[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Koty otoczyły ją i najwyraźniej przygotowywały się do ataku.— Nie wróży to najlepiej — rzekł Stralana, gdy żołnierze pospieszyli kobiecie z pomocą.— Nieprawdaż?Myrmeen patrzyła przez chwilę na koty uciekające w głąb alejki, po czym pokręciła głową.— Nie.Obawiam się, że nie.Przez kolejne trzy dni liczba incydentów związanych z kocią populacją w Arabel zwiększyła się.Pierwszego popołudnia dwa tuziny ludzi zostało zaatakowanych przez swych domowych ulubieńców.Jeszcze tej nocy liczba doniesień o konfrontacjach powiększyła się dziesięciokrotnie.Nikt nie został poważnie ranny, choć wielu mieszkańców stwierdziło, że wręcz umierało z przerażenia.Włóczące się stado kotów, w sile kilkuset zwierząt, w samym środku dnia napadło na rybny kram i poważnie uszczupliło zapasy handlarza, zanim zdołano je odegnać.Zniszczone zostały piekarnie i mleczarnie.Najznakomitszy krawiec w Arabel przyszedł do Myrmeen i zalewając się łzami donosił, iż cały skład odzienia, jaki przechowywał w swym magazynie, rozdarty został na strzępy małymi pazurami.W kilku przypadkach nie ulegało wątpliwości, iż odpowiedzialne były za to ręce ludzkie lub przynajmniej od czasu do czasu ludzkie.Pół tuzina ulicznych przedstawień trup dramatycznych zostało przerwanych, a jeden ze spektakli, podczas którego w dużym stopniu posiłkowano się magią, pospiesznie zawieszono, gdyż aktorzy obawiali się, że koty rzucą im się do twarzy.Jak w prawie całym Cormyrze, również w Arabel uważano koty za oczy i posłańców bogów.Zabicie kota było poważnym przestępstwem i wielu wolało przecierpieć w pokorze atak rozwścieczonych zwierząt, aniżeli ryzykować ściągnięcie na siebie gniewu któregoś z potężniejszych bóstw.Jedni ukrywali się po kątach i modlili o radę, podczas gdy ich sklepy były obracane w perzynę.Błagali o oświecenie, przerażeni, że w jakiś sposób obrazili swych bogów.Z kolei inni poczuli się zmęczeni całą tą dziwną sytuacją i zbrojnie stawili czoła bestiom.Kilka kotów zostało zabitych, kilka okaleczono.Ci, którzy zabili choć jednego kota, stali się później ofiarami tajemniczych wypadków — w miejscach, gdzie ich znaleziono, natrafiano zwykle na strzępki futra — niekiedy zakrwawionego.Drugiej nocy nastąpiła eskalacja doniesień o napaściach — tym razem ucierpieli również kupcy, którzy rozbili swe kramy pod miejskimi murami.Opowiadali oni o potwornych stworzeniach przemykających pośród ciemności.Towary kupców zostały zniszczone.Inni kupcy skarżyli się, że ich towary stały się podobnym celem dla bezlitosnych wandali, kiedy usiłowali opuścić Arabel.Przez cały ten czas ludzie Stralany nieustannie obserwowali lorda Zachariusa, Niccola, Siobhan i Sauveura.Miejsce pobytu władców kotów było wiadome.Ani na chwilę nie spuszczano ich z oka.Żaden z nich ani razu nie zbliżył się do miejsca, w którym wydarzył się choćby najbłahszy konflikt.Mimo to Zacharius nie zasypiał gruszek w popiele.Wykorzystując swój status dyplomaty z powodzeniem wykorzystywał hojność Myrmeen, odwiedzając lokalne bary i oberże, gdzie spożywał najwykwintniejsze posiłki na koszt władczyni; złożył także kilka wizyt w miejscowym zamtuzie.Za każdym razem zostawiał krótki liścik:Najdroższa Myrmeen, nigdy nie potrafiłem się oprzeć przedniej zabawie — Twój oddany ZazPowszechnie wierzono, że to właśnie Zacharius był odpowiedzialny za rosnącą liczbę dziwnych wypadków z udziałem kotów.Pomimo iż nie brał w nich udziału bezpośrednio, niewątpliwie była to jego sprawka.Na przekór incydentom mającym miejsce w całym mieście, ludzie wyraźnie polubili lorda Zachariusa i nie miało to nic wspólnego z jego łajdackim wdziękiem.Myrmeen sprawdziła starannie każde z doniesień o napaści i stwierdziła, że władca kotów oraz jego ludzie wybrali sobie za cel osobników, o których wiedziano, że oszukują klientów, źle traktują swoich sąsiadów lub też tych, którzy w inny sposób zasłużyli sobie na ogólną antypatię u większości mieszkańców miasta.Myrmeen chciała zamknąć go pod kluczem, ale dopiero trzeciego dnia owego dziwnego oblężenia nadarzyła się po temu okazja.Ktoś potajemnie struł całą nocną straż — aczkolwiek obyło się bez wypadków śmiertelnych.I choć nie-przytomnych mężczyzn i kobiet nie odnaleziono wcześniej niż o świcie, ich sromotna porażka nie przeszła nie zauważona; tuziny ludzi Zachariusa jakimś sposobem dowiedziały się o zdażeniu i przejęły na siebie funkcję patrolowania miasta przez całą noc.Wszyscy władcy kotów zachowywali się ogólnie przyjaźnie i wykonywali swoje obowiązki tak sumiennie i skutecznie, że zamianę zauważono dopiero o wschodzie słońca, gdy miała nastąpić zmiana patroli.W niecałą godzinę później Myrmeen i Evon Stralana za-trzymali lorda Zachariusa przed popularną oberżą.Został odprowadzony do Cytadeli i uwięziony.Przez całą drogę jakby nie dostrzegał wściekłości osób, którego go pojmały, ani najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy ze swojej sytuacji.Na ulicach niektórzy ludzie pozdrawiali go przyjaźnie.— Kocham to miasto! — wołał.— Arabel to zadziwiające i przyjazne miejsce.Zamierzam polecić je całemu mojemu ludowi.Myrmeen zamknęła lorda Zachariusa w celi na najniższym poziomie pałacu żądając, by powstrzymał dalsze ataki przeciwko mieszkańcom Arabel, ale Zacharius oznajmił, że jest niewinny i nie ma nic wspólnego z żadnymi złymi uczynkami — za wyjątkiem incydentu ze strażnikami, ma się rozumieć.Był to, jak stwierdził z filuternym uśmieszkiem, jedynie nieszkodliwy żart.Koci władca nie pozostawił wątpliwości co do jednej rzeczy— jego obecność była pośrednio przyczyną powstałego w mieście chaosu.Dlatego też, im szybciej dostanie to, czego chce i odejdzie, tym będzie lepiej dla wszystkich.Gdy minął pierwszy dzień od chwili uwięzienia lorda Zachariusa w Cytadeli, Myrmeen zrozumiała, dlaczego przyjął on ów fakt z taką obojętnością i nonszalancją.Zielonooki władca kotów raz po raz uciekał ze swojej celi w lochach, ale nawet Stralana nie był w stanie stwierdzić, jak tego dokonywał.Przez cały czas byli przy nim wartownicy — wyznaczono również czarnoksiężników, którzy mieli za-pobiec jego ucieczkom.Bezskutecznie.Lord Zacharius znikał i pojawiał się, kiedy tylko miał na to ochotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]