RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nikt tutaj, ba, w całymmieście, nie gra w brydża tak jak ona.Bardzo mi miło, Acacio.- Czule poklepałmatkę po ramieniu i zniknął za dwuskrzydłowymi drzwiami do głównego holu.- Rozumiesz teraz, dlaczego tak mi się tutaj podoba? - Matka odprowadzaławzrokiem wyprostowaną sylwetkę Spencera.- Owszem.A także, dlaczego tak ci zależało, żebym to ja do ciebie przyjechała.Chciałaś, żebym go poznała, tak?Matka zamierzała zaprzeczyć, ale tylko wzruszyła ramionami.- Przyłapałaś mnie.- To coś poważnego?- Och, nie! - Maribelle roześmiała się perliście.Kacey od lat nie słyszała tegodzwięku.- Mówię o nim: komandor - zwierzyła się z przejęciem.- Zakochałaś się?- Cóż, nic mi o tym nie wiadomo.- Mamo, nie kłam, widzę to czarno na białym.Dlaczego wcześniej nic o nim niesłyszałam?- Właściwie nie było o czym mówić.- Jednak błysk w jej oku zadawał kłamsłowom.- Ico sądzisz?- O nim? O tobie?- O nas.- Ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa - powiedziała Kacey, jednak w głowieroiło jej się od pytań, między innymi: dlaczego podczas tylu lat małżeństwa matkanigdy nie pokazała tej radosnej, beztroskiej strony swojego charakteru ani córce, animężowi? Dlaczego Kacey wyczuwała napięcie w związku rodziców niemal takdawno, jak sięgała pamięcią? Doszła do wniosku, że matka nigdy nie kochała ojca,że we własnym mniemaniu popełniła mezalians, wychodząc za robotnika, choć miaławykształcenie, dobrą pracę i zapewne większe aspiracje, których spełnieniewidziała teraz w Dawidzie Spencerze.Zastanawiała się, na ile właściwie zna matkę.I kiedykolwiek znała.Maribellebyła pełna tajemnic, a prawda kryła się głęboko.- Coś takiego! Jednak przyszłaś!Dan Grayson uśmiechał się od ucha do ucha.Stał w progu i serdecznym gestemzapraszał Alvarez do środka.Mało brakowało, a zawróciłaby, gdy zobaczyła na jego podjezdzie obcysamochód, tak dokumentnie przysypany śniegiem, że nie sposób było odgadnąćmarkę i model.Ale wyglądał na coś małego.- Ej, Hattie, mamy towarzystwo! - zawołał przez ramię, a żołądek Alvarez fiknąłsalto.- Proszę, proszę, zimno dzisiaj jak diabli.- Odsunął się, żeby mogła wejść, aona uśmiechnęła się z wysiłkiem.Zaprosił ją ze zwykłej uprzejmości, i tyle, ale teraz nie było już odwrotu; będziemusiała trochę odsiedzieć i wyjść pod byle pretekstem.Weszła do holu i usłyszałatupot.Zza rogu wybiegły dwie dziewczynki, blizniaczki podobne do siebie jak dwiekrople wody, mniej więcej siedmioletnie.Jedna, ubrana na różowo, miała wewłosach opaskę tego samego koloru.Druga, w zieleni, zebrała je w koński ogon,który lada chwila miał się rozsypać, a kiedy się uśmiechnęła, zaprezentowałaszczerbę po mlecznym zębie.- Dziewczynki, to jest detektyw, to znaczy, pani Alvarez.- Spojrzał na nią.-Seleno, przedstawiam ci McKenzie i Mallory.- Dzień dobry - powiedziała grzecznie dziewczynka w różowym -McKenzie.Jejsiostra łypała na Alvarez spod zmarszczonych brwi, a tymczasem w oddali rozległsię stukot obcasów i w korytarzu zjawiła się kobieta, która mogłaby być blizniaczkąJune Cleaver.Wysoka, szczupła, na obcasach, w eleganckiej sukni, uśmiechnęła sięna widok Alvarez.- Hattie - przedstawiła się z ciepłym uśmiechem.Na szyi miała sznur pereł, nasukni - jeden z tych cienkich, bezużytecznych fartuszków, który tylko podkreślałtalię osy.Włosy upięła eleganckim grzebieniem.Wyglądała, jakby zeszła z planufilmowego z lat pięćdziesiątych.- Selena - mruknęła Alvarez.Czuła się niezręcznie, wręczając wino tej kobiecie,która najwyrazniej pełniła rolę gospodyni. - Jak to miło, że wpadłaś.W idealnym momencie! - Spojrzała na Graysona: -Mógłbyś wziąć od niej płaszcz.Rany, Dan, czasami się zastanawiam.- Zerknęła nawino.- Cabernet! Moje ulubione!Litości, pomyślała Alvarez i w myślach klęła na czym świat stoi, idąc za nią dojadalni.Stary stół znikł pod świeżo wyprasowanym obrusem, pośrodku stał stroik ześwieżych gałązek, żurawin i białych świec.Cztery nakrycia - wyszczerbionaporcelana na spranych serwetkach -zdawały się krzyczeć, że nikt się jej tu niespodziewał.- Dan, otworzysz? - zapytała Hattie, puściła do niego oko i zniknęła za drzwiamido, ma się rozumieć, kuchni.- Jasne.- Spojrzał na Alvarez.- Hattie jest.była.moją szwa-gierką.A to jejcóreczki, moje siostrzenice.- Och.- Niewiele jej to mówiło.A on chyba wyczytał zagubienie z jej oczu, bowyjaśnił: - Hattie to siostra mojej byłej żony.Jezu, to coraz bardziej skomplikowane.Weszli do kuchni, gdzie Hattie już wyjęła dodatkowe nakrycie, a na szafceczekał idealnie upieczony indyk i otwarta butelka chablis koło dwóch niedobranychkieliszków.Alvarez skrzywiła się w duszy, gdy Hattie wyjęła dodatkową serwetkę zszuflady.Zaciśnij zęby i wytrzymaj, powtarzała sobie.Jeszcze tylko godzinka, góra dwie.Uśmiechaj się.Tak, to sytuacja jak z koszmaru, ale dasz radę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl