[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy z odwiedzających, niezależnie od płci, mógł skorzystać z ich wdzięków pod warunkiem uiszczenia stosownej opłaty.Wtedy, wraz z wybraną kapłanką, przenosił się do komnat, znajdujących się na wyższych piętrach świątyni.Usługi dziewcząt od Świętej Sekstyny nie były tanie, ale Margot nie słyszała, by ktokolwiek, kto z nich skorzystał, żałował wydanych sum.Jedna z kapłanek zwróciła wzrok na Margot, przyglądała jej się chwilę, a potem uśmiechnęła na poły przyjacielsko, a na poły kusząco.– Witaj, kochanie – powiedziała głębokim, zmysłowym głosem.– Może miałabyś ochotę wstąpić na służbę bogini?Złodziejka odpowiedziała jej uśmiechem i przykucnęła obok.Młoda kapłanka roztaczała wokół siebie odurzający, kadzidlano-piżmowy zapach olejków.– Cóż – rzekła Margot z wahaniem.– Może zechciałabyś mnie oprowadzić po świątyni i wyjaśnić, jakie czekałyby mnie obowiązki?– Z przyjemnością, siostro.Zgodnie z przewidywaniami, kapłanka ochoczo podniosła się z miejsca.Margot wiedziała, że Święta Sekstyna zawsze szuka nowych twarzy i nowych ciał, a kapłanki, werbujące kolejne ochotniczki, otrzymują interesującej wysokości wynagrodzenie.Przeszły pod zsyłającym cień portalem i przekroczyły próg budynku.Margot nigdy nie była we wnętrzu świątyni należącej do kapłanek-prostytutek i zdumiała ją panująca wewnątrz atmosfera.Okna zastąpione zostały strzelistymi witrażami, a kolorowe szkiełka przedstawiały sceny tak odważne, iż nawet Margot poczuła, że kiedy przygląda im się dokładniej, to na jej policzki wypełza gorący rumieniec.Pośrodku ogromnej sali stały posągi wszystkich sześciu bogiń, w tym wypadku pięć z nich otaczało bezwstydnie obnażoną Lilith, która w obu dłoniach dzierżyła ogromnego fallusa, wyrzeźbionego z czystego złota.Pod ścianami stały wielkie, bogato zdobione łoża, na których leżały półnagie kapłanki.Kilka z nich rozmawiało, kilka jadło posiłek, kilka innych oddawało się bez skrępowania cielesnym uciechom na oczach mężczyzn, obserwujących to wszystko wybałuszonymi oczami.Margot ujrzała figlarny uśmieszek na ustach swej przewodniczki.– Kiedy widzą nas w działaniu, są gotowi więcej zapłacić – wyjaśniła kapłanka.– Połowę zarobionej sumy otrzymujemy na własność, druga połowa przechodzi na rzecz świątyni – dodała.– I to świątynia zapewnia nam mieszkanie, stroje, posiłki oraz pomoc lekarzy, która w naszym zawodzie – przy tych słowach westchnęła lekko – bywa niezbędna.Margot odpędziła już tego dnia czerwoną mgłę, oddając się w dokach pewnemu bardzo sprawnemu i nad wyraz hojnie obdarzonemu przez naturę marynarzowi, więc wszystkie te widoki nie wzbudziły w niej nic więcej poza rozkosznym dreszczykiem.Zarobiłabym tu krocie, pomyślała, a i chyba to nieco bezpieczniejsze zajęcie niż okradanie grobowców i świątyń.– Czy musicie oddawać się każdemu, kto płaci?– Oczywiście – odparła kapłanka.– Na tym polega nasza służba.Na bezwarunkowym posłuszeństwie bogini.Margot przyjrzała się ogromnemu freskowi, zdobiącemu jedną ze ścian, na którym kształtnie zbudowana kobieta zaspokajała żądze pięciu mężczyzn naraz.Złodziejka przygryzła lekko usta i odwróciła wzrok, gdyż poczuła, że serce zaczyna jej mocniej bić, a w podbrzuszu rodzi się znany już żar.– Na piętrze znajdują się pokoje gościnne i komnaty sypialne – objaśniała dalej kapłanka.– Bywa, że co bogatsi wyznawcy spędzają u nas całe tygodnie.– Roześmiała się perlistym, dziewczęcym śmiechem.– Był taki jeden, który brał sześć nas każdej nocy i każdą potrafił nie raz zaspokoić.– westchnęła z rozmarzeniem.– Najczęściej jednak mężczyźni nie są tak zręczni jak my same.– Palce kapłanki delikatnie przejechały po policzku Margot, a ta poczuła, jak przez jej ciało przebiega dreszcz.– Bo kto może lepiej wiedzieć, czego pragnie kobieta, niż druga kobieta? Prawda, kochanie?Margot cofnęła się o krok, gdyż bała się, aby czerwona mgła nie powróciła.Musiała przecież bacznie wszystko obserwować i myśleć, a nie oddawać się uciechom.Jednak uśmiechnęła się miło do kapłanki, gdyż nie chciała, by ta straciła dla niej zainteresowanie.Zresztą, przecież później, kiedy już obejrzy świątynię, może będzie mogła.Zawiesiła spojrzenie na kształtnych piersiach swej przewodniczki i z trudem oderwała wzrok.– A katakumby? – zapytała.– Dlaczego niektóre z was trafiają tam po śmierci?– Gdyż w ciągu swego życia przyniosły największy dochód świątyni, a miłosny kunszt, dzięki któremu wychwalały boginię, nie miał sobie równych – powiedziała kapłanka.– Chcesz je zobaczyć?– Z radością – odparła Margot, gdyż to przecież było celem jej odwiedzin.Przeszły do bocznej nawy, a stamtąd schodami w dół, do skromniej urządzonej kaplicy, w której na marmurowym tronie siedziała naga Lilith.Przed jej stopami piętrzyły się bukiety różnokolorowych kwiatów i płonęły oliwne lampki.Dwuskrzydłowych drzwi w bocznej ścianie pilnował znudzony strażnik.A raczej nie pilnował, lecz przysypiał, siedząc na zydlu i opierając głowę o mur.Jednak poderwał się z miejsca na dźwięk kroków i głosów obu kobiet.– Trishia – rzekł serdecznym tonem i poprawił przekrzywiający się na głowie hełm.– Witaj, ślicznotko.Kogóż to prowadzisz ze sobą?– Jak masz na imię, kochanie? – Kapłanka obróciła twarz w stronę złodziejki.– Margot.– A więc, oto jest Margot – objaśniła Trishia z uśmiechem.– Może zostanie naszą siostrą, lecz na razie chciałaby zaspokoić ciekawość i obejrzeć katakumby.Strażnik brzęknął kluczami zawieszonymi u pasa.– Czemu nie – odparł.– Ale będę oczekiwał podziękowania, ślicznotko.Trishia poklepała go po ramieniu przyjacielskim gestem.– Jak będziesz grzeczny, poświęcę ci chwilkę wieczorem – obiecała.– Jeśli tylko będę wolna.Mężczyzna odpiął od pasa klucze i jednym z nich zagmerał w zamku.Potem pchnął drzwi.Cofnął się po lampę i gestem zaprosił kobiety do środka.Wąskimi, stromymi schodami zeszli pod kolejne drzwi, tym razem nie zamknięte na klucz, aż do prostokątnej komnaty.Przy obu jej ścianach stały kamienne grobowce.Nad każdym z nich wznosił się naturalnej wielkości posąg pochowanej kapłanki [ Pobierz całość w formacie PDF ]