[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kate i Chrisposzli w jego ślady.Po chwili usłyszeli bełkotliwy pijacki śpiew. Piwo pomagadrzemać przy ogniu, piwo pomaga moczyć się w bagnie. brzmiały słowapiosenki.W kółko powtarzały się te same zwrotki.Prosta piosenka skojarzyła się Kateze współczesną rymowanką: Było morze, w morzu kołek..Nie zdziwiło jej,że rozróżnia tylko kilka męskich głosów.Najprawdopodobniej żołnierzom kazanoczynić jak największy hałas, tak aby wydawało się, że przy wszystkich ogniskach267obozują grupy podpitych ludzi.Marek dał im znać, że muszą się wycofać, a gdy przeszli kilkadziesiąt me-trów, skręcił w lewo i poprowadził dalej od rzeki.Wkrótce wyłonili się z zaroślii ponownie wyszli między pola uprawne.Kate zorientowała się, że rano spoglą-dała na tę samą okolicę z brzegu lasu.Kilkaset metrów po lewej widać było kilkasłabych świateł padających z okien klasztornego budynku.Widocznie niektórzymnisi pracowali także w nocy.Chris wskazał klasztor i zrobił pytający gest: Dlaczego nie idziemy tam odrazu?Marek złożył dłonie i oparł na nich głowę: Bo wszyscy śpią.Hughes wzruszył ramionami: I co z tego?Andre wykonał pantomimę, obrazującą zrywanie się z łóżek, alarm, zamie-szanie.Chciał dać do zrozumienia, że niepotrzebnie narobiliby szumu, dobijającsię do klasztoru w środku nocy.Chris znowu wzruszył ramionami: I co z tego?Marek pokiwał palcem: Nic by to nam nie dało.Przekazał ruchem warg: Rano.Hughes westchnął.Poszli dalej w stronę zabudowań.Na skraju wioski natknęli się na spalonąchałupę, z której pozostały okopcone ściany i zwęglone resztki szkieletu dacho-wego.Skręcił w stronę otwartych drzwi.Nawet w ciemności widać na nich byłozłowieszcze krwawe smugi.Wnętrze chaty porastała bujna trawa, w której walały się gliniane skorupy.Ma-rek zaczął wodzić palcami wśród kęp darni i po chwili wyciągnął dwie nadtłuczo-ne miski.Kształtem i wielkością przypominały nocniki.Postawił je na zwęglonejramie okiennej. Chcesz tu spać? Gdzie? spytała szeptem Kate.Wymownie wskazał pal-cem na ziemię. Dlaczego nie możemy iść do klasztoru?Noc stawała się coraz zimniejsza.Byli też głodni.Kate marzyła, by znalezćsię gdzieś pod dachem. To zbyt niebezpieczne odparł Andre. Prześpimy się tutaj.Ułożył sięw trawie i splótł dłonie pod głową. Dlaczego niebezpieczne? nie dawała za wygraną. Bo ktoś ma implant syknął. A w dodatku wie, dokąd zmierzamy.Chciałbym z tobą porozmawiać o. zaczął Chris. Nie teraz przerwał mu Marek. Idzcie spać.Kate ułożyła się na ziemi obok Chrisa i przywarła do niego plecami.Miałanadzieję, że w ten sposób obojgu będzie nieco cieplej.Robiło się naprawdę bardzozimno.W oddali zagrzmiało.268* * *Po północy zaczęło padać.Kate obudziły grube krople deszczu spadające jejna twarz.Poderwała się z ziemi.W kącie pod ścianą zauważyła szeroką lawę.Byłaczęściowo nadpalona, ale trzymała się jeszcze na nogach.Kate wsunęła się podnią.Plecy oparła o zwęglone deski ściany, a kolana podciągnęła pod brodę.Chrisusiadł obok niej.Pózniej dołączył do nich Marek.Zasnął błyskawicznie.Kropledeszczu ściekały mu ze szpary w ławie na policzek, ale jemu to nie przeszkadzało.Pochrapywał cicho.26.12.01Dochodziła jedenasta.Nad kopulastymi mesas uniosło się kilka balonów.Je-den z nich był pomalowany w długie zygzaki, ulubiony deseń Indian Nawaho. Przykro mi rzekł Gordon. Prezes się nie zgodził.Nie możesz wyru-szyć, Davidzie.To zbyt ryzykowne. Dlaczego? Podobno wasza technika jest całkowicie bezpieczna, o wielebardziej niż jazda samochodem.Więc na czym polega ryzyko? Powiedziałem ci, że wyeliminowaliśmy błędy transkrypcyjne powstającepodczas materializacji.Nie jest to całkiem zgodne z prawdą. Aha. Nie kłamałem, mówiąc, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić żadnych róż-nic.Prawdopodobnie błędy występują przy każdej rekonstrukcji, lecz są na tyledrobne, że nie sposób ich zauważyć.Wygląda na to, że się kumulują, podobniejak skutki napromieniowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]