[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przynajmniejtak siÄ™ wydawaÅ‚o ludzkim mieszkaÅ„com kotliny.MijaliÅ›my setki otwartych warsztatów na dziedziÅ„cach niskich,biaÅ‚o tynkowanych skÅ‚adów - na trzech rzemieÅ›lników dwóch zaj-mowaÅ‚o siÄ™ piórami.MyÅ›liwi wyciÄ…gali żywe ptaki ze zwiniÄ™tych sieci,skrÄ™cali im karki i sortowali w stosy wedÅ‚ug gatunków, podczas gdyrachmistrz wrzucaÅ‚ kamieÅ„ do jednego z glinianych garnków, by po-liczyć rodzaj, a ogólnej rachuby dokonywaÅ‚ przy pomocy wÄ™złów nasznurze.Jedna kobieta oprawiaÅ‚a i skórowaÅ‚a zdobycz, druga skubaÅ‚a,myÅ‚a i sortowaÅ‚a.PrzypominaÅ‚o to trochÄ™ praliniÄ™ produkcyjnÄ… Forda,gdzie każda osoba wykonuje tylko okreÅ›lone czynnoÅ›ci, skÅ‚adajÄ…ce siÄ™na wiÄ™kszÄ… procedurÄ™.Niektóre rodziny specjalizowaÅ‚y siÄ™ w skubaniubez zabijania i kiedy przechodziÅ‚o siÄ™ obok ich warsztatów, sÅ‚ychaćbyÅ‚o tylko czaple oraz czakalaki skrzeczÄ…ce i wrzeszczÄ…ce, jakby tra-fiÅ‚y do dantejskiego piekÅ‚a.Pózniej pozbawione piór ptaki kuÅ›tykaÅ‚ypo podwórzach, dziobaÅ‚y kawaÅ‚ki ryb lub rozrzucone resztki kuku-rydzianych ziaren i machaÅ‚y nagimi skrzydÅ‚ami przypominajÄ…cymizdeformowane ramiona ofiar talidomidu.Cywilizacja Majów opieraÅ‚asiÄ™ na piórach, tak jak Anglia na weÅ‚nie.A my przynieÅ›liÅ›my tutajjeszcze dwa włóki peÅ‚ne piór.Jednak to wcale nie byÅ‚o wnoszeniemdrewna do lasu - tutejsze pióra miaÅ‚y inne barwy niż nasze.Możnatu byÅ‚o znalezć mnóstwo czarnych, biaÅ‚ych, szarych, brÄ…zowych,brunatnych, bÅ‚Ä™kitnych, różowych i czerwonych.My przynieÅ›liÅ›myciemnozielone w różnych odcieniach, fioletowe, niebieskie, ciemno-niebieskie, turkusowe i zÅ‚oto-zielone.Wokół nas tÅ‚oczyÅ‚o siÄ™ pospólstwo.WiÄ™kszość stanowili ludzie,o których zaczynaÅ‚em myÅ›leć jako o maala baob, osobnikachniedo-rastajÄ…cych mi do piÄ™t.Może powinienem pozostaćzwolennikiem tolerancji, ale tutaj rasizm byÅ‚ cnotÄ….PrzepychaliÅ›my siÄ™ przez ciżbÄ™.Czasami jedyne, co widziaÅ‚emnad morzem głów, to mile rozwieszonych na rozwidlonych palachsieci rybackich.Hun Xoc wyszeptaÅ‚, że 14 Zraniony powinien przy-najmniej wyjść nam na powitanie nad brzeg jeziora.O naszymprzybyciu dowiedziaÅ‚ siÄ™ cztery dni temu od naszych posÅ‚aÅ„ców -nie trzymaliÅ›my goÅ‚Ä™bi pocztowych, nie chcieliÅ›my też używaćsystemuognisk-semaforów na szlakach z wybrzeża - wiÄ™c miaÅ‚ dość czasu,by siÄ™ przygotować.-14 Zraniony odgrywa SiódmÄ… ArÄ™ - rzekÅ‚ Hun Xoc.Co znaczyÅ‚omniej wiÄ™cej, że trzyma siÄ™ na dystans.-Aha - cmoknÄ…Å‚em.ZmrużyÅ‚em oczy.Przede mnÄ… ciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™rzÄ…d niskich, jakby ceremonialnych Å‚uków oddzielajÄ…cych drogÄ™od grobli, która ciÄ…gnęła siÄ™ na dwie mile przez rodzaj rozlewiskaÅ‚Ä…czÄ…cego siÄ™ z jeziorem.Po bliższym spojrzeniu okazaÅ‚o siÄ™, żena Å‚ukach odgradzajÄ…cych molo sÄ… czaszki.SzÅ‚ag, pomyÅ›laÅ‚em.Przez to możemy zyskać opiniÄ™ rzezników.W domu zabijaliÅ›my tylko paru celebrytów i od czasu do czasu nie-godziwców.Tutaj chyba wykonywano karÄ™ Å›mierci na kimkolwiek,kto choćby krzywo spojrzaÅ‚ na niewÅ‚aÅ›ciwÄ… osobÄ™, po czym wysta-wiano czaszkÄ™ na palu jak trofeum.Te najdalej na zachodzie byÅ‚y takstare i zerodowane, że nie daÅ‚o siÄ™ rozpoznać, czy to ludzkie.TutejsimieszkaÅ„cy nie majÄ… za grosz finezji, uznaÅ‚em.Za pomocÄ… podarunków czy też Å‚apówek wykupiliÅ›my sobie wej-Å›cie na groblÄ™.DotarliÅ›my niÄ… do malutkiego półwyspu, skÄ…d peonizaÅ‚adowali nas na dwie tratwy.KażdÄ… sterowaÅ‚o czterdziestu męż-czyzn z dÅ‚ugimi tyczkami.PopÅ‚ynÄ™liÅ›my na wschód i północ, do Ta-moanatowacanac, czyli portu przy Teotihuacan.MinÄ™liÅ›my wyspÄ™,gdzie tylko warzyÅ‚o siÄ™ sól i gdzie krótkowÅ‚osi niewolnicy wydobywaliwodÄ™ z jeziora przy pomocy systemu żurawi i czerpaków, po czymwlewali jÄ… do pokrytych biaÅ‚Ä… skorupÄ… rynien.SzkarÅ‚atny ibis spojrzaÅ‚na mnie, jakby wiedziaÅ‚ wiÄ™cej niż ja.Jak Tot, ten egipski bóg mÄ…dro-Å›ci, pomyÅ›laÅ‚em.Ciekawe, jakim bogiem jest tutaj.Nad wzmocnionym kamieniami nabrzeżem wznosiÅ‚a siÄ™ prowizo-ryczna palisada z tysiÄ™cy Å›ciÄ™tych drzew, z gaÅ‚Ä™ziami wyciÄ…gniÄ™tyminad jezioro, by utrudnić atakujÄ…cym pokonanie ogrodzenia.Przybi-liÅ›my do szczeliny w tym drewnianym murze i starajÄ…c siÄ™ zachowaćgodnÄ… postawÄ™, co nie jest Å‚atwe przy schodzeniu z chybotliwej tra-twy, wkroczyliÅ›my do Babel.[44]Miastá takie jak - powiedzmy - Marrakesz, Benares czy inne po-dobnie wyglÄ…dajÄ… uroczo na filmach w Travel Channel, ale kiedy siÄ™je odwiedzi, okazuje siÄ™, że panuje tam smród i ubóstwo.Wtedy niemarzy siÄ™ o niczym innym, jak tylko o powrocie czym prÄ™dzej doTenafly czy innej wiochy, skÄ…d siÄ™ przyjechaÅ‚o - i to jak najszybciej.Tamoanatowacanac byÅ‚o jak Benares bez filmowego podkÅ‚adumuzycznego.MieszkaÅ‚o