[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ojciec nakazał stworzyć dwuosobowegrupy.On i Rus poszli jako pierwsi, potem Brian z George em, wreszcie Nick i Finnjako straż tylna.Uznał, że taki podział będzie najbezpieczniejszy, bo jak się wyraził,w każdej grupie znajdzie się co najmniej jeden walczący.Kyle zauważył, że nieświadomie wstrzymał oddech.Teraz gwałtownie wypuściłpowietrze.Niech to szlag! Wszystko, po prostu wszystko, poszło nie tak.CholernyChristopher.A przecież czuł, że ten chłopak schrzani sprawę.Znowu wstrzymał oddech.Dobra.Dobra.Dobra.Dadzą radę.Po prostu muszą.W jakiś sposób stamtąd wyjdą.Wszyscy.Cali i zdrowi.Obszedł samochód, rozejrzał się na wszystkie strony.Nie usłyszał żadnych syrenpolicyjnych, nie zobaczył migających błękitnych świateł, żadnego ruchu.Nic nawetnie drgnęło.Co samo w sobie było dziwne.Alarm uruchomił się przecież prawiedziesięć minut temu.Przynajmniej według jego zegarka.Policja powinna była już siętutaj dawno zjawić.A co z mieszkańcami okolicy, którzy na pewno słyszelieksplozję? Tam także nic się nie poruszało.W powietrzu wisiało coś niesamowitego.Przy czym& mogło chodzić tylko o jego nerwy.Już kilkakrotnie płatały mupodobne figle.Na przykład w trakcie egzaminów.Nikomu o tym nie opowiadał.Wzdrygnął się jak rażony prądem, kiedy nagle ryknęła trzymana w dłonikrótkofalówka. Tam daleko! Bierzemy& zagrzmiała krótkofalówka, a potem znowu ucichła.Prawie ją upuścił, spojrzał na nią, a potem zrozumiał.Nie on jedyny się tutajdenerwował.Ktoś inny także trzymał walkie-talkie i przypadkowo wcisnął klawisznadawania.I znowu. & za to.Prawdziwe koszary. To chyba był Finn, a może nie? Potem nerwowykciuk miał też Nick: Tutaj musiało czekać na Christophera co najmniej dwadzieścia osób&W ułamku sekundy Kyle pojął wszystko.Czyli że to rzeczywiście była pułapka, od samego początku! Ostatecznie okazałosię, że Christopher jest z nimi w zmowie!Kyle poczuł swędzenie w brzuchu, takie uczucie, jakby zaczęły mu wibrowaćwnętrzności.Zamknął drzwi kierowcy, skoczył za kierownicę, żeby być gotowym w każdejchwili.Silnik zamruczał szybko na jałowym biegu. & tak.Ostrożnie.Tam daleko. Kto to był? Nie można było rozpoznać tegogłosu, zagłuszały go pospieszne kroki oraz metaliczny szczęk. Tutaj.Tutaj.Tam, wez& Zamknięte.Idz z tamtej strony.Rus.Ten miły Rus.Dzisiaj w nocy pokazał się od nieznanej dotąd strony.Przypuszczalnie od tej, o której, jak mówił, wolałby zapomnieć. Są w środku.Wygląda na to, że wszyscy. To Jones. Co to jest? Hala maszyn? Rus. Tak.Nick? Możesz te drzwi& ?I znowu cisza.Kyle wstrzymał oddech.Do diabła, co działo się tam w środku?Nagle dostrzegł w tylnym lusterku coś, co wzbudziło jego czujność.Ktoś tam był?Odwrócił głowę, wyjrzał przez wszystkie okna, a poczucie coraz większego osaczeniastało się jeszcze mocniejsze.Nikogo nie było.Coś mu jednak nie pasowało!Kyle otworzył drzwi, wyjrzał na zewnątrz.Przez okna kampera nie widziało sięwszystkiego, a może to była jedynie gra światła na szybach. & tak, jak myślicie! wrzasnęła krótkofalówka. Wszyscy ręce do góry! Rus, oni mają Chrisa! Wy cholerni& George! Głos taty. George, nie!Tam coś było! Cień w kącie oka, drgnięcie, migniecie& Kyle pospiesznie odwróciłgłowę, milczał.A potem coś zobaczył. O mój Boże wymamrotał.Oparł nogę o fotel kierowcy i podciągnął na górnej krawędzi drzwiczek, tak bymóc spojrzeć ponad dachem pojazdu.Miasto, nocne San Francisco, migoczące klejnoty setek tysięcy ulicznych latarni,jasno oświetlonych biurowców i błyszczących kolorami reklam gasło.W ciemnościpogrążały się ulica za ulicą, części miasta, jedna po drugiej, zapadały się w czerń.Pędziła ku nim ściana ciemności.88 | Christopher zobaczył drgające w ciemności snopy światła, latarki,przemykające postaci.Obok niego wyłonił się ktoś zdyszany, rozpiął rzemieniekrępujące mu głowę.Wreszcie mógł opaść.Osunął się na ziemię, ktoś go złapał.W głowie miał ciszę.Uniósł dłoń, pomacał się po nosie.Pół twarzy odrętwiało odśrodka znieczulającego wstrzykniętego w nozdrza.Pomacał górną wargę, tam poczułwilgoć.W niespokojnym, bladym świetle latarek usiłował sprawdzić, co to było.Krew?Nie, to nie wyglądało jak krew, a z jakiegoś powodu, o którym akurat teraz niepamiętał, wiedział, że to dobrze.Nawet bardzo.Potem w świetle latarki zobaczył mężczyznę leżącego obok na podłodze.Zobaczyłnóż sterczący w nadgarstku tego mężczyzny i wszystko mu się przypomniało.To, jak już miał iniektor przed twarzą.Moment, w którym, jakby znikąd rozległ sięokrzyk, głośny i przeszywający.I jak nagle, w ostatniej chwili, coś nadleciało,odtrącając urządzenie w bok.Christopher znał ten nóż.Ostatnio widział go przy pasku George a Angry Snake a.Otrząsnął się.Już wiedział, co ma robić, jak należy postąpić.I to szybko.Szum w jego uszach się uspokoił.Usłyszał, że ktoś wzywa lekarzy, ktoś inny dziwisię widokiem ludzi leżących nieruchomo na ziemi, ze szklanymi spojrzeniamiwbitymi w pustkę.Ale czy czegoś można było tu nie zrozumieć? Pole zniknęło, zarówno tutaj, jaki w prawie całej Kalifornii, a to z tego prostego powodu, że w stanie zabrakło prądu.Upgraderzy powypadali z Koherencji.Oczywiście ich chipy wciąż działały, lecz bezpołączenia z siecią radiową nic im to nie dawało.A brak owego połączenia sprawił,że początkowo ich mózgi nie mogły normalnie funkcjonować.Christopher, dysząc, podniósł się, chociaż miał wrażenie, że kolana są z gumy. Powoli powiedział podtrzymujący go człowiek.Brian, ten typ, który prawiew ogóle się nie odzywał. Nie stwierdził Christopher. Nie powoli.Szybko.W ogóle go nie zrozumiał.Nieważne.Christopher zataczając się, ruszył poprzezpółmrok.Jeremiah! Gdzie jest Jeremiah Jones?I wtedy on nagle przy nim stanął. Potrzebujemy medomobilu rzucił Christopher.Miał wrażenie, że z odrętwiałąpołową twarzy tylko bełkocze. Są już w drodze. Ojciec Serenity przeszył go spojrzeniem. To była pułapka!Christopher pokiwał głową. Można tak powiedzieć.Tam.Dwie postaci biegły przez pusty magazyn.Doktor Lundkvist ze swojąskórzaną torbą i doktor Connery nisący latarkę. Gdzie jest ranny? dopytywał się Lundkvist. Nie ma czasu ponaglił Christopher [ Pobierz całość w formacie PDF ]