[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czekali, aż kupiec napełni trzy cynowe naczynia, stojące na stole między nimi.Uporawszy się z tym zadaniem, Karpolan westchnął i rozsiadł się w pluszowym fotelu, który kazał wynieść z karety.– Dujek Jednoręki.– Wypowiedział te słowa z nutą błogosławieństwa połączonego z żartobliwą trwogą.– Przesyła ci pozdrowienia, pięści Coltaine.Rozumiesz, nasze biuro w Darudżystanie jest małe i otworzono je niedawno.Nie reklamujemy naszych usług.Przynajmniej nie otwarcie.Szczerze mówiąc, w ich skład wchodzą niekiedy działania, które z samej swej natury wymagają tajności.Naszą specjalnością jest nie tylko przewóz dóbr materialnych, lecz również zbieranie informacji, doręczanie darów, transport ludzi.i innych istot.– Za tą misją stoi Dujek Jednoręki – stwierdził Duiker.Karpolan skinął głową– Tak.Wspiera go finansowo pewna darudżystańska koteria.Jego słowa brzmiały tak: „Cesarzowa nie może stracić takiego wodza, jak Coltaine z Klanu Wron”.– Kupiec uśmiechnął się.– To naprawdę niezwykle w przypadku wyjętego spod prawa banity, na którym ciąży wyrok śmierci, nieprawdaż? – Pochylił się do przodu i uniósł dłoń, wewnętrzną powierzchnią ku górze.Zalśniła na niej podłużna buteleczka z zadymionego, szarego szkła, zawieszona na srebrnym łańcuszku.– A niepokojąco tajemniczy mag Podpalaczy Mostów wykonał ten dar.– Podał przedmiot Coltaine’owi.– To dla ciebie.Noś to.Nie zdejmuj tego nigdy, pięści.Wickanin skrzywił się wściekle i nie przyjął przedmiotu.Karpolan uśmiechnął się rzewnie.– Dujek jest gotowy odwołać się do swojej rangi, przyjacielu.– Wyjęty spod prawa banita odwołuje się do swojej rangi?– Ach, no cóż, przyznaję, że zapytałem go o to samo.Odpowiedział mi: „Nie wolno nie doceniać cesarzowej”.Zapadła cisza.Powoli docierało do nich znaczenie tych słów.Wciągnięta w wojnę z całym kontynentem.zdała sobie sprawę z jeszcze większej groźby – Pannion Domin.czy imperium miało samo toczyć wojnę w obronie wrogiej krainy? Jak jednak zrobić z nieprzyjaciół sojuszników, jak zjednoczyć ich w obliczu poważniejszego zagrożenia, ograniczając do minimum nieufność i bałagan? Wyjąć spod prawa armię okupacyjną.W ten sposób „nie będzie miała wyboru” i wyjdzie z cienia Laseen.Dujek, zawsze wierny Dujek.Nawet nieopatrzny plan wymordowania resztki starej gwardii – głupi pomysł sprowadzonego na manowce Tayschrenna – nie skłonił go do zdrady.W ten sposób ma teraz sojuszników, którzy jeszcze niedawno byli wrogami.Być może są wśród nich nawet sami: Caladan Brood i Anomander Rake.Duiker odwrócił się do Coltaine’a i wyczytał w jego surowej, zapadniętej twarzy tę samą wiedzę.Wickanin wyciągnął rękę i przyjął podarunek.– Cesarzowa naprawdę nie może cię stracić, pięści.Noś tę buteleczkę przez cały czas.A kiedy nadejdzie chwila, złam ją na swej piersi, nawet jeśli będzie to twój ostatni uczynek, choć sugeruję, byś nie czekał tak długo.Twórca amuletu nalegał na to z wielką pasją.– Karpolan uśmiechnął się raz jeszcze.– Ach, cóż to za człowiek! Tuzin Ascendentów wielce by się uradowało, gdyby podano im jego głowę na talerzu, marynowane oczy, język nadziany na szpikulec i upieczony z papryką, smażone uszy.– Rozumiemy – przerwał mu Duiker.Coltaine zawiesił sobie łańcuszek na szyi i wsunął buteleczkę pod koszulę z koźlej skóry.– O świcie czeka was straszliwa bitwa – oznajmił po chwili Karpolan.– Nie mogę i nie chcę tu zostać.Choć jestem magiem najwyższej kategorii i kupcem cechującym się bezlitosnym sprytem, przyznaję, że mam w sobie odrobinę sentymentalizmu, panowie.Nie pragnę być świadkiem podobnej tragedii.Ponadto, musimy doręczyć coś jeszcze, nim będziemy mogli ruszyć w podróż powrotną.To zadanie będzie wymagało wszystkich moich umiejętności, a może się nawet okazać, że je przerasta.– Nigdy nie słyszałem o waszej gildii, Karpolan – odezwał się Duiker – ale chciałbym pewnego dnia dowiedzieć się więcej o waszych przygodach.– Być może nadarzy się taka sposobność, historyku.W tej chwili jednak słyszę już, że moi udziałowcy się zbierają.Muszę tchnąć w konie nowe życie i trochę je poskromić, choć trzeba przyznać, że nauczyły się już pragnąć szalonej grozy.Wcale nie różnią się od nas aż tak bardzo, hę?Wstał.– Dziękuję tobie i twoim udziałowcom – warknął Coltaine.– Czy mam coś przekazać Dujekowi Jednorękiemu, pięści?Reakcja Wickanina zdumiała Duikera, przeszywając go ostrą klingą podejrzenia, która miała pozostać w nim na stałe, budząc niepokój i strach.– Nie.Karpolan wybałuszył na chwilę oczy, po czym skinął głową.– Niestety, musimy już ruszać.Niech rankiem twoi wrogowie zapłacą słoną cenę, pięści.– Zapłacą.Niespodziewane dary nie mogły przywrócić im pełni sił, lecz w armii, która przebudziła się o świcie, widziało się spokój i gotowość, jakich Duiker nie pamiętał od czasów Wzgórz Gelor.Uchodźcy nadal tłoczyli się w niecce tuż na północ od wylotu doliny [ Pobierz całość w formacie PDF ]