RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To bardzo ciekawe spotkanie, nie sÄ…dzicie? Tyle lat.Nie powiedziaÅ‚aÅ› ani sÅ‚owa. Tomasz mówi teraz tylko do żony. To ty obiecywaÅ‚eÅ› szczerość!  Marta odrzuca wÅ‚osy do tyÅ‚u, jest silna. I dotrzymaÅ‚em sÅ‚owa. A ona?  Ten ruch rÄ™ki w stronÄ™ łóżka, za którym nie idzie wzrok! Iwona jest nieistotna! To byÅ‚o dawno.KochaÅ‚em ciÄ™ i nie chciaÅ‚em ciÄ™ stracić!Iwona wyjechaÅ‚a.PrzeszÅ‚ość nie mogÅ‚a być tak ważna, żeby niszczyÅ‚a terazniejszość!ByÅ‚em lojalny wobec ciebie.Zawsze.To ty byÅ‚aÅ› nieuczciwa. SÅ‚ucham? WiedziaÅ‚aÅ›.Ale nie zapytaÅ‚aÅ› mnie nigdy.A ja siÄ™ staraÅ‚em przez te wszystkielata, bo nie chciaÅ‚em ciÄ™ ranić żadnymi nieistotnymi dla nas wyznaniami o przeszÅ‚oÅ›ci.I tylko tobie to ciążyÅ‚o, Marto.254  Ty chyba żartujesz?  W gÅ‚osie Marty jest jad. Ja? Ja jestem winna? Niewiem, czy ciÄ™ dobrze rozumiem. Marta widzi, że Iwona chce coÅ› powiedzieć,wiÄ™c zwraca ku niej niedobrÄ… twarz. Nie, nie, ty nic nie mów, tak Å‚adnie mówisz, żezapomnielibyÅ›my może, o czym mówimy. Odwraca siÄ™ do męża. WiÄ™c ja jestemwinna? WiedziaÅ‚aÅ› i nigdy nie zapytaÅ‚aÅ›.MiaÅ‚aÅ› dużą przewagÄ™, Marto.Szczerość, to nasÅ‚Ä…czyÅ‚o? AÄ…czyÅ‚o?  Marta jest przestraszona. StaraÅ‚em siÄ™ przez te wszystkie lata udowodnić ci..że potrafisz o niej zapomnieć? Nigdy mnie nie zapamiÄ™taÅ‚. Nie widzÄ… jej, Iwony, naprawdÄ™ jej nie widzÄ….Nie można zapomnieć kogoÅ›, kogo siÄ™ nie zapamiÄ™taÅ‚o. Iwona jest naprawdÄ™ teraz nieistotna, Marto.Chodzi o nas.Nie, to nieprawda, Marta patrzy na kolorowÄ… poÅ›ciel i znowu widzi tam IwonÄ™, choćjakby jej nie byÅ‚o.255  Jak ty Å›miesz?  Z Marty wylewa siÄ™ zÅ‚ość. Jak Å›miesz tu przychodzić imówić, że ona jest nieistotna.%7Å‚e to byÅ‚ bÅ‚Ä…d.Ty mÄ™ski gnoju.ty! Jak możesz przyniej tak mówić? Ona.nie zasÅ‚uguje, żeby tak jÄ… traktować!.Gdyby nie ona. Dajcie mi, do cholery, spokój!  Iwona zbiera siÅ‚y, żeby siÄ™ przedrzeć przez tenmur. SzanujÄ™ i podziwiam IwonÄ™.Ale kocham ciebie, Marto, nie chcÄ™ ciÄ™ stracić.Onao tym wie.Nie zadowolÄ™ was obu.WybraÅ‚em.BojÄ™ siÄ™, że nie zadowolÄ™ ciebie, Marto,nigdy.Ani z IwonÄ…, ani bez Iwony.MyÅ›laÅ‚em, że coÅ› siÄ™ zmieniÅ‚o.Szczególnie ostatnio.Nie muszÄ™ ci siÄ™ zwierzać z naszej rozmowy. Tomek wytrzymuje spojrzenie Marty,a potem podchodzi do łóżka Iwony i bierze jÄ… za rÄ™kÄ™.CaÅ‚uje wÄ…tÅ‚Ä… dÅ‚oÅ„. DziÄ™kujÄ™ci za wszystko.DziÄ™kujÄ™ ci.Do zobaczenia. Wychodzisz?  Marta staje w drzwiach, rozkÅ‚ada ramiona. Nie wyjdziesz wten sposób!Tomka uderzajÄ… w plecy sÅ‚abe sÅ‚owa Iwony: Marta! Pozwól mu odejść!Tomek dotyka ramienia Marty, Å‚agodnie jÄ… odsuwa.Jest tylko smutny.256  Zobaczymy siÄ™ w domu.Może wtedy bÄ™dziemy mogli porozmawiać.Chyba naj-wyższy czas. Palant z ciebie, ot co!  Marta siÄ™ odsuwa, robi mu miejsce, Tomek wychodzi,a Marta gwaÅ‚townym ruchem zatrzaskuje za nim drzwi. Ten palant jest twoim mężem. Iwona jest rozgniewana na MartÄ™. No i co z tego? %7Å‚aÅ‚ujÄ™, że nie wybraÅ‚ mnie. Iwona podnosi siÄ™ na Å‚okciu z wysiÅ‚kiem. Nie-stety, nie wybraÅ‚ mnie.Ty uczepisz siÄ™ wszystkiego, żeby tylko twoje widzenie Å›wiatasiÄ™ sprawdziÅ‚o.Nie sÅ‚yszysz, co on mówi, ponieważ tak naprawdÄ™ gówno ciÄ™ to obcho-dzi.Marta zbliża siÄ™ powoli do jej łóżka. Wiesz, że to najgorsze Å›wiÅ„stwo, w jakim uczestniczyÅ‚am! Wtedy kiedy broniÅ‚amciebie. Ja nie potrzebujÄ™ obrony, Marto. Iwona jest rozżalona. Już nie.Wiemy,jak byÅ‚o.Przepraszam, że tak siÄ™ staÅ‚o.Ale wyjechaÅ‚am.WyjechaÅ‚am od razu, kiedy257 zrozumiaÅ‚am, że on mnie nie chce. PÅ‚acze. Czego jeszcze ode mnie chcecie!Przecież wyjechaÅ‚am! WyjechaÅ‚am, wyjechaÅ‚am, dajcie mi już wszyscy spokój.Iwona Å‚ka, niezdarnie ociera oczy, odwraca siÄ™ tyÅ‚em do Å›wiata i do Marty, naciÄ…gakolorowÄ… poszewkÄ™ na siebie.Schowa siÄ™ i nikt jej nie znajdzie.Marta patrzy na niÄ… z niepokojem, chwilÄ™ trwa nieruchomo przy drzwiach.Nie sÅ‚y-chać żadnych kroków.Potem wolno podchodzi do łóżka. Iwona?Ale Iwona nie odpowiada.Marta nachyla siÄ™ niżej, odsuwa koÅ‚drÄ™. Iwona?! Nie mieszajcie mnie do waszych spraw, proszÄ™.Już nie.Marta zrywa koÅ‚drÄ™ z Iwony. Patrz na mnie!I Iwona patrzy na niÄ….Podnosi siÄ™, ma jeszcze wilgotne rzÄ™sy, ale jej oczy patrzÄ…ostro i wyraznie. Nie dość ci, że wyjechaÅ‚am?I Marta rozumie to cholerne poÅ›wiecenie i nie godzi siÄ™ z nim.258  Znowu rosnÄ… ci skrzydÅ‚a? Ty idiotko!  