[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego.Dlaczego ktoś zrobił coś takiego Mandy, iw ogóle dlaczego można coś takiego zrobić człowiekowi? Nie rozumiem.Trzeba byćpotworem, żeby kogoś spalić żywcem.- Oddychała teraz płytko i urywanie.- Musiała strasznie cierpieć.- Tania zaczęła płakać, szlochała z twarzą ukrytą w dłoniach.Hunter wstał z sofy i ukląkł przed nią.- Naprawdę bardzo mi przykro, Taniu.- Położył jej dłoń na ramieniu.- Wiem, że todla ciebie bardzo ciężki okres i jesteśmy wdzięczni za to, że z nami porozmawiałaś.Otworzyły się drzwi do mieszkania i wszedł mężczyzna po czterdziestce, w dobrzedopasowanym granatowym garniturze, białej koszuli i prążkowanym krawacie.Był wzrostuGarcii, w dobrej formie.Zatrzymał się na sekundę, ogarniając wzrokiem to, co się dzieje wpokoju.- Taniu, wszystko w porządku? - spytał, rzucając skórzaną aktówkę i podchodząc doniej szybko.Tania uniosła głowę.Oczy miała podkrążone i zaczerwienione.- Nic się nie stało, Doug.Hunter wstał i zrobił mu miejsce.- To mój mąż - powiedziała Hunterowi i Garcii.Odwróciła się do Douga.- Todetektywi z wydziału zabójstw - wyjaśniła.Hunter i Garcia próbowali się przedstawić, ale Doug nie słuchał.- Co wy, do cholery ciężkiej, robicie? - spytał podniesionym głosem.- Nie widzicie,jak ona cierpi?- Bardzo nam przykro, panie Riggs - powiedział Hunter.- W porządku, Doug - wtrąciła się Tania.- Oni tylko wykonują swoją robotę, a ja chcęim w miarę możliwości pomóc.- Ale ty nic nie wiesz.Mówiłaś, że nawet nie widziałaś tego mężczyzny.- Wszelkie informacje zawsze nam pomagają, panie Riggs - powiedział Hunter,cofając się o krok.- Tania powiedziała nam sporo o Amandzie Reilly, co na pewno pomoże wśledztwie.Doug otoczył Tanię ramionami.- Powinienem był dzisiaj zostać z tobą w domu.Nie możesz być sama, a już na pewnow tym stanie nie powinnaś być przesłuchiwana przez policję.- Rzucił Hunterowi i Garciipełne wściekłości spojrzenie.- Nie jestem niepełnosprawna, Doug, tylko roztrzęsiona.- Bardzo nam pomogłaś, Taniu - powiedział Hunter i dał znak Garcii.- Musimy jużiść.Bardzo ci współczujemy, ale zastanawiam się, czy mógłbym zadać jeszcze dwa pytania.Tania skinęła głową, pomimo irytacji Douga.- Wciąż nie możemy znalezć torebki Mandy.Chcielibyśmy rozejrzeć się po jej domu.Wiesz, czy miała w biurze zapasowe klucze?Tania otarła łzy wierzchem dłoni i patrzyła przez chwilę na Douga.- Tak.W dolnej szufladzie.Wciąż się zatrzaskiwała od zewnątrz, więc od pewnegoczasu ma zapasowy klucz w biurze na wszelki wypadek.Hunter skinął głową.- Sprawdzimy.I ostatnia rzecz.Czy Mandy była katoliczką?Tania nerwowo pokręciła głową.- W ogóle nie była religijna.Chyba nie wierzyła w Boga.A dlaczego pytasz?- Tylko się zastanawiam.- Hunter uśmiechnął się do niej uspokajająco i położyłwizytówkę na stoliku do kawy.- Jeśli przypomnisz sobie coś, co według ciebie będzie ważne,nieważne co, dzwoń do mnie o każdej porze.Tania przez kilka sekund nie spuszczała wzroku z wizytówki.- Przykro mi, że nie mogłam bardziej pomóc.Hunter i Garcia wstali z kanapy i ruszyli ku drzwiom.- Czekajcie! - zawołała nagle Tania.- On ją nazywał Mandy.