[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy orientuje się pan, w jaki sposób można w ciągu kilku sekund zabić kobietę o długich, bujnych włosach, nie zostawiając na jej ciele żadnych śladów?- Nie.Ale co włosy mają do tego?- Zakrywają ślady.- Opowiadano mi kędyś o takim wypadku.Pewna kobieta wbiła w głowę swego śpiącego męża gwóźdź.- No właśnie.Gwóźdź bez główki.Zasłoniły go włosy.- Chcecie więc zbadać dokładnie trupa pańskiej siostrzenicy?- Tak.- Na cmentarzu, nocą? W tajemnicy przed ludźmi? Dlaczego nie w dzień, nie publicznie?- Niech Bóg broni! Aresztowano by nas i ukarano za zbeszczesz-czenie zwłok.Chce nam pan pomóc?- Co mam robić?- Tylko stać na straży i mieć oczy szeroko otwarte.Jeżeli moje podejrzenie się potwierdzi, ruszamy rano do Santa Jaga i schwytamy mordercę.- Zgoda.Oby już był ten wieczór!Chcąc sobie skrócić czas oczekiwania znowu położył się na dziedzińcu i zasnął.Tymczasem Cortejo wyszedł do miasta.Wrócił wkrótce z mnóstwem kluczy.Gdyby za ich pomocą nie udało się otworzyć grobowca, postanowił wyważyć drzwi.- Ten Grandeprise to skończony dureń, wszystko można mu wmówić! - szydził Landola.- Nie jest podejrzliwy.Więcej nawet: to rzadki pokaz łatwowierności.Pańska opowieść była w wielu miejscach bardzo nieprawdopodobna.Mniejsza zresztą z tym.Ważne, że mamy wartownika!Zapadł zmrok, na niebie ukazały się gwiazdy.Zjadłszy kolację, cała trójka opuściła oberżę około jedenastej.Nie zwróciło to niczyjej uwagi, w stolicy bowiem do późnej nocy spacerowano lub spędzano czas na festynach i zabawach.Kiedy przyszli na cmentarz, Grandeprise został przy bramie, a Cortejo i Landola zabrali się do roboty.Wszystko poszło składnie.Po niedługim czasie przynieśli zwłoki bankiera przed grobowiec Rodrigandów.Stanęli przy schodach prowadzących na dół.- Musimy się spieszyć.Nasz myśliwy z prerii nudzi się już zapewne.- Albo zachodzi w głowę, dlaczego tak długo nas nie ma.- Myśli pewnie, że szukamy gwoździa!Cortejo bezskutecznie starał się otworzyć bramę, po kolei przymierzając do zamka klucze.Wziął więc dłuto i napierał nim na klamkę.- Santa Madonna! - szepnął przerażony.- Drzwi są otwarte.- Chyba się panu wydaje!- Niech pan sam sprawdzi!Podszedłszy bliżej, Landola przekonał się, że tak jest w istocie.- Do diabła! Na dole nie ma chyba nikogo?Cortejo otworzył drzwi na oścież i zaczęli nasłuchiwać.Było zupełnie cicho.- Widocznie otworzył pan drzwi jakimś kluczem i nie zauważył tego.Ot i cała tajemnica! - roześmiał się Landola.- Niemożliwe, żebym tego nie zauważył!- A jednak tak się stało.Strach ma wielkie oczy! Nie panuje senior nad nerwami.- Może.W każdym razie posłuchajmy jeszcze chwilę.Panowała cisza.Nie rozległ się żaden, najlżejszy nawet szmer.- Niepotrzebnie tracimy czas.Pora zejść na dół! - niecierpliwił się Landola.- Tylko ostrożnie.Najpierw bez zwłok.- No dobrze.Światło!Cortejo zapalił latarkę.Zamknęli za sobą drzwi i zaczęli schodzić.Szli cicho jak duchy.Landola pierwszy, za nim Cortejo.Szybko dotarli do wnętrza grobowca, nie zauważywszy nic podejrzanego.- Poświeć pan dokoła! - poprosił Landola.I tu wszystko było w porządku.- No i widzi pan, miałem rację - cieszył się Landola.- Otworzył pan drzwi jednym z kluczy.Teraz możemy przystąpić do dzieła.Gdzie trumna don Fernanda?- Tu - Cortejo wskazał trumnę, na której widniał napis wyryty złotymi literami: DON FERNANDO hrabia de Rodriganda y Sevilla- Trumna jest oczywiście pusta? - upewnił się Landola.- Niestety.Wolałbym, żeby w niej leżał zmarły.Ciekawe, czy postąpiłby pan teraz tak, jak się przechwalał, i poprosił o przypalenie papierosa, gdyby trup wstał z grobu.- Uczyniłbym to, senior Cortejo.- Nie wierzę, senior Landola! W każdym razie nie w tym przebraniu.Bez przebrania i maski stałby pan jak mur, tego jestem pewny, bo diabeł cię zna i wiedziałby, że nie uciekniesz.Ale na widok pańskiej zamaskowanej twarzy chwyciłby pana z pewnością za kołnierz.- Tak pan sądzi? - uśmiechnął się Landola.- Spróbujmy podnieść wieko.Niech się diabeł ukaże!Chwycili wieko, nie zwracając uwagi, że dziwnie lekko się podnosi.Po chwili obaj wydali okrzyk przerażenia, a oczy mało im z orbit nie wyszły.W trumnie leżała długa postać; jej ogromny nos przypominał dziób sępa [ Pobierz całość w formacie PDF ]