tu chyba z osiem tysiÄ™cy ludzi - a przynaj-mniej tylu widziaÅ‚em - tÅ‚oczÄ…cych siÄ™ na brzegu i próbujÄ…cych przejśćgdzieÅ› indziej.Tragarze mnie podnieÅ›li, wiÄ™c miaÅ‚em widok nad gÅ‚o-wami tÅ‚umu.ZnajdowaliÅ›my siÄ™ w otwartym krÄ™gu, czy może raczej pome-rium - okrÄ™gu wyznaczajÄ…cym granicÄ™ miasta - o Å›rednicy tysiÄ…caramion, miÄ™dzy murem nad brzegiem za naszymi plecami a zruj-nowanÄ… palisadÄ… ze stanowiskami obserwacyjnymi przed nami odwschodu.Miejsce sprawiaÅ‚o prowizoryczne wrażenie, jakby nagleporzÄ…dny park zmieniÅ‚ siÄ™ w slums, gdzie nÄ™dzarze rozstawili na-mioty, jurty, szaÅ‚asy z pÅ‚acht albo tylko rozsiedli siÄ™ na goÅ‚ej ziemi.Dwudziestki oszczepników z Klanu WidÅ‚ogona przepychaÅ‚y siÄ™ przeztÅ‚uszczÄ™, grożąc nazbyt agresywnym pielgrzymom biczami z włókienpalmowych.Krewniak na koÅ„cu każdej grupy niósÅ‚ trzydziestostopo-wÄ… tyczkÄ™ z wielkÄ… tarczÄ… z piór zwisajÄ…cÄ… na okoÅ‚o pięć ramion.Każ-da tarcza miaÅ‚a inny wzór - zapewne byÅ‚o to coÅ› w rodzaju sztandaruoddziaÅ‚u.A na szczycie tyczki opalona skóra kogoÅ›, kto wszedÅ‚ tam,gdzie nie powinien, lub zrobiÅ‚ coÅ›, czego nie wolno, Å‚opotaÅ‚a gÅ‚uchojak wilgotna flaga przed muzeum.W tym Å›wiecie strój byÅ‚ paszportem.Przez tÅ‚um pomagaÅ‚ namsiÄ™ przecisnąć oddziaÅ‚ oszczepników.Tylko dla VIP-ÓW, pomyÅ›laÅ‚em.PrzedzieraliÅ›my siÄ™ przez gromady plebejuszy.Teraz umiaÅ‚em już od-różnić klany i pochodzenie na podstawie ubiorów i tatuaży, a w bo-nusie z pamiÄ™ci Szakala wypÅ‚ywaÅ‚y odruchowo powiÄ…zania i status,wszystko zaprawione wyraznÄ… pogardÄ….Na przykÅ‚ad: pomaraÅ„czowesari noszone przez krÄ™pych, niskich i zakurzonych mężczyzn wska-zywaÅ‚o, że to Cacaxtlanie, a trochÄ™ dalej wysocy, muskularni kopuÅ‚o-gÅ‚owi - szlag, zaczynam używać przezwisk, co tutaj stanowiÅ‚o przejawdobrych manier, ale w dwudziestym pierwszym wieku wrÄ™cz przeciw-nie - osobnicy z opaleniznÄ… w stadium przedczerniakowym i z popÄ™-kanÄ… od sÅ‚oÅ„ca skórÄ…, pochodzÄ… z Chanacu, to proto-Mixtecy, z górwokół Zampoaltepetl.ZwiÄ…zana linami grupa wysokich i szczupÅ‚ychasteników ze strupami i pokutnymi woreczkami przywiÄ…zanymi dokostek okazaÅ‚a siÄ™ nie kontyngentem niewolników, lecz ludzmi z Ya-xacan, leżącego na najdalszym północno-zachodnim kraÅ„cu doliny,którzy musieli odpracować dÅ‚ug [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]