RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W samej tej dużej komnacie – kilkunastu.Jednak nikomu nie przyszłoby do głowy przeciwstawić się nam.A przecież mogli nas zabić.Albo przynajmniej próbować.Tymczasem każdy z tych ludzi miał złudną nadzieję ocalenia życia i chciał za nią zapłacić gorliwym posłuszeństwem.Każdy z nich błagał już w myślach tylko o to, by nie znaleźć się w piwnicach Inkwizytorium.Lecz wierzcie mi, że wszyscy, którzy przeżyją wieczór, znajdą się w nich nadspodziewanie prędko.Ofiarujemy im tam łaskę pocieszającej rozmowy i wyznania wszystkich win.Zaś to, czy ich życie zakończy się w moczu, kale, krwi i przeraźliwym bólu będzie zależeć tylko od nich samych i ich chęci zrozumienia oraz odkupienia grzechów.Jeśli będą wystarczająco rozumni i pokorni, być może umrą ścięci, a na stosie spłoną ich bezgłowe ciała.Jeśli nie, zostaną upieczeni na wolnym ogniu, na oczach wyjącej z uciechy gawiedzi, otoczeni smrodem własnego, palonego tłuszczu.Wyszedłem na korytarz.W ciemnej wnęce stał mój Anioł.Teraz przybrał postać niepozornego człowieczka w ciemnym płaszczu.Ale to był mój Anioł.Nigdy nie pomylisz się, kiedy masz szczęście lub pecha ujrzeć swego Anioła Stróża, niezależnie od tego, jak zażyczy sobie wyglądać.– Jestem z ciebie zadowolony, Mordimer – powiedział.– Zrobiłeś, co do ciebie należało.– Na chwałę Pana – odrzekłem, bo co innego mogłem powiedzieć.– Tak, na chwałę Pana – powtórzył z jakąś dziwną i zaskakującą goryczą w głosie.– Czy wiesz, Mordimer, że w oczach Boga wszyscy jesteśmy winni, niezależnie od naszych uczynków?.– Spojrzałem w jego źrenice, a one były jak jeziora wypełnione ciemnością.Wzdrygnąłem się i odwróciłem wzrok –.Pytaniem jest tylko wymiar i czas kary.Kary, która nieuchronnie nadejdzie.– Dlaczego więc myślimy o tym, by mu się przypodobać? – ośmieliłem się zadać pytanie.– A czy dziecko na plaży nie buduje murów z piasku, które mają powstrzymać przypływ? I czy, kiedy jego budowle znikną już pod falami, na drugi dzień nie stara się zbudować murów jeszcze potężniejszych, chociaż w głębi duszy dobrze wie, że nic to nie da? – Położył dłoń na moim ramieniu, a ja poczułem, że uginam się pod jej ciężarem.– Ty, Mordimer, wypełnisz wszystko, co ma się wypełnić – powiedział.– Jutro przybędą tu spiskujący kardynałowie i jutro pojawią się inkwizytorzy.– A więc nie ma Kościoła Czarnego Przemienienia?– Któż wie, co oznacza słowo „jest”? – zapytał Anioł.– I którego z bytów dotyczy? – zawiesił głos.– Świat jest pełen tajemnic, Mordimer – ciągnął dalej łagodnym tonem.– Czy wiesz, iż istnieją takie elementy materii, których istnienie tylko przeczuwamy, gdyż obserwacja powoduje ich zniszczenie? Kto może więc odpowiedzieć na pytanie, czy one są i dla kogą są?Czekałem, myśląc, że powie coś jeszcze, ale Anioł wyraźnie już skończył.I tak dziwiłem się, że raczył pozostawać ze mną tak długo.– Co mam więc robić, mój panie? – zapytałem, choć lękałem się, aby nie rozsierdziła go moja niedomyślność.– Mordimer, to, co masz zrobić, sam wiesz najlepiej – odparł i uśmiechnął się.Tym razem nie próbowałem nawet zobaczyć jego oczu, bo nie chciałem, aby otchłań, która w nich była, spojrzała we mnie.EpilogTa historia zaczęła się w Hez-hezronie i tam właśnie musiała się zakończyć.Do domu Lonny weszliśmy wczesnym rankiem.Ja, Kostuch, bliźniacy i trzech inkwizytorów w ciemnych płaszczach.Kiedy nas zobaczyła, krew odbiegła jej z twarzy.– Mordimer – powiedziała głuchym głosem.– Mordimer Madderdin w imieniu Inkwizycji – rzekłem.– Twój dom, córko, zostanie poddany inspekcji.– Ja nic nie zrobiłam – powiedziała z rozpaczą w głosie.– Wiesz o tym, Mordimer!– Przynależność do Kościoła Czarnego Przemienienia, obmierzłej sekty heretyków, to twoim zdaniem nic? – zapytałem.– A skupowanie dziewic w celu poddawania ich świętokradczym obrządkom? Nie mówiąc już o sprofanowanych relikwiach i heretyckich amuletach, które znajdziemy w twoim domu.– Powiedziałeś, że jeśli stoisz po jednej strony barykady, a kto inny po drugiej, to można podjąć tylko jedną słuszną decyzję.I ja stanęłam po twojej stronie, Mordimer! Pomogłam ci!– Nic ci nie obiecywałem, Lonna – wzruszyłem ramionami.– Takie jest życie.Pełne niegodziwości.Zresztą sama o tym najlepiej wiesz.W końcu to ty, perełko, wydałaś mnie ludziom kardynała.Łatwo było myśleć, że uprzykrzony Madderdin nigdy nie opuści już Gomollo, prawda? Ale zapomniałaś o nieoczekiwanym, perełko.O tym, że Goliat nie zawsze zwycięża Dawida.W końcu Mądra Księga mówi: „Albowiem Bóg jest sędzią.Tego poniża, a owego podwyższa”.Lonna patrzyła na mnie i milczała.Bardzo dobrze, bo nie było nic do powiedzenia.Kostuch zbliżył się do mnie i widziałem jego wygłodniałe oczy.– Mogę, Mordimer? – zapytał pokornie.– Możesz, Kostuch, ale ona ma przeżyć – odparłem.Był jak wdzięczny psiak, kiedy porywał ją, i bezwolną, zrozpaczoną i oniemiałą prowadził na górę, do komnat.Potem słyszeliśmy przez dłuższy czas jej krzyk, ale później ten krzyk umilkł.Kiedy inkwizytorzy ją zabierali, miała zakrwawione uda, porwaną suknię i pustkę w oczach.W dwie godziny potem otoczyliśmy dom Hilgferarfa.Przyjął nas zimno, spokojnie, i tak, jak my, wiedział, że jest już martwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl