[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wokół szczytu stożka płynęła aureola małych, kłębiastych obłoczków jednakowej wielkości.Pojedyncze obłoczki były całkiem wyraźne.Było w nich coś niepokojącego i nienaturalnego - jeśli słowo “naturalny” może być użyte w opisie tego przerażającego widoku.Sonda, schwytana w turbulencje gęstniejącej atmosfery, odwróciła się ku innej części horyzontu.Przez kilka sekund na ekranie widoczna była jedynie złocista opalizacja, po czym ruch ustał.“Morze” było znacznie bliżej.Mimo to nie przestało być równie tajemnicze jak poprzednio.Tu i ówdzie przecinały je ciemne plamy, które być może były dziurami czy przepaściami prowadzącymi do głębszych warstw atmosfery.Sonda nie miała jednak ich osiągnąć.Z każdą milą gęstość otaczających ją gazów podwajała się.Wzrastało ciśnienie, gdy sonda opadała coraz niżej ku zakrytej powierzchni planety.Była ciągle jeszcze nad tajemniczym morzem, gdy obraz zamigotał ostrzegawczo, a potem znikł.Pierwszy ziemski badacz ugiął się pod ciśnieniem atmosfery Jowisza.W swoim krótkim życiu pokazał być może-jedną milionową część planety.Nie zbliżył się nawet do jej powierzchni znajdującej się setki mil poniżej gęstniejących mgieł.Gdy skończył się przekaz, Bowman i Poole siedzieli w ciszy, obracając w myślach to, co zobaczyli.Starożytni rzeczywiście mieli rację nazywając ten świat imieniem władcy wszystkich bogów.Jeśli tam w dole znajdowało się życie, jak długo trzeba by go szukać? Ile wieków upłynie, zanim ludzie podążą śladem pierwszego odkrywcy? W jakim statku?“Odkrywca” i jego załoga nie mieli jednak czasu na rozważanie tych wszystkich problemów.Ich celem był świat może jeszcze dziwniejszy, a na pewno dwa razy bardziej odległy od Słońca.Mieli lecieć ku niemu przez kolejne pół miliarda mil nawiedzanej przez komety otchłani.CZĘŚĆ CZWARTAOTCHŁAŃ21.URODZINYPrzez siedemset milionów mil kosmosu płynęły z szybkością światła znajome zwrotki Happy Birthday, zamierając pośród ekranów i przyrządów Pulpitu Sterowniczego.Rodzina Poole'a, zgromadzona na Ziemi wokół tortu urodzinowego, przerwała śpiew.Poole Senior odezwał się pierwszy swoim zwykłym burkliwym głosem:- No cóż, Frank, właściwie nie wiem, co mam teraz powiedzieć, oprócz tego, że myślami jesteśmy z tobą i życzymy ci wszystkiego najlepszego.- Kochanie, uważaj na siebie - włączyła się płaczliwie pani Poole.- Niech cię Bóg błogosławi.Usłyszał wypowiadane chóralnie “do widzenia” i obraz znikł.I to wszystko - pomyślał Poole - działo się więcej niż godzinę temu.Teraz rodzina rozeszła się już i jej członkowie znajdowali się wiele mil od domu.Różnica czasu - chociaż frustrująca - była w pewnym sensie błogosławieństwem.Jak każdy człowiek w jego wieku Poole uważał za normalne, że może porozumiewać się bez przeszkód z kimkolwiek i o jakiejkolwiek porze.Teraz zaś zmieniona sytuacja wywołała u niego głęboki efekt psychologiczny.Znalazł się tak daleko, że związki uczuciowe przestały być dla niego ważne.- Przepraszam, że przerywam uroczystość odezwał się nagle Hal - ale mamy pewien problem.- Jaki problem? - Bowman i Poole zapytali niemal równocześnie.- - Mam kłopot z utrzymaniem kontaktu z Ziemią.Usterka umiejscowiona jest w podzespole AE-35.Moje Centrum Prognozowania Uszkodzeń donosi, że podzespół przestanie działać za 72 godziny.- Zajmiemy się tym - odpowiedział Bowman.- Pokaż nam ustawienie optyczne.- Oto ono, Dave.W tej chwili działa jeszcze bez zarzutu.Na ekranie pojawił się doskonały półksiężyc świecący jasno na pozbawionym gwiazd niebie.Ze względu na okrywające go chmury nie można było rozpoznać żadnych cech geograficznych.Na pierwszy rzut oka ciało to przypominało Wenus.Jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się, na ekranie pojawiał się prawdziwy Księżyc - satelita jakiego nie posiadała Wenus.Księżyc był wielkości czwartej części Ziemi i znajdował się dokładnie w tej samej kwadrze.Łatwo można było wyobrazić sobie, że te dwa ciała są matką i dzieckiem - w co wierzyło wielu astronomów, zanim zebrano dowody w postaci skał księżycowych, które wykluczały przypuszczenie, że Księżyc był kiedykolwiek częścią Ziemi.Przez pól minuty Poole i Bowman wpatrywali się w obraz na ekranie, pochodzący z długoogniskowej kamery telewizyjnej, umieszczonej na krawędzi olbrzymiego dysku radiowego.Siatka celownika w samym środku ekranu pokazywała ukierunkowanie anteny.Dopóki wąski promień celownika był dokładnie skierowany na Ziemię, łączność z macierzystą planetą działała bez zarzutu.W innym wypadku porozumienie się w obydwu kierunkach było niemożliwe, wiadomości nie trafiały do celu ulatując w głąb Układu Słonecznego i dalej, w przestrzeń.Musiałyby upłynąć stulecia, zanim ktokolwiek mógłby je odebrać - i z pewnością nie byliby to ludzie.- Czy wiesz, na czym polega usterka? - zapytał Bowman.- Usterka pojawia się okresowo i nie mogę jej precyzyjnie zlokalizować, ale na pewno umiejscowiona jest w podzespole AE-35.- Co proponujesz?- Najlepszym wyjściem byłaby wymiana pod zespołu na zapasowy, a następnie zbadanie wadliwej części na miejscu.- W porządku.Daj nam wydruk.Informacje pojawiły się na ekranie i jednocześnie ze szczeliny pod monitorem wysunęła się kartka papieru.Pomimo elektronicznych czytników zdarzały się sytuacje, kiedy stary, dobry druk okazywał się niezawodny.Bowman studiował przez chwilę diagramy i gwizdnął cicho.- Mogłeś nam o tym powiedzieć.Usterka wy maga wyjścia na zewnątrz.- Przepraszam - odezwał się Hal.- Wydawało mi się, że wiecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]