[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiałem się, czym to jest podyktowane?Krycz wolno wzruszył ramionami.- Może dlatego, że żyjemy na pustyni i nauczyliśmy się unikać piaskowego pyłu między zębami.- Zgoda, spluwanie jest równie eleganckie jak dłubanie w nosie - mruknął Jonathan, wpatrując sięponownie w nowy układ na tacy.- A! Jeszcze jedno już kilka razy delikatnie podpytywałem cię: jakto możliwe, że tak szybko opanowałem crasa?- Cóż - Krycz odchylił się w krześle.- Widzę, że kończymy na dzisiaj grę? - Po potwierdzającymskinieniu głowy Jonathana, unieruchomił wirującą wciąż tacę hagry.- Nie trwało to kilka ani nawetkilkanaście godzin.Trzy doby.Mówiłeś i mówiłeś a my słuchaliśmy.Potem na odwrót.- I tylko tyle? - Jonathan postarał się, żeby sceptycyzm w jego głosie nie uszedł uwadze Krycza.- Jest pewien eliksir wiedzy.A tak poważnie, to pewna mieszanka ziołowa, która uaktywnia mózg,zażyliśmy jej wszyscy, to znaczy ja, Ziyra, Manika i chyba jeszcze kilka osób, ci najbardziej ciekawscy.- I ja - wtrącił Jonathan.- Oczywiście - zgodził się Krycz.- No to mogę zażyć jeszcze Poczekaj! - powiedział z naciskiem, widząc grymas na twarzy Krycza.-Zażyć jeszcze, żeby zapoznać się z pismem.- Widzisz - zaczął Krycz i umilkł.- Widzę, że trafiłem w coś nieprzyjemnego?- Nieprzyjemnego? Nie, chodzi o to, że ta mieszanina stosowana w nadmiernych ilościach powodujeHm, jak ci to opisać.Człowiek staje się ociężały bez tego zielska, wydaje się, że myśli wolno,nieefektywnie, nie potrafi się skupić, jest zniechęcony.Coraz bardziej wierzy w efektywność ziela i wkońcu nie potrafi już nic robić, poświęca cały swój czas i energię na zdobycie specyfiku.I w miaręzażywania kolejnych dawek ta obsesja pogłębia się.Rozumiesz? A my zażyliśmy dawkę graniczną,wymagała tego sytuacja, ale teraz już nie musimy.Tak więc, jeśli będziesz chciał poznać pismo ikorzystać z tej wiedzy będziesz musiał- A to dziękuję! - Jonathan machnął ręką.- Rezygnuję, przynajmniej na razie.Mówiłem, że zdolnościjęzykowe mam w zaniku.Krycz uśmiechnął się dyskretnie i pokiwał głową zupełnie jak ojciec, tłumaczący dziecku rzeczoczywistą.Pchnął lekko tacę, pozwolił jej obrócić się dwa razy wokół własnej osi i ponowniezatrzymał.- Opanowałeś przecież angielski - mruknął.- Niby tak - musiał zgodzić się Jonathan.- Chyba tak, skoro piszę - przerwał usiłując przypomniećsobie coś ważnego.- Mhmm? Aha! Powiedz czy rozumiesz, co to jest fantastyka?- Chyba tak.- Już kiedyś cię o to pytałem, to znaczy nie o to, co to jest fantastyka, ale - przerwał i zaczął znowuinaczej.- Takich historii, kiedy bohater znajduje się w jakichś nieznanych krainach, wśród obcychplemion, w innym czasie, napisano już sporo.Zawsze jak się po kilkunastu stronach okazuje maon do spełnienia jakąś misję.O to właśnie cię pytałem: czy ja mam tu coś do zrobienia? To mniedręczy, musisz mi to powiedzieć.Przynajmniej tak czy nie, mniejsza o szczegóły- Nic o tym nie wiem, Jonathanie.Naprawdę.Na długą chwilę zapadła cisza.Jonathan sięgnął po prostokątny pojemnik z cygaretkami,dostarczonymi przez Ziyrę.Poczuł jednak, że palenie nie sprawi mu żadnej przyjemności.Postukałpalcami w blat stołu.Krycz znowu na chwilę zakręcił tacą, zatrzymał,zakręcił.- No to wygląda, że znalazłem się tu przez przypadek, jakbym wysiadł na niewłaściwej stacji.- Stacji? - powtórzył Krycz.Przez chwilę szukał w pamięci informacji, skinął głową.- Chyba tak -zgodził się.- Właśnie, mam dla ciebie propozycję dotyczącą tematu komunikacji po południu kilkaosób wybiera się na frachtwołach do satelitarnych osad.Chcesz pojechać z nimi?- Na frachtwołach? Dam radę? Moje umiejętności jazdy na zwierzętach - wzruszył ramionami.- O to się nie martw na frachtwołach jezdzi się stępa, tylko podczas wyścigów najodważniejsipróbują kłusa, a galopu nie wytrzyma nikt.- Stęp to coś dla mnie! A te osady?- To pojedyncze budynki zamieszkałe przez dyżurne rodziny lub grupy, które pilnują naszych pól [ Pobierz całość w formacie PDF ]