RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomysł takiej sytuacji wygląda mina bardzo naciągany - odpowiedział po chwili.- Nie wyobrażam sobie, by mógł się pojawićktoś o takim samym doświadczeniu.Ale gdyby to się wydarzyło i gdyby to była prawda.to przypuszczam, że Kath zgodziłaby się z nim: Byłaby w takim właśnie stopniu zadłużona.I tobyłoby decydujące w przypadku każdego innego.Bernard gapił się na niego z jawnym niedowierzaniem.- Nie chcesz chybapowiedzieć, że ona by po prostu ustąpiła? Ależ to wariactwo!Odpowiedz Nanooka była niezrozumiała: - Wszyscy musimy płacić nasze długi.- Gdyby była tak głupia, by tego nie zrobić, to przede wszystkim nie byłoby jej tutaj -starała się wyjaśnić Juanita.Ale to znów niczego nie wyjaśniało.Jay też nie mógł, się połapać.- Tak, byłobypięknie, gdyby każdy człowiek na świecie myślał rozsądnie i racjonalnie w każdymmomencie i na każdy temat.Ale to przecież niemożliwe.Chirończycy mają taki sam zestawgenów, jak wszyscy inni ludzie.Nie może więc tutaj istnieć coś zasadniczo odmiennego.- Nigdy nie twierdziłem, że istnieje - odrzekł Nanook.- A co z wariatami? - spytał Jay.- Co robicie z ludzmi, którzy upierają się, by być taknierozsądni i nieznośni, jak tylko się da, po prostu dla draki?- Mamy takich - przyznał Nanook.- Ale niewielu.Ludzie zwykle bardzo wcześnieuczą się, co jest mile widziane, a co nie.Bo wszyscy mają oczy, uszy i mózgi.- Ale ciągle nie odpowiedzieliście Jayowi - upierał się Bernard, pokazując głową syna.- Co się stanie z ludzmi, którzy nie zechcą ich używać?- Nie ma wielu takich - raz jeszcze powtórzył Nanook.Jeśli nie zmienią się, i toszybko, nie mają dużych szans przetrwania.- Juanita spojrzała na Bernarda, a potem na Jaya zzadowoleniem, że wszystko już jest jasne.Ale nie było.- Dlaczego? Co się z nimi dzieje? - zapytał Bernard.Nanook wahał się przez chwilę, jakby nie chciał wyjaśniając rzeczy oczywisteryzykować, że obrazi rozmówców.Wzruszył ramionami.- No cóż.zwykle kończy się na tym, że ich ktoś zastrzeli odpowiedział.- Więcnaprawdę nie stwarza to problemów.Przez chwilę Bernard i Jay byli zbyt osłupiali, by cokolwiek odpowiedzieć.- Ależ.tojest szaleństwo! - krzyknął w końcu Bernard.- Przecież nie możecie pozwalać, by każdymógł zastrzelić kogokolwiek dlatego, że mu się nie podoba.- A cóż innego można zrobić? - spytała Juanita.- Tak długo, póki nie bierzesz sobie za cel obrzydzania innym życia, nic ci się niestanie - zwrócił uwagę Nanook.- Więc to się zdarza nieczęsto.A jeśli się zdarzy.no to sięzdarzy. Po chwili milczenia Jay przyznał im rację.- Okay, rozumiem, że to może być dobrysposób na pozbycie się pojedynczego wyrodka tu i ówdzie.Ale co robicie, gdy zbierze się ichrazem cała grupa?- Przede wszystkim - jak mogą się zebrać, jeśli nawet jeden zdarza się bardzo rzadko?- spytała go Juanita.- Powiedzieliśmy ci już, że nie przetrwają długo.- A poza tym w jakim celu taka grupa miałaby się w ogóle zebrać? - zapytał Nanook.Jay wzruszył ramionami.- Jak sądzę, by osiągnąć to, po co szaleńcy zwykle popierająszalonych przywódców.- Na przykład? - spytał Nanook.Jay znowu wzruszył ramionami.- Może obronę?- Przed czym?Dobre pytanie, przyznał w duchu Jay.- Poczucie bezpieczeństwa? - zastanawiał się.-Wzbogacić się?.Cokolwiek.- Bezpieczeństwo mają zapewnione wszyscy - oświadczył Nanook.- A jeśli nie sądość bogaci, w jaki sposób zwariowany przywódca może im to zapewnić?Zirytowany Bernard zamachał rękami.- Och, do diabła, powiedzmy, że tylko dlatego,iż są zwykłymi szaleńcami.%7łe nie mają żadnych rozsądnych powodów.Mniejsza o to, zjakich przyczyn się zbiorą, załóżmy tylko, że tak się zdarzyło.Co wtedy zrobicie?Nanook ciężko westchnął.- Od czasu do czasu, choć bardzo rzadko, coś takiego sięzdarzało - wyznał wreszcie.- Ale to nie trwa nigdy długo.W końcu zbiera się jeszcze większagrupa i pozbywa się ich.Więc na jedno wychodzi - tak czy inaczej kończy się na tym, żezostają zabici.Jay był zmartwiony, Bernard przerażony.- Przecież nie można pozwalać, by ludziebezkarne dokonywali samosądów - upierał się inżynier.- Rozpętana przemoc.rządymotłochu.Bóg jeden wie, co jeszcze.To wprost dzikość, barbarzyństwo.Prędzej czy pózniejbędziecie musieli to zmienić.- Mylisz się całkowicie - odrzekł Nanook, starając się lekkim uśmiechem uspokoićBernarda.- Tak zle nie jest.Takie wypadki nie zdarzają się często; tylko zupełnie wyjątkowo.Po prostu niekiedy.Juanita pojęła wreszcie, co maluje się na twarzach Bernarda i Jaya.- Czy chceciepowiedzieć, że nasze społeczeństwo jest bardziej brutalne i barbarzyńskie niż wasze? Nigdynie mieliśmy wojny.Nigdy nie rzucaliśmy bomb na domy pełne ludzi, nie mających nicwspólnego z przedmiotem sporu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl