RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprowadził się do domu i nadwieczorem kazał wnieść łoże do frontowych komnat, przynieść lampę itabliczki do pisania, służącym zaś oddalić się na dalsze skrzydło bu-dynku.Natenczas, lękając się, aby rozigrana wyobraznia za daleko gonie uniosła i nie przedstawiła mu rzeczy wcale nie istniejących, przygo-tował umysł, oczy i ręce do pisania.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG121Z początku nocy, jak w całym domu, tak i w tej części, panowałogłuche milczenie, wkrótce jednak Atenodor posłyszał zgrzyt żelaza ibrzęk łańcuchów;pomimo to nie podniósł oczu, nie porzucił pióra, uspokoił się i, żetak powiem, zmusił do niezwracania na zewnątrz żadnej uwagi.Tym-czasem hałas coraz wzrastał, już dochodził do drzwi, nareszcie dał sięsłyszeć w samym pokoju.Filozof podniósł oczy i ujrzał widmo zupeł-nie takie, jakie mu opisywano.Zjawisko stało we drzwiach i przyzywa-ło go palcem, Atenodor dał znak ręką, aby zaczekało, i znowu zacząłdalej pisać, ale widmo, snadz zniecierpliwione, jęło nad samymi usza-mi filozofa potrząsać łańcuchami.Mędrzec odwrócił się i ujrzał, że duch nie przestaje go wzywać,wstał więc, wziął światło i poszedł za nim.Zjawisko kroczyło wolnymkrokiem, jak gdyby przygniecione ciężarem łańcuchów, weszło nadziedziniec domu i nagle w samym środku zapadło się w ziemię.Filo-zof, zostawszy sam, naznaczył to miejsce liśćmi i trawą i nazajutrz udałsię do urzędników, prosząc, aby kazali przedsięwziąć poszukiwanie.Wykopano dół i znaleziono kościotrup skrępowany łańcuchami.Miastopoleciło uczcić te szczątki przyzwoitym pogrzebem i nazajutrz po od-daniu nieboszczykowi tej ostatniej przysługi spokój na zawsze powró-cił do domu.Kabalista, przeczytawszy tę historię, dodał: Duchy, czcigodny ojcze, pokazywały się od najdawniejszych cza-sów.Dowodzi nam tego zdarzenie z czarodziejką z Endor i kabaliścizawsze mieli je na swoje rozkazy.Z tym wszystkim przyznaję, żewielkie zmiany zaszły w świecie duchów.Tak na przykład upiory, je-żeli śmiem tak wyrazić się, należą do nowych odkryć.Rozróżniammiędzy nimi dwa rodzaje, mianowicie upiory węgierskie i polskie, któ-re są po prostu trupami, wychodzącymi śród nocy z grobów dla wysy-sania krwi ludzkiej, i upiory hiszpańskie, czyli duchy nieczyste, które,wchodząc w pierwsze lepsze dało, nadają mu dowolne kształty.Kabalista wyraznie chciał zwrócić rozmowę do okoliczności mniedotyczących, powstałem więc, może nawet zbyt gwałtownie, i wysze-dłem na taras.Nie upłynęło pół godziny, gdy spostrzegłem moje dwieCyganki, które zdawały się zdążać do zamku i z tej odległości zupełniebyły podobne do Eminy i Zibeldy.Postanowiłem natychmiast skorzy-stać z klucza.Poszedłem do mego pokoju po kapelusz i szpadę i pochwili byłem już u kraty.Otworzywszy ją, ujrzałem, że muszę jeszczedostać się na drugą stronę potoku.Na szczęście, wzdłuż muru znala-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG122złem jakby naumyślnie poprzybijane haki, za pomocą których dostałemsię do kamienistego łożyska; skacząc z jednego kamienia na drugi, sta-nąłem na drugiej stronie i tuż przed sobą spostrzegłem dwie Cyganki,które jednak wcale nie były moimi kuzynkami.Jakkolwiek całe ichułożenie było odmienne, przecież sposób ich obejścia odróżniał je odgburowatych i niewykształconych kobiet tego narodu.Zdawało sięprawie, że tylko na jakiś czas dla ukrytych celów przyjęły na siebie terole.Chciały zaraz mi wróżyć; jedna z nich ujęła moją dłoń, podczasgdy druga, udając, że czyta z niej całą moją przyszłość, mówiła wewłaściwym im narzeczu: Ah, Caballero, che vejo en vuestra bas t! Dirva no skamela, mapor quen? Por demonios!  co znaczy:  Ach, szlachetny panie, cóż wi-dzę na twojej dłoni! Namiętną miłość, ale do kogo? Do szatanów!.Aatwo można domyślić się.że nigdy nie byłbym odgadł, że dirva-nos kamela oznacza w języku cygańskim namiętną miłość, ale dziew-częta wytłumaczyły mi te słowa.Następnie, biorąc mnie pod ręce.za-prowadziły do swego obozu, gdzie przedstawiły mnie rześkiemu i czer-stwemu starcowi, którego nazywały ojcem.Starzec, rzuciwszy na mniezłośliwe wejrzenie, rzekł: Czy wiesz, senor kawalerze, że znajdujesz się pośród czeredy, októrej krążą po kraju dość niekorzystne wieści? Czy nie lękasz się na-szego towarzystwa?Na słowo  lękasz oparłem rękę na mojej szpadzie; ale starzec zuprzejmością podał mi dłoń i dodał: Wybacz, senor kawalerze, nie miałem zamiaru cię obrazić; prze-ciwnie, chciałem prosić cię, abyś raczył kilka dni z nami przepędzić.Jeżeli podróż w góry może cię zabawić, przyrzekamy pokazać ci naj-piękniejsze i najstraszniejsze miejsca: doliny, czarujące wdziękiem,obok przepaści, napełniających zgrozą; jeżeli zaś jesteś lubownikiempolowania, będziesz mógł zadośćuczynić twemu upodobaniu.Przyjąłem jego ofiarę z tym większą przyjemnością, że rozprawykabalisty zaczęły mnie już nudzić, jak również samotność jego zamkustawała mi się co dzień nieznośniejsza.Natenczas stary Cygan zaprowadził mnie do swego namiotu, mó-wiąc: Senor kawalerze, namiot ten będzie twoim mieszkaniem przez ca-ły czas, który raczysz pośród nas przepędzić.Nadto każę tuż obok roz-bić mały namiocik, w którym sam będę spał, aby tym lepiej czuwaćnad twoim bezpieczeństwem.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG123Odpowiedziałem na to, że mając zaszczyt być kapitanem w gwardiiwallońskiej, we własnej szpadzie powinienem szukać bezpieczeństwa.Na te słowa starzec uśmiechnął się i rzekł: Senor kawalerze, muszkiety naszych rozbójników tak dobrze po-trafią zabić kapitana gwardii wallońskiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl