[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prowadzone w Alugei rozmowy persko-egipskie nie zakończyły się porozumieniem, co jeszcze bardziej oddala termin odblokowania Kanału Sueskiego.Na wschodnim froncie wojny meksykańskiej doszło do drobnego incydentu: dwóch zabitych, liczba rannych nieznana.Bałkańscy korespondenci sieci donoszą o powszechnych tam plotkach o wyruszeniu na północ oddziału pułkownika Wyżryna.Rzecznik Ministerstwa Obrony Rosji wydał oświadczenie podtrzymujące twierdzenie o śmierci Władimira Czerniszewskiego, przywódcy nadwiślańskich bandytów: „Tym razem jesteśmy pewni, mamy potwierdzenie z satelity-Czerniszewski nie żyje, na własne oczy widziałem, jak rozerwało go na strzępy." Rzecznik nie kryje, iż w tym celu posłużono się bombą implantowaną w organizm jednego z bandytów, a następnie samoczynnie detonowaną po uzyskaniu założonego odczytu aktywności mózgu nieświadomego niczego nośnika ładunku, odczytu oznaczającego bezpośrednią bliskość Czerniszewskiego.Rzecznik nie skomentował wyrażonego przez dziennikarzy przypuszczenia o przekazaniu tej techniki NKWD przez amerykańską NBI, choć, jak wiadomo, jedynie wywiad USA dysponuje podobnymi.- Smith wyjął skrzata.Więc żyje? Nie żyje? Trudno orzec, Rosjanie już nie takie dezinformacje puszczali.Nie można być pewnym niczego, nie można wierzyć nikomu.Tu nie chodzi o to, że kłamią; to prawda się zmienia.Jaka jest prawda o samym Czerniszewskim? Syn polskich aparatczyków, zsowietyzowanych prominentów ery wczesnego Stalina.Profesor matematyki.Bandyta.Patriota.Samozwaniec.Marionetka Wyżryna.Wszystko i nic.Wszak to był niemal przypadek, że wówczas, po zdobyciu krakowskiej wieży telewizyjnej, właśnie jego użyto do odczytania protestu przeciwko przygotowywanemu Traktatowi Berlińskiemu - ponieważ odpowiednio dostojnie wyglądał, ponieważ miał odpowiednio poważny głos, ponieważ znał niemiecki i angielski, i ponieważ był pod ręką.A potem jakoś to już poszło, zapewne on sam nie do końca wiedział jak.Prezydent Polski.Nikt go nie wybierał na to stanowisko, sam się mianował.Bo i po prawdzie o żadnych wyborach nie mogło tu być mowy.Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.A że śmiesznie brzmi? Tylko w obcych uszach.Polski nie ma, ale jest jej prezydent, więc niby Polska jest.Tak właśnie wygląda logika tej wojny: działania na pozór absurdalne okazują się posunięciami bardzo pragmatycznymi, bo obliczonymi na wywołanie wrażenia na tych ludziach, a ci ludzie mają doprawdy dziwne wyczucie absurdu.Nawet gdyby im pokazać uciętą głowę Czerniszewskiego - nie uwierzyliby.Ale i sam Smith zaczynał już dostrzegać w tym pewną prawidłowość.Otóż jest życie człowieka i jest życie legendy, a oni tu nie mają swojego Hollywood.- Jachim.Podniósł głowę.- Co?- Idę.- Gdzie?- Zostań.Wrócę, to ci powiem.Może już.- Tak?- Nic.- Witschko strzepnął do wnętrza dłoni popiół z papierosa.Uśmiechnął się krzywo.Smithowi mocniej zabiło serce.- On?- Siedź.- On? Powiedz.Czy.- Siedź, do cholery.Cóżeś taki zrywny? Gdzie ci się tak śpieszy, do piachu?