ale z umiarem.Pan Edzio czepiał się Diody, podobno Białas powiedział komuś w tajemnicy, że wygrywa na pewno.- Jak powiedział, że wygrywa, to go nie ma nigdzie - zaopiniował pułkownik.- Żebym wiedział, że powiedział, do ręki bym go nie wziął.- Bloki się rwą na dwa cztery - oznajmił ktoś, kto przyszedł z dołu w ostatniej chwili.- Ciekawe, który nie przyjdzie - mruknęłam.- Pewnie Sarnowski.Start się nieco przeciągnął, Simona za skarby świata nie chciała wejść do maszyny, Kujawski zsiadł z Irkucka i weszli do boksu każdy oddzielnie.Diodę wepchnęli tyłem.Ruszyły w końcu i Szakłak od razu stracił cztery długości.- Sarnowski trzyma się w kupie? - spytała Maria niespokojnie.- Trzeci idzie - odparłam.- Nic nie rozumiem, jak on chce to zrobić, żeby przegrać? Bandy się trzyma, nawet wyłamać nie da rady.- Na prostą wyprowadza Irkuck - powiedział głośnik.- Druga Andiną.Więcej nie usłyszałam, chociaż głośnik wisiał tuż nad moją głową.Waldemar zerwał się z miejsca.- Dawaj, Bolek!!! - ryknął straszliwie.- Gówno Bolek!!! - zagłuszył go ktoś za mną.- Dawaj, Jasiu!!!- Sarnowski! - krzyknęła Maria.- Popatrz! Idzie!!!Andina wyprzedziła Irkucka, szły prawie razem, od bandy zaczęła wychodzić Kosmitka, Sarnowski jechał genialnie.Wysunął się do przodu, w dwóch trzecich prostej już miał dwie długości przewagi, pruł jak maszyna, w dodatku nie tylko nie poganiał, ale trzymał ją kurczowo, Kosmitka szła sama z siebie jak jej matka i babka.Zachwyciłam się, chociaż łamała mi wszystko.Andina zostawiła Irkucka z tyłu, podeszła do tej Kosmitki, ale widać było, że sprawa jest beznadziejna, Kosmitka, hamowana z całej siły, o trzy długości pierwsza, Andina za nią.- Zdaje się, że wygrałam - powiedziała w zadumie Monika Gąsowska za moimi plecami.Przyświadczyłam.- Owszem.W przeciwieństwie do mnie.Tyś kończyła Sarnowskim! - zwróciłam się do Marii.- Do spółki z Mieciem.A nie chciałam go grać! Sarnowski przyszedł jako faworyt, nic nie rozumiem! Samym jednym, czekaj, czy ja tego nie zgubiłam.- Mam! - ogłosił Jurek.- Cholera! Andinę też miałem.- Andinę to i ja miałam.- I ma pan swojego Bolka - wytykał Waldemarowi pan Sobiesław.- Który był, trzeci.?- A pan ma swojego Terencjusza! - zdenerwował się Waldemar.- Bolek chociaż trzeci, a ta pańska siódemka ostatnia!- Ostatni Szakłak - sprostowałam.- Siódemka szósta.- Przeszedłem! - wołał pan Zdzisio.- Teraz kończę czterema!- Jak myślisz, dadzą ze dwa miliony? - spytał Jurek, żywo zainteresowany.- Dwa pierwsze dzikie fuksy, mogą dać i trzy.A tu, sam słyszałeś, dwa konie były grane.Podobno Białas dawał siebie.- I Bolka grali, nie wiem dlaczego, ja go wyrzuciłem.Może i dadzą, trzy to nie, ale jakieś dwa i pół.Zapisałam wyniki i przypomniałam sobie o Monice Gąsowskiej.Triplę i kwintę szlag mi trafił, porządku z Sarnowskim nie grałam, szansę mogły się pojawić przede mną dopiero w czwartej gonitwie.Trupem nie padłam, bo na klęskę byłam z góry nastawiona, od lat przysięgałam sobie trzecią gonitwę grać ścianą i od lat przysięgi nie dotrzymywałam.Przyzwyczajenie złagodziło uczucia.Za triplę dali dwa miliony osiemset z groszami, Jurek się ucieszył.Porządek wypadł średni, dziesięć tysięcy dwieście: Monika Gąsowska znalazła się na niezłym plusie, Maria z Mieciem również.- Miecio od tej tripli wyzdrowieje do reszty - orzekłam z przekonaniem.- Idziecie dalej?- Aż się dziwię, ale owszem.Jednym przechodzę, dwoma kończę, te dwa Mieciowe, a ten jeden mój.Wolę skończyć, bo od Sarnowskiego tripla strasznie spadnie.- Szczególnie, jeśli wygra Kujawski.A coś mi się widzi, że on wygra dwa razy.Będzie dubla Wróblewskiego i nie powiem, co zapłacą, bo mi się nie chce wyrażać.- Nie wiem, czy będzie, bo go teraz nie było.Miał szansę na triplę.- Jaką szansę?! Nie widziałaś, jak ta Kosmitka przyszła?! Gdzie on miał tę szansę?!- A gdyby Sarnowski nie pojechał.?- Gdyby Sarnowski nie pojechał, to ja bym wygrała.Do grobu mnie ten padalec wpędzi, żebym ja wiedziała, co on myśli, wygrywałabym raz za razem!Nagle uświadomiłam sobie osobliwe zjawisko.Kopenhaskich koni nie znałam już od lat, w Kanadzie byłam na wyścigach trzy razy w życiu.I tam, w siedemnastu koniach płatnych w jedną stronę umiałam trafić, nie dość że porządek, ale tiersa! Pojedynczymi końmi rok wcześniej trafiłam 6-5-8 za jedne pięć koron, wywlokłam Alicję na wycieczkę do Paryża, gdzie w sierpniu można było życie stracić z gorąca, w Kanadzie trafiłam porządek za 400 dolarów, a tu, patrząc na te konie trzy razy w tygodniu, mając ich karierę czarno na białym w sześciu koniach płatnych w dwie strony, nie jestem w stanie odgadnąć, co wygra! Co się dzieje, do pioruna ciężkiego.?!Długo się zastanawiać nie musiałam.Bez wielkiego wysiłku przypomniałam sobie, że nie kariera konia na tych piekielnych wyścigach jest ważna, tylko układy ludzkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]