[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. On wciąż opłakuje swoich rodzi-ców! A ja nic o tym nie wiedziałam!Harry miał już dosyć.Uznał, że Hagrid, podniecony widokiem czterech smo-ków i bliskością madame Maxime, nawet nie zauważy jego odejścia więc ru-szył ostrożnie z powrotem w kierunku zamku.Nie był wcale pewny, czy cieszyć się z tego, że już wie, co go czeka.Alemoże i lepiej, że tak się stało.Przynajmniej ma już za sobą pierwszy wstrząs.Pewnie gdyby zobaczył smoki we wtorek, zemdlałby na oczach całej szkoły.a może i tak zemdleje, przecież stanie uzbrojony tylko w różdżkę która terazwydawała mu się jedynie kawałkiem drewna naprzeciw olbrzymiego, mierzą-cego pięćdziesiąt stóp, pokrytego łuskami, najeżonego kolcami, ziejącego ogniemsmoka.I będzie musiał koło niego przejść.I wszyscy będą na to patrzyć.Jak tegodokonać?Przyspieszył, biegnąc skrajem Zakazanego Lasu; miał niecały kwadrans nadotarcie do kominka w pokoju wspólnym, by porozmawiać z Syriuszem.Jeszczenigdy nie pragnął z kimś porozmawiać tak bardzo jak teraz.I nagle, niespodzie-wanie, wpadł na coś twardego.Przewrócił się, okulary przekrzywiły mu się na nosie.Kurczowo zacisnął wo-kół siebie pelerynę.W pobliżu usłyszał czyjś głos. Auu! Kto to?Harry sprawdził gorączkowo, czy peleryna okrywa go całkowicie, i zamarł bezruchu, wbijając oczy w ciemny zarys postaci, na którą wpadł.Rozpoznał koziąbródkę Karkarowa. Kto to? powtórzył Karkarow podejrzliwym tonem, rozglądając się czuj-nie.Harry wstrzymał oddech, starając się nawet nie drgnąć.Po dłuższej chwiliKarkarow najwidoczniej uznał, że wpadł na jakieś zwierzę: jego spojrzenie błą-dziło dość nisko, jakby spodziewał się dostrzec psa.Potem wycofał się chyłkiempod osłonę drzew i powędrował skrajem lasu ku miejscu, gdzie leżały smoki.Bardzo powoli i bardzo ostrożnie Harry podniósł się na nogi i ruszył tak szyb-ko, jak potrafił, nie robiąc hałasu, w stronę zamku.Nie miał wątpliwości, co było celem nocnego wypadu Karkarowa.Na pewnowymknął się po kryjomu ze statku, żeby się dowiedzieć, na czym będzie polega-ło pierwsze zadanie.Mógł nawet zauważyć Hagrida i madame Maxime idącychskrajem lasu trudno było ich nie dostrzec, nawet z daleka i wystarczyłotylko pójść za ich głosami.Teraz i on, podobnie jak madame Maxime, będziejuż wiedział, co czeka zawodników.A więc jedynym reprezentantem, który wewtorek stanie do walki z nieznanym, jest Cedrik.212Harry dotarł do zamku, wśliznął się do środka i pobiegł po marmurowychschodach.Zadyszał się, ale biegł dalej.Miał już tylko pięć minut na dotarcie dokominka w wieży Gryffindoru. Banialuki! wysapał do Grubej Damy, drzemiącej w ramach obrazu ukry-wającego przejście. Skoro tak twierdzisz mruknęła sennie, nie otwierając oczu, a portretodsunął się od ściany, aby wpuścić go do środka.W pokoju wspólnym nie byłonikogo, a sądząc po braku przykrej woni, Hermiona nie musiała użyć łajno-bomb,żeby zapewnić spokój jemu i Syriuszowi.Harry zrzucił pelerynę-niewidkę i opadł na fotel stojący przed kominkiem.Pokój był pogrążony w półmroku; oświetlał go tylko blask ognia.W pobliżu,na stoliku, połyskiwały plakietki Kibicuj CEDRIKOWI DIGGORY EMU, którepróbowali udoskonalić Creeveyowie.Teraz widniał na nich napis: POTTER NA-PRAWD CUCHNIE.Harry spojrzał ponownie w płomienie.i aż podskoczył.W ogniu tkwiła głowa Syriusza.Gdyby Harry nie był świadkiem, jak tegosamego dokonał pan Diggory w kuchni Weasleyów, zemdlałby ze strachu.Te-raz jednak uśmiechnął się po raz pierwszy od wielu dni, wygramolił się z fotela,ukucnął przed kominkiem i powiedział zduszonym szeptem: Syriusz! Jak się masz?Syriusz bardzo się zmienił.Kiedy widział go ostatni raz, miał wychudłą, za-padniętą twarz otoczoną plątaniną czarnych, zmatowiałych włosów a terazwłosy miał krótkie i lśniące, twarz pełniejszą i wyglądał o wiele młodziej, prawietak, jak na jedynej fotografii, którą Harry posiadał, tej ze ślubu swoich rodziców. Mniejsza o mnie, jak ty się masz? zapytał z powagą Syriusz. Ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]