·Został sam i wtedy zauważył ludzi.Stracił dystans: nagle, bez ostrzeżenia, bez stanów pośrednich.Trzask: zalała go fala empatii.Jadł jabłko: stare, zasuszone, zapewne robaczywe.Podeszła dziewczynka i poprosiła o kawałek.Wyjął scyzoryk, odciął.Aż mimowolnie otworzyła ze zdumienia usta, nie liczyła na spełnienie prośby.Przyjęła poczęstunek spoglądając na Smitha z zaciekawieniem.Na oko nie miała więcej jak dziewięć lat, ale najprawdopodobniej była starsza: tutaj dzieci nie rozwijały się całkiem prawidłowo - może z winy ziemi i powietrza przeżartych skażeniem z wojny bolszewickiej, może z winy aktualnej wojny.- Ma pan jeszcze?- Nie.- Mama by kupiła.- Nie mam.- Aha.Przyjrzał się jej ubiorowi.Charakterystyczne: każda rzecz z innej parafii.Połatane szarogranatowe spodnie od jakiegoś kombinezu, cokolwiek za duże; ubłocone tenisówki, z długimi, czarnymi sznurowadłami, na modłę sandałowych rzemieni rzymskich legionistów oplatającymi ciasno nogi powyżej kostek; prujący się różowy sweterek, za mały, też niezbyt czysty; na nim górna część dresu o obciętych rękawach; na lewej dłoni wełniana rękawiczka, dziurawa, w kolorze jednolitego brudu.Dziewczynka miała jasne włosy, przewiązane jakąś spłowiałą chustą - jasne włosy i ciemne oczy, ciemną twarz, całą jakby w starych smugach olejnego smaru.- Głodna?- Bo co?- Nic - zreflektował się.Nie mógł zacząć tak po prostu rozdawać jedzenia, natychmiast zwróciłby na siebie uwagę.Ta zima była ciężka, lecz wędrując ze Ślązakiem przez kraj, jakoś nie widział konających z głodu; ale głód ma wiele twarzy, a on, urodzony i wychowany w świecie sytości, znał jedynie komiksowe wersje Jeźdźców Apokalipsy, myślał ekstremami, szokującymi ujęciami kamery.A nikt by nie otrzymał nagrody za sfotografowanie tej dziewczynki: ani nie była kościście chuda, ani śmiertelnie ranna, ani też sama nie zabijała i nie zadawała okrutnych ran, nie zaliczała się również do owych niezmiernie fotogenicznych nieletnich ofiar choroby popromiennej -a jednak to w jej oczach, na jej twarzy zalegał ciężki cień nadchodzącego Armageddonu.- Jak masz na imię?- Wiera.- Odgryzła kolejny kęs jabłka.- Dokąd pan idzie?- A tak, robotę jakąś znaleźć.- Do Niemców?- Ano.Na Śląsk.- Ma pan pieniądze?- Podobno czasami puszczają darmo.Skrzywiła się.- Pan w to wierzy? Wszyscy biorą.- Się zobaczy.Bez przekonania skinęła głową.Splunęła pestką i usiadła obok Smitha, opierając się o beton i podciągając kolana pod brodę.- Mama mówi, że teraz to już koniec.Nie zrozumiał.- Koniec?- Noo, wezmą się za łby, a potem przyjdą Chińczyki.- A Ruskie?- Co Ruskie? - prychnęła.- Dadzą im wódkę i będzie spokój.Smith chichotał w duchu, słuchając tej analizy politologicznej.- A tata? - spytał.- Co?- Noo, co on na ten temat sądzi?- Ee, panie, mojego tatę to już trzy lata temu zabrali.- Zabrali?- Nie żyje, nie żyje.- Przyłożyła dłoń z palcami ułożonymi w pistolet do swojej skroni.- Puf! Wie pan, jak wtedy mózg wylatuje? Taki szary budyń na ścianie.Ale czasami kula ugrzęźnie w środku i wtedy nic nie widać.Ale z włoda to serią i wtedy głowy w ogóle nie ma.Bum-bum--bum! A ja kiedyś strzelałam.wie pan, jak to kopie? Mało mi z ręki nie wyskoczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]