Już bez Å›ladu pÅ‚aczu. Nie zrobiÅ‚am tego dla ciebie! ZrobiÅ‚amto dla siebie! ChcÄ™ zostać sama, zostaw mnie!I Marta musi siÄ™ odwrócić i odejść, bo koÅ‚dra jest szczelnie przed niÄ… zamkniÄ™ta ijuż nic nie da siÄ™ powiedzieć. WIECZÓRMarta nachyla siÄ™ nad Å›piÄ…cÄ… IwonÄ…, wkÅ‚ada do wazonika bukiecik kwiatów, cichopodchodzi do umywalni, pilnuje, żeby woda wlewaÅ‚a siÄ™ po Å›ciankach naczynia.Wlustrze widzi bladÄ… twarz.Czepek pielÄ™gniarski uciska jej skronie.Marta zakrÄ™ca ku-rek i wyjmuje z niego dwie szpilki.PotrzÄ…sa gÅ‚owÄ… i wÅ‚osy rozsypujÄ… siÄ™ w nieÅ‚adzie.Podnosi rÄ™kÄ™ i wprawnym gestem zarzuca je do tyÅ‚u, bÅ‚yszczy perÅ‚owo-biaÅ‚y lakier nadrobnych paznokciach.Marta delikatnie stawia dzbanuszek na szafce.Obrusik znówspÅ‚ywa prawie do ziemi, ale nie przeszkadza w porannym myciu podÅ‚ogi.260  Zpimy sobie? Bardzo dobrze.Sen jest potrzebny. Marta nie mówi tegogÅ‚oÅ›no, ale czas na wziÄ™cie lekarstw.Iwona siÄ™ przeciÄ…ga. Sen jest zdrowy.Marta nachyla siÄ™ nad niÄ…, podciÄ…ga jÄ… za ramiona, uklepuje poduszkÄ™. Poprawimy zaraz poduszki, bÄ™dzie nam siÄ™ lepiej leżaÅ‚o. GÅ‚os Marty jestprofesjonalny, ciepÅ‚y. Zmienimy poÅ›ciel.Iwona opada ciężko na łóżko. O, już jest lepiej.Czy nam wygodnie? Na pewno jest nam dużo wygodniej.Na przeÅ›cieradle zaplÄ…taÅ‚y siÄ™ cholerne okruszki.Jeden ruch rÄ™ki i przeÅ›cieradÅ‚oznów jest gotowe na przyjÄ™cie bezbronnego ciaÅ‚a. Dlaczego znowu zaczynasz?  Teraz gÅ‚os Iwony z trudem siÄ™ wydostaje z krta-ni. Chcesz wszystko zepsuć? Co mi jeszcze chcesz zrobić? Spokojnie, wszystko bÄ™dzie dobrze, nie denerwuj siÄ™. Co bÄ™dzie dobrze? Co bÄ™dzie dobrze? Może tobie bÄ™dzie dobrze, bo nam niebÄ™dzie dobrze.261  Jezu Chryste, nie chciaÅ‚am ciÄ™ urazić! WiÄ™c nie odzywaj siÄ™ do mnie tym protekcjonalnym tonem.NienawidzÄ™ tego,nienawidzÄ™.Możesz sobie podarować te ciumki, ja jestem ja, zachowaj je dla innychpacjentek.I tÄ™ pogodnÄ… pieprzonÄ… twarzyczkÄ™!  Iwona podnosi gÅ‚os, staje siÄ™ silniej-szy, wyższy może, ale silniejszy. I to twoje bÄ™dzie dobrze, bÄ™dzie dobrze.BÄ™dziedobrze, pani Alinko, Sralinko, a co my tu mamy, zmoczyÅ‚yÅ›my siÄ™, zrobiÅ‚yÅ›my kupÄ™,to cudowne.Nie! Nie my, tylko ja.WyÅ‚Ä…cznie ja.Nie byÅ‚yÅ›my grzeczne, patrzyÅ‚yÅ›myprzez okna, miaÅ‚yÅ›my bóle.Nie! Kochana siostro, to tylko ja! Ja leżę, a nie my leżymy.To ja gapiÄ™ siÄ™ na ten biaÅ‚y prostokÄ…t, to ja mam bóle i to nie my musiaÅ‚yÅ›my w nocydzwonić po zastrzyk! Ciebie przy tym nie byÅ‚o! To tylko ja!Marta przerażona wybuchem Iwony cofa siÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl