RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieprzyjaciel nie mógł prowadzić tego rodzaju wojny.Był do tego stopnia pozbawiony sportowego ducha, by sięgać do bardzo prymitywnych sposobów walki.W takiej sytuacji bardzo wyrafinowana technika wojskowa okazała się mało skuteczna.Tak też się stało w wojnie tunelowej.Po pierwsze, Amerykanie byli zdezorientowani faktem, że muszą toczyć walkę z przeciwnikami, którzy żyją w dziurach w ziemi.Podręcznik MACV ,,Hole Hunting” (Polowania na dziury), prezentował protekcjonalne i żartobliwe stanowisko wobec tego rodzaju zmagań.Hasło: “Znajdź, zlokalizuj, zniszcz” - było podsumowaniem sugerowanej przez autora taktyki zwalczania Viet Congu w tunelach.Reprezentowało również wczesne i uproszczone podejście do technologicznej niższości, biedy i głupoty, które rzekomo gnieżdżą się w czarnych tunelach.Był to zresztą pogląd reprezentowany przez samego głównodowodzącego.Senator William Fulbright, który w owym czasie był przewodniczącym senackiego Komitetu Stosunków Międzynarodowych wspominał, że prezydent Johnson “.był przekonany, iż tak prymitywne społeczeństwo jak Wietnamczycy, nie jest w stanie stawić skutecznego oporu nieograniczonej potędze Stanów Zjednoczonych”.Wśród wyższych dowódców dominował również pogląd, że Wietnam nie jest wojną, ale raczej wydłużoną w czasie akcją policyjną.Nie ma więc potrzeby znosić zwykłych trudów.W odróżnieniu do konfliktu w Korei, który niekiedy stawał się męczarnią nie do zniesienia dla wojsk Narodów Zjednoczonych, świadoma decyzja wyższych dowódców uczyniła wojnę w Wietnamie łatwiejszą i wygodniejszą dla żołnierzy.Na każdego piechura, który tkwił w zapyziałym bunkrze jakiejś odległej i niebezpiecznej pozycji ogniowej gdzieś w dżungli, przypadało czterech lub pięciu jego kolegów śpiących smacznie na prześcieradłach, często w klimatyzowanych sypialniach, w wielkich, bezpiecznych bazach.Jak już to wykazywaliśmy, szczur tunelowy należał do elity amerykańskiej armii w Wietnamie.Wyposażony w nóż, krótką broń palną i latarkę, szczur wyglądał i zachowywał się jak prawdziwy wojownik.Ogromna dbałość o zachowanie sprawności fizycznej, czujności i użycie klasycznych narzędzi walki sprawiały, że przypominał bardziej samuraja, niż typowego żołnierza amerykańskiego lat sześćdziesiątych.Istnieje niewiele dowodów, które potwierdzałyby, że dowódcy jednostek w pełni rozumieli długofalowe znaczenie tuneli Cu Chi, czy też wiedzieli, w jaki sposób się z nimi uporać.W konsekwencji, wygodnickie poleganie na technicznych rozwiązaniach - takich, które nie stwarzałyby zbyt wielkiego zagrożenia dla ludzi - nigdy nie utraciło swojego powabu.Wietnam stał się laboratorium i poligonem wielu nowych systemów.Niektóre działały dobrze, inne były komicznie nieskuteczne.Mimo że z ich założeniem było ochronienie życia amerykańskiego żołnierza, wiele z nich nie sprawdziło się w niezwykłej wojnie toczonej w tunelach.Czasem można odnieść wrażenie, że jedynymi którzy skorzystali z tej obfitości nowego uzbrojenia, byli niecierpliwi, młodzi naukowcy w kraju, którym poluzowano finansową smycz.Fundusze na badania i rozwój spływały do rządowych laboratoriów i gabinetów wielkich zleceniobiorców, chętnych, by mieć swój udział w działaniach wojennych.Część tych wojskowych wynalazków była użyteczna, część - chybiona.Były tam półtonowe bomby kasetowe, które otwierały się w powietrzu rozsypując setki śmiercionośnych min-pułapek przeciw ludziom (niektóre z nich były upodobnione do pomarańczy i wybuchały w chwili podniesienia z ziemi).Ruchome stanowiska radarowe mogły wykryć intruzów z odległości niemal kilometra.Istniały “kosiarki stokrotek” - bomby o wadze 680 kg, które były w stanie wyrwać w szczycie wzgórza lej o stumetrowej średnicy, mogący posłużyć do natychmiastowego urządzenia w nim stanowiska wsparcia ogniowego.Używano groźnych bomb CBU-55, które wysysały całe powietrze z ogromnego obszaru ogarniętego eksplozją.Powstało “straszydło”, samolot o napędzie tłokowym, przenoszący wystarczającą ilość flar, by oświetlić w nocy obszar o promieniu ponad półtora kilometra i jednocześnie wystrzelić 6000 pocisków na minutę.Bez względu na to, jaki nowy problem wojskowy niepokoił zainteresowanych wysoko rozwiniętą techniką generałów, zawsze znalazł się jakiś naukowiec, gotów dostarczyć coś nowego, nie zważając - ile to kosztuje.Jeżeli naukowcy myśleli, że zdołają odciąć Południe od Północy (przez jakiś czas im się to udało), to w porównaniu z takim zadaniem wykrycie i zniszczenie tuneli Cu Chi powinno okazać się niewielką operacją.Zabrali się więc do realizacji projektu, który mógłby spowodować, że najwięksi wynalazcy zzielenieliby z zazdrości.Po pierwsze, rozumowali naukowcy, skoro tak trudno jest znaleźć człowieka pod ziemią - należy czekać aż wyjdzie na powierzchnię, a potem zlokalizować go i zlikwidować.Dostarczyli wiec “Wyniuchiwacza Ludzi” - czyli “Węchowy Wykrywacz Osobowy”.To montowane na śmigłowcu urządzenie stosowane było do “.wykrywania obecności ludzi, dzięki pobieraniu zapachów zarówno płynnych jak i stałych naturalnych ludzkich produktów pocenia się i wydalania”.Innymi słowy - wykrywało ludzi “wyczuwając” zapach amoniaku i metanu wydzielanego przez kał i mocz.General Electric Company otrzymała kontrakt Pentagonu, który początkowo znany był jako XM2 Detektor Ukrytych Osób - Sprzęt Lotniczy.Śmigłowiec z “Wyniuchiwaczem Ludzi” na pokładzie latał nad rejonami, w których przewidywano, że mieszkańcy tuneli wyjdą, by odetchnąć świeżym powietrzem.Sprzęt ten nie był doskonały.Ulegał częstym awariom i nie był w stanie odróżnić “dobrych” facetów od “złych”.A ponieważ większość znajdujących się na powierzchni grup Viet Congu miała skłonność do pospiesznego rozpraszania się z chwilą usłyszenia śmigłowca, trudno było wykryć i zaatakować przeciwnika.Poza tym “Wyniuchiwacz” reagował na każdy rodzaj odoru produktów wydalania, w związku z czym Viet Cong zaczął zostawiać fałszywe tropy, umieszczając na przykład - w dość niesportowy sposób - worki z bawolim moczem wzdłuż najbardziej prawdopodobnych tras przelotów śmigłowców z tą aparaturą.Mocz przyciągał odwetowe uderzenia lotnicze jak muchy.Najbliższy doradca wojskowy generała Westmorelanda, generał dywizji William Depuy stwierdził autorytatywnie: “Nigdy nie było to urządzenie szczególnie przydatne.Fakt, że obecnie ich nie posiadamy, może być na to wystarczającym dowodem”.Inną nowoczesną aparaturą stosowaną w wojnie przeciwko tunelom był ADSID - Air Delivered Seismic Intruder Device (Zrzutowe urządzenie sejsmicznego wykrywania intruzów).Komuniści nazywali je “Drzewem Tropikalnym”.Był to niewielki - przypominający bombę przedmiot - o długości dziewięćdziesięciu i średnicy piętnastu centymetrów.Zrzucony z samolotu, wbijał się w ziemię i wystawiał studwudziestocentymetrową antenę zamaskowaną tak, by przypominała roślinność dżungli.Aparatura przekazywała sejsmiczne dane wywiadowcze - kroki, wstrząsy wywoływane przez ciężarówki i inne, temu podobne.Samolot krążący w tym rejonie transmitował zakodowaną informację do centrum odbioru.Operujący tam dowódca słysząc odgłosy aktywności w rejonie, mógł zażądać artyleryjskiego lub lotniczego nalotu na komunistów, którzy zbyt hałaśliwie zachowywali się na powierzchni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl