RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wbudowałem niewiarygodną ilość skomplikowanych obwodów do istniejącej elektroniki.Admirał niechętnie pokrył ekstra wydatki, o jakie go prosiłem, i zmodyfiko­wałem wszystko w warsztacie elektronicznym.To był całkiem zadowalający i efektywny tydzień.Na dodatek wydusiłem z admirała obiecaną zapłatę trzech milionów kredytek.- Wielkie dzięki - oznajmiłem pobrzękując szóstką roz­iskrzonych monet wartości pół miliona kredytek każda.-Przyzwoite honorarium za przyzwoitą robotę.- Lepiej zdeponuj je w skarbcu bankowym, póki jeszcze są - poradził zgryźliwie.- Oczywiście.Kapitalna myśl.Nadzwyczaj głupi pomysł.Banki były do rabowania i śledzenia przez władze podatkowe.Toteż udałem się najpierw do warsztatu mechanicznego, gdzie popracowa­łem trochę w metalu, a potem spakowałem, zawinąłem i oznaczyłem monety.Następnie poszedłem na spacer i na wszelki wypadek wykorzystałem mój wielki talent nie zwra­cania na siebie uwagi, aby zgubić ewentualny ogon, który mógł mi przykleić admirał.Ryzykowałem życie - w nieje­den sposób - za ten szmal.Jeśli miałem wyjść z tego cało, chciałem, by na mnie czekał.Dotarłem wreszcie do małej wiejskiej poczty, wybranej losowo, pod miastem.Obsługiwał ją krótkowzroczny i za­awansowany wiekiem jegomość.- Ekspres kosmiczny z ubezpieczeniem międzyplanetar­nym.Będzie cię to kosztowało, młody człowieku.- Nie marudź, dziadku, nie marudź.Mam drobne.-Zamrugał niezrozumiale oczami i powtórzyłem mu to w jego rodzimym narzeczu.- Nie będzie kłopotów z opłatą, łaskawy panie.Musi mnie pan zapewnić, że przesyłkadotrze natychmiast do profesora Van Divera z Galaksia Universitato.Czeka na te historyczne dokumenty.Przegalafaksowałem profesorowi wcześniej, że wysyłam kilka przedmiotów osobistych, aby łaskawie je przechował, dopóki się nie zgłoszę.Na wypadek gdyby nie mógł opano­wać ciekawości, zalutowałem wszystko w pancernej kasecie, którą mogło otworzyć jedynie diamentowe wiertło.Byłem pewny, że ciekawość profesora nie sięgnie tak daleko.Paczka zniknęła w otworze transportera i rzuciłem się z powrotem w wir pracy.Pod koniec szóstego dnia wszyscy byliśmy zmordowani.Barry Moyd Shlepper nie kładł się dwie noce pod rząd.Z zimnymi ręcznikami wokół głowy, wzmocniony kawą trójkofeinową, składał kilka numerów z archaicznego chła­mu.Okazał się znakomitym piratem - bądź adaptatorem, jak lubił o sobie mówić.Zespół ćwiczył, nagrywał i znowu ćwiczył.Skupiłem się na kostiumach, bajerach, efektach wizualnych i byłem prawie zadowolony.Po ostatniej przerwie zwołałem swoją gromadkę.- Ucieszy was wiadomość, że damy teraz pierwszy występ publiczny.- Jak się spodziewałem, zaprotestowali jękiem i piskliwymi okrzykami.Poczekałem, aż się uspoko­ją.-Doskonale wiem, co czujecie -bo czuję to samo.Myślę, że numer bluesowy „Całkiem sama" to nasz najlepszy kawałek.Wiecie, że tutejszy personel bardzo nam pomógł, i jesteśmy im to winni, aby pierwsi poznali nasze dokonania.Zaprosiłem około trzydziestu osób, wkrótce się zjawią.Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i wmaszerowała gęsiego nieufna publiczność; każdy niósł składane krzesło.Admirał Benbow wyrywał na czele, jego adiutant targał dwa krzesła.Zach doglądał zajmowania miejsc i nasze przepastne studio do prób pierwszy raz zamieniło się w salę koncertową.Wycofaliśmy się na proscenium, przyciem­niłem światła ogólne i rzuciłem na siebie i mój sprzęt elektroniczny mały reflektor punktowy.- Panie i panowie, drodzy goście.Wszyscy pracowaliś­my ciężko przez ostatni tydzień i w imieniu Stalowych Szczurów serdecznie wam za to dziękuję.Trąciłem przełącznik i mój wzmocniony głos powtórzył „dziękuję, dziękuję".W tym momencie zdusiło go gwałtow­ne crescendo perkusji oraz grzmot pioruna z towarzysze­niem kilku realistycznych błyskawic.Poznałem po wybału­szonych oczach i opadłych szczękach publiki, że przykułem uwagę.- Jako nasz pierwszy numer melodyjna Madonetka wykona w sposób rozdzierający serce tragicznie smutnego bluesa „Całkiem sama"!Wypaliły na nas kolorowe jupitery, ukazując obcisłe stroje nakrapiane różowymi cekinami w całej ich opalizują­cej wspaniałości.Kiedy zagraliśmy początkowe takty tema­tu, światła skoncentrowały się na Madonetce, której strój miał więcej ciała niż tkaniny i wydawał się głęboko docenio­ny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl