[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poirot ujął mnie pod ramię i pociągnął ku wyjściu.W drzwiach odwrócił głowę i rzekł:- Widzi pani, że wiem o wszystkim.Należy skończyć tę farsę.W jego glosie słychać było pogróżkę.Panna Penn, kredowo blada, kiwnęła tylko głową.Poirot rzekł do dziewczyny:- Mademoiselle, jest pani młoda i urocza.Ale jeśli będzie się pani wdawać w takie sprawki, pani młodość i urok zwiędną za kratami więzienia.A szkoda by było, mówie to pani ja, Herkules Poirot.Z tymi słowami wyszedł na ulicę, a ja, zdumiony, podążyłem za nim.- Od samego początku byłem zainteresowany tą sprawą, mon ami.Zauważyłem, że dziewczyna nagle zwróciła uwagę na tego młodzieńca, kiedy powiedział, że rezerwuje bilet tylko do Monkhampton.Dlaczego tak ją to zainteresowało? Nie był przystojny, żadna kobieta się za nim nie obejrzała.Kiedy wsiedliśmy do autokaru, miałem wrażenie, że coś się stanie.Kto widział, jak ten mężczyzna zabierał bagaż? Tylko mademoiselle, a przypomnij sobie, że wybrała miejsce naprzeciw okna - to bardzo nietypowy wybór jak na kobietę.Potem przyszła do nas z historyjką o rabunku; wyłamanie zamka w kasetce to kompletny bezsens, jak już ci mówiłem.A po co to wszystko? Pan Baker Wood kupił kradziony towar.Miniatury wrócą do panny Penn, która je sprzeda i zarobi tysiąc funtów zamiast pięciuset.Przeprowadzam dyskretny wywiad i dowiaduję się, że ma kłopoty finansowe; sytuacja jest krytyczna.Mówię sobie: dziewczyna i jej ciotka są w to wmieszane.- Nie podejrzewałeś wcale Nortona Kane?- Mon ami! Z tym wąsem? Kryminalista jest albo gładko ogolony, albo ma porządne wąsy, które w każdej chwili może zgolić.Ale co to była za okazja dla sprytnej panny Penn! Kiedy ta drobna starsza kobieta z delikatna różową cerą wyprostuje się, włoży duże buty, “poprawi” sobie cerę kilkoma pryszczami i na koniec przyklei kilka włosów nad górną wargą, pan Wood mówi: “kobieta o męskim typie urody”, a my natychmiast myślimy: “przebrany mężczyzna”.- Czy ona naprawdę pojechała wczoraj do Charlock?- Z pewnością.Może pamiętasz, jak mówiłeś mi, że pociąg wyjechał stąd o jedenastej, a do Charlock Bay przybył o drugiej.Pociąg powrotny, ten którym wróciliśmy, jedzie jeszcze szybciej.Wyjeżdża z Charlock pięć po czwartej i jest na miejscu kwadrans po szóstej.Naturalnie, w kasetce wcale nie było miniatur, zamek został artystycznie zepsuty przed podróżą.Mademoiselle Mary miała tylko znaleźć naiwniaków, którzy będą jej współczuć i pomogą uroczej kobiecie w nieszczęściu.Ale jeden z tych naiwniaków nie był naiwny.To był Herkules Poirot!Nie spodobał mi się wniosek, który sam się narzucał.Pośpiesznie zmieniłem temat:- Zatem, kiedy powiedziałeś, że pomagasz obcemu, celowo mnie oszukiwałeś.Inaczej nie da się tego nazwać.- Nigdy cię nie oszukuję, Hastings.Sam się oszukałeś.Mówiłem o panu Bakerze Wood, który jest obcy w tym kraju.- Twarz Poirota spochmurniała.- Kiedy tylko pomyślę o tych naciągaczach, żądających tej samej zapłaty za bilet do Charlock Bay, co za powrotny, krew się we mnie gotuje! Baker Wood nie jest miłym człowiekiem, ale to obcokrajowiec! A my, obcokrajowcy, Hastings, musimy się popierać.Jestem po stronie obcokrajowców!Tajemnica Market Basing- Nie ma jak wieś, prawda? - zauważył inspektor Japp, w jak najbardziej prawidłowy sposób wdychając głęboko powietrze przez nos i wydychając ustami.Poirot i ja chętnie zgodziliśmy się z nim.Pomysł wyjazdu na weekend do małego miasteczka Market Basing zrodził się w głowie inspektora Scotland Yardu.Prywatnie Japp był zapalonym botanikiem, a o maciupeńkich kwiatkach z niewiarygodnie długimi łacińskimi nazwami (które czasem bardzo dziwnie wymawiał) potrafił rozprawiać z jeszcze większym entuzjazmem niż o sprawach zawodowych.- Chodzi o to - wyjaśnił Japp - żeby nikt nas nie znał i żebyśmy my nikogo nie znali.To życzenie jednak się nie spełniło.Okazało się, że miejscowy posterunkowy został tu przeniesiony z wioski odległej o piętnaście mil, w której kiedyś zdarzył się wypadek otrucia arszenikiem, i z tej okazji zetknął się z inspektorem Scotland Yardu.Na szczęście radość posterunkowego ze spotkania z “wielkim” człowiekiem pomnożyła tylko zadowolenie Jappa i kiedy i w niedzielę zasiedliśmy do śniadania w jadalni wiejskiej gospody, do której w promieniach słońca zaglądały przez okna wąsy wiciokrzewu - mieliśmy jak najlepsze nastroje.Jajka na bekonie smakowały wyśmienicie, kawa była trochę gorsza, ale na szczęście gorąca.- Co za życie - westchnął Japp.- Kiedy przejdę na emeryturę, zamieszkam na wsi, jak tutaj.Z dala od zbrodni.- Le crime, il est partout[58] - zauważył Poirot, biorąc zgrabną prostokątną kromkę chleba i marszcząc brwi na widok wróbla, który bezczelnie przycupnął na parapecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]