- Co to znaczy? - spytał Hunter.- Przez telefon, kiedy dzwonił, żeby powiedzieć, że się spózni na oglądanie domu,przywitał się ze mną, a pózniej zapytał: Czy mogę rozmawiać z Mandy?.Rozdział 55Claire Anderson, odkąd tylko pamięta, chciała pisać reportaże.Urodzona w Hailey wstanie Idaho, była dziewczyną z prowincji o mentalności kobiety z wielkiego miasta.Jejrodzice wciąż mieszkali w Hailey i mieli wyrazny regionalny akcent.Claire uczyła się bardzodobrze, ale chłopcy się za nią nie oglądali, bo była duża.Bardzo wcześnie się zaokrągliładzięki wyjątkowemu talentowi jej matki do pieczenia przepysznych ciast i ciasteczek.Kiedykończyła liceum, była okrąglutka jak pączek.Dzięki doskonałym stopniom mogła wybierać spośród najlepszych uniwersytetów.Poszła na uniwersytet stanowy Idaho w Boise po prostu dlatego, że chciała być blisko domu.Domem było Hailey, ale jej kojcem, w którym się bawiła, było wielkie miasto - tam po razpierwszy spróbowała narkotyków i podjęła decyzję, że to nie dla niej.Miejsce, w którymstraciła z kimś dziewictwo, widziała tylko dwa razy.Jak również miejsce, w którympostanowiła, że już nie chce mieć nadwagi.Z determinacją godną lepszej sprawy zmieniłanawyki żywieniowe, po czym schudła do niecałych sześćdziesięciu kilogramów.Jejprzemiana była zadziwiająca, z dziewczyny, na którą nikt nie chciał spojrzeć, zmieniła się wkobietę, z którą każdy chciał pójść do łóżka.Studia skończyła z wyróżnieniem i zaproponowano jej pracę w Idaho Statesman -największej gazecie w Boise.Tam właśnie, w redakcji, poznała Noaha Jonesa, reportera z LosAngeles, który pracował jako wolny strzelec.Obiecał jej, że wstawi się za nią u przyjaciół w LA Times.Musiała się za to z nim przespać, ale Claire uważała, że to niewysoka cena zamożliwość pracy w jednej z największych gazet w Stanach Zjednoczonych.Claire przycupnęła na biurku Matta Pasąuiera.Pasąuier był legendą dziennikarzyśledczych w Los Angeles.Stara szkoła, patrzył na wszystkich z góry, sporo pił i w pogardziemiał studia dziennikarskie, ale był bardzo bystry i lubił Claire.Miała w sobie coś, czego niewidział przez lata - surową ambicję i pasję dziennikarską.Nie robiła tego dla pieniędzy.- No dobra, w czym problem? - Pasąuier odstawił kubek z kawą i oparł się na krześle.- Coś robię nie tak - powiedziała głosem, w którym słychać było pogodzenie się zklęską.- Nie potrafię odpowiednio przedstawić tej historii, a teraz wdała się w to wszystkotelewizja.- Rozumiem, że poznałaś Roberta Huntera.To znaczy, poznałaś go dokładnie.Claire skinęła głową.- Spławił mnie.Pasąuier zaśmiał się dziwacznie, ale wyraznie się ożywił.- Próbowałaś go uwieść? O, Claire, Robert wyczuł cię na kilometr.On nie łapie się natakie sztuczki.- Szkoda, że mi tego nie powiedziałeś kilka dni temu - odparła, rozglądając się popokoju redakcji.Wszyscy byli zajęci, gapili się w ekrany komputerów albo rozmawiali przeztelefon.- Coś ci powiem, ale chodzmy pogadać gdzie indziej - rzucił Pasąuier, odsuwającswoje krzesło na kółkach od biurka i wstając.Rozejrzał się ponuro po pokoju redakcyjnym.-To miejsce mnie przygnębia [ Pobierz całość w formacie PDF ]