[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszłyśmy drzwiami na środku pomieszczenia.Sufit jest wysoki i sklepiony,poprzecinany drewnianymi belkami, pomiędzy którymi wiszą misternie kutezłote żyrandole, dające przytłumione światło.W sali dominują trzy zwieńczonełukowato okna w stylu georgiańskim, na nich wiszą szkarłatne rolety obszytezłotą plecionką.Istne kilometry złotego jedwabiu, oblamowane szkarłatnątaśmą, są zebrane z boku prostymi złotymi podpinkami, a ściany barwygłębokiej czerwieni stanowią dramatyczne tło dla wykwintnie zasłanych łóżekustawionych w całym pokoju.Aóżek? Avo, coś mi mówi, że to nie jest sala bankietowa szepcze Kate.Rusza w prawo, a ja stoję jak wryta, usiłując zrozumieć, na co patrzę.Toogromna, superluksusowa, wspólna sypialnia Sala Wspólna.Na ścianach nie ma obrazów, dzięki czemu jest na nich miejsce dla różnychmetalowych ram, haków i wyciągów, które wyglądają jak ekstrawaganckiedekoracje ścienne, ale kiedy otrząsam się z początkowego szoku, zaczyna domnie docierać, jakie jest przeznaczenie sali i jej wyposażenia.Tysiąc myśli starasię odwieść mnie od wyciągnięcia oczywistych wniosków, ale nie ma innegowytłumaczenia dla sprzętów i urządzeń, które mnie otaczają.Spózniona reakcja dochodzi wreszcie do głosu. O cholera szepczę pod nosem. Nie wyrażaj się. Na dzwięk jego miękkiego głosu obracam się na pięcie iwidzę, że przygląda mi się spokojnie z rękami w kieszeniach dżinsów ikamiennym wyrazem twarzy.Język skołowaciał mi w ustach, rozpaczliwiezastanawiam się, co powiedzieć.Co mogę powiedzieć? Mój umysł zalewająsetki wspomnień z kilku ostatnich tygodni, przypominają mi się wszystkie tesytuacje, gdy lekceważyłam różne rzeczy, bo moją uwagę zaprzątało coś innego.Rzeczy, które mówił, rzeczy, które mówili inni, rzeczy, które wydały mi siędziwne, ale nie drążyłam tematu, bo on odwracał moją uwagę.Odwracał mojąuwagę przez cały ten czas.Stawał na głowie, żeby to przede mną ukryć.Cojeszcze przede mną ukrywa?Kątem oka dostrzegam Kate.Domyślam się, że ma podobną minę do mojej,ale nie mogę oderwać oczu od Jessego.Jesse zerka w stronę Kate i uśmiecha siędo niej nerwowo, w tej samej chwili do sali wpada Sam. Cholera jasna! Mówiłem ci przecież, żebyś nigdzie się nie ruszała! krzyczy, mierząc Kate wściekłym wzrokiem. Szlag by to trafił! Chyba powinniśmy sobie pójść mówi cicho Kate, łapie Sama za rękę iwyprowadza go z pomieszczenia. Dziękuję. Jesse kiwa im głową, a potem znów wbija wzrok we mnie.Jego lekko uniesione barki sygnalizują napięcie.Wygląda na naprawdęzmartwionego.I słusznie.Słyszę stłumione, gniewne szepty Kate i Sama, którzy schodzą po schodach,zostajemy sami w Sali Wspólnej.Sala Wspólna.Teraz wszystko nabiera sensu.Krzyż piętro niżej nie jestżadnym dziełem sztuki.Dziwna kratownica w apartamencie nie była wcalezabytkowa.Kobiety przechadzające się po budynku, jak gdyby tu mieszkały, niesą kobietami biznesu.A może i są, ale nie podczas pobytu tutaj.Boże, dopomóż.Jesse zaczyna się znęcać nad swoją dolną wargą.Moje biedne serce łomoczecoraz szybciej.To wyjaśnia chwile zadumy, w jaką popadał w ostatnich dniach.Wiedział, że w końcu się dowiem.Czy miał w ogóle zamiar mi powiedzieć?Jesse wbija wzrok na ziemię. Avo, dlaczego nie zaczekałaś na mnie w domu?Mój szok zaczyna przeradzać się w złość, w miarę jak wszystkie elementyłamigłówki trafiają na swoje miejsce. Chciałeś, żebym przyjechała przypominam mu. Ale nie w ten sposób. Wysłałam ci esemes.Napisałam, że jadę.Marszczy brwi. Avo, nie dostałem od ciebie żadnej wiadomości. Gdzie twój telefon? W moim gabinecie.Szukam swojej komórki, ale wtedy przypomina mi się nasza porannawymiana zdań. Czy właśnie o tym chciałeś porozmawiać?Podnosi na mnie wzrok, w jego oczach wyraznie maluje się żal.Wcale niechciał rozmawiać o nas.Chciał porozmawiać o tym całym gównie. Nadszedł czas, żebyś się dowiedziała.Wytrzeszczam na niego oczy. O nie, powinnam się była dowiedzieć dawno temu, Jesse [ Pobierz całość w formacie PDF ]