[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak więc,musiało to już trwać od kilku miesięcy.Wspólnikiem tym musiała być osoba stojąca84poza podejrzeniami, mająca swobodę poruszania się na lotnisku i w urzędach celnych,godna zaufania i zadowalająca się stosunkowo niewysoką opłatą za swe usługi tak, abyszmugiel drogich kamieni był nadal dla Knoxa opłacalny.Oczywiście, idealnym wspól-nikiem dla pana Knoxa byłaby osoba należąca do jednej z załóg samolotów kursują-cych stale pomiędzy Londynem a Johannesburgiem.Jak wiemy, pan Knox miał dar wy-mowy i łatwość zawierania znajomości, której sam doświadczyłem na sobie.A terazproszę mi powiedzieć, z jakim członkiem załogi pasażerowie mają najwięcej do czynie-nia? Umilkł na sekundę.Nikt nie odpowiedział, ale wszystkie oczy skierowały się po-nownie ku Barbarze Slope. Właśnie! powiedział Joe swobodnie. Widzę, że wszyscy państwo zgadliście.Otóż członkiem załogi, z którym najłatwiej jest zawrzeć znajomość, jest stewardesa. Czy pan naprawdę oskarża mnie o zabójstwo tego człowieka? Barbara Slopepotrząsnęła głową, jak gdyby chciała przebudzić się ze złego snu. Pan jest chyba obłą-kany& albo, albo& sama nie wiem, co powiedzieć& Ależ nie jestem obłąkany.To pani była nieco nieuważna. Nieuważna? Uniosła cienkie, pięknie zarysowane brwi. Przypuszczam, żenie tylko ja, ale wszyscy tu obecni chcieliby zrozumieć, co pan ma na myśli? Uprzedzampana, że za kilka minut wylądujemy i będę zmuszona złożyć na pana zażalenie do policjiw Nairobi.Nie mogę sobie pozwolić na to, aby być publicznym przedmiotem tak ohyd-nych oszczerstw.Jestem zresztą przekonana, że każdy sąd przyzna mi słuszność. Jeśli wykaże pani, że jestem oszczercą.Ale proszę pamiętać, że będę się bronił.Powiem wówczas, dlaczego byłem absolutnie przekonany, że to właśnie pani, a nie ktoinny, popełniła to morderstwo.A byłem o tym przekonany nie tylko dlatego, że udałomi się drogą prostego, logicznego rozumowania uwolnić wszystkie pozostałe osoby odzarzutu morderstwa z premedytacją.Nie można nikogo skazać na podstawie przepro-wadzenia dowodu, że wszystkie pozostałe obecne na miejscu zbrodni osoby nie mogłyjej popełnić.Trzeba udowodnić, że morderca zamordował.Zacznę więc od drobnejomyłki, którą pani popełniła.Nikt z nas nie jest absolutnie doskonały, więc i pani, pla-nując zbrodnię, którą miała pani zamiar popełnić już za kilkadziesiąt minut, nie mogłaskoncentrować się na nic nie znaczących pozornie szczegółach.Dlatego tak bardzo nie-uważnie zachowała się pani wczoraj wieczorem podając panu Knoxowi herbatę bezcukru.A jeśli już zrobiła pani tak, nie trzeba było dzisiaj twierdzić, że nie przypominago sobie pani.Wczoraj wieczorem, kiedy podała nam pani herbatę, powiedziałem doniego odruchowo: Zdaje się, że nie dostał pan cukru do herbaty , a on równie odru-chowo odparł: Nigdy nie pijam z cukrem.Na jego usprawiedliwienie mogę powie-dzieć, że był bardzo przejęty wejściem pana Robertsa.Inaczej zapewne i on nie chciałbysię zdradzić z tym, że panią zna. Chyba nie chce mnie pan oskarżyć o morderstwo dlatego jedynie, że zapomnia-85łam podać cukier jednemu z pasażerów? Oczywiście, że nie! Chociaż ludzie, którzy się nie znają, zwykle nie znają takżeswoich nawyków, jednak mógł to być zwykły przypadek.Ale było i drugie wydarzenie,bodaj ciekawsze.Kiedy zapowiedziano samolot i wstaliśmy wszyscy z miejsc w pocze-kalni, pan Knox zapomniał na stoliku jednej z dwu małych paczuszek, które przyniósłz sobą, mając je uwiązane do guzika marynarki.Pamiętam, że choć nic mnie to wów-czas nie obchodziło, pomyślałem przelotnie, że powinien je włożyć do teczki zawie-rającej tylko trochę papierów.Ale byłem przekonany, że najprawdopodobniej kupił jetuż przed odjazdem na lotnisku lub może w sklepie z pamiątkami znajdującym się tużobok głównego wejścia dworca.Zresztą nie miałem wówczas żadnego powodu, żebysię nad tym zastanawiać.Ale wstając pan Knox pozostawił jedną z paczuszek na stoli-ku.Był już przy drzwiach, gdy pani podeszła i oddała mu ją.Jednocześnie niemal po-dała pani parasolkę pannie Linton, która również była na tyle roztargniona, żeby ją po-zostawić.Pozornie w tym wydarzeniu także trudno było dopatrzyć się czegoś nadzwy-czajnego.Ale odruchowo zwróciłem uwagę na drobny, niemal nic nie znaczący szcze-gół.Wówczas zresztą w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z jego ewentualnego znacze-nia.Podczas kontroli celnej pan Knox, wskazując swoje malutkie paczuszki, powiedział,że znajdują się w nich zabawki dla dzieci jego przyjaciół w Londynie: malutka żyrafai mały nosorożec.Po otwarciu pudełeczka okazało się, że nosorożec rzeczywiście jestw jednym z nich.Ale w drugim był hipopotam, który zajął miejsce żyrafy.Celnicy ba-wili się przez chwilę tymi zabawkami i potrząsali nimi, chcąc się upewnić, czy któraśz nich nie zawiera drogich kamieni.Oczywiście i do tego faktu nie przywiązywałemwówczas najmniejszego znaczenia, a zarejestrowałem go jedynie dlatego, że mam dłu-goletni trening w notowaniu rozmaitych niezgodności.Dopiero dziś rano zacząłem sięnad tymi drobiazgami zastanawiać, gdy przypomniałem sobie o nich.Oczywiście, totakże mogło być zupełnie przypadkowe.Ekspedientka mogła zapakować inne zwierząt-ko, pan Knox mógł zapomnieć, co wybrał, mógł też po prostu przejęzyczyć się w obec-ności celników&Ale dziś rano przypomniałem sobie, jak bardzo dokładnie rewidowany był panKnox, w którego rękach było jeszcze na kilkanaście minut przed rewizją to pudełecz-ko, aby przejść do rąk innej osoby, pani właśnie, i znów do niego powrócić [ Pobierz całość w formacie PDF ]