[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Skoro jej nie masz, ciesz się, że zapłacili mniej, a nie więcej.- Przychodził mi ten Figlik do głowy, ale myślałam, że to jednak niemożliwe - żałowała pani Ada.- Sześćdziesiąt tysięcy górą, zmarnowałam chwilę natchnienia.- Panie, taka sama ta komisja, jak i ten cały sejm i senat!- grzmiał pan Edzio.- Wszędzie jedno gnojowisko! Co te konie.i nagle skrzydeł dostały.?! '- Chowane były, no i cóż takiego, ciągle je kryją - łagodził pobłażliwie pułkownik.- Szkoda naszego zdrowia.Kto mógł przewidzieć, że je akurat dzisiaj wyjadą.- A jakichś trzech wiedziało!- Może grali wszystko przez wszystko.,- W rezultacie trafiłam tylko porządki z Osiką i Kujawskim j-stwierdziłam smętnie.-W kwincie mam dwa trafione, właśnie ich.Szczerze mówiąc, grałam ich wyłącznie na wszelki wypadek.: Maria pogodziła się już z przegraną kwintą, zdecydowanie.pocieszona wygraną triplą.- Wszelki wypadek - powiedziała w zadumie.- Jesteś pewna, że to jest dobrze?- Bardzo dobrze, przecież wygrałam.'- Nie, to nie to.Ja nie wiem, czy to powinien być wszelki ' wypadek, czy wszelki przypadek.Ten wypadek jakoś mnie męczy.; Przypadek po mnie chodzi, więc wypa, czy przypa.jZaprotestowałam z wielkim niezadowoleniem.- Ja cię bardzo proszę, odczep się od subtelności językowych.Poglądy możesz sobie mieć na użytek prywatny i trzymaj się swojej profesji.Już się zgadzam, ostatecznie, mieć w sobie szkielet.- A co ci właściwie przeszkadza twój szkielet?- Ja się go boję.Kościotrup mnie straszy, za życia i od środka.- Wariatka.Ty się ciesz, że masz szkielet, ładnie byś wyglądała bez szkieletu!- Tylu różnych nie ma kręgosłupa, że to właściwie jest tylko problem moralny - zwrócił nam uwagę Miecio.- Mogę mieć - zgodziłam się równocześnie.- Ale nie życzę sobie o tym pamiętać, a tym bardziej oglądać go na rozmaitych fotografiach.On tylko czeka, żebym o nim pomyślała, z miejsca gdzieś nawali.Ktoo?!Ton szkielet.Ty chyba masz gorączkę - zawyrokowała z niesmakiem m.i, zapominając o wszelkim wypadku.- Albo może atmosfera już ci się ostatecznie rzuciła na umysł.Nagle przypomniałam sobie o facecie przy stoliku.Obejrzałam i na niego i dostrzegłam go przez kwiatki.Siedział spokojnie, zimną krew iuż odzyskał i nie wyglądało na to, że wybiera się po jakakolwiek wypłatę.Pomyślałam, że jednak musiałam się omylić.Ibyć może sięgał do kieszeni po przegrane bilety i powstrzymał się, żeby nie ujawniać klęski.Podniosłam się z fotela, obejrzałam paddock i udałam się do |k«»y w celu obstawienia tego co zobaczyłam.Widok przy kasach fo/wścieczył mnie od razu, ogony kłębiły się potworne, z wypełnianiem kart komputerowych ciągle był problem, połowa osób dyktowała gry kasjerkom, co trwało w nieskończoność.Plując l warcząc, stanęłam w kolejce z mocnym postanowieniem nie iiniażania się więcej na te obrzydliwości.Zagram następnym i n/om za cały dzień i będę miała z głowy, a odebrać mogę byle ku'dy.O ile, oczywiście, coś wygram.Gonitw w środy ciągle jeszcze nie było, na początku sezonu wyścigi odbywały się tylko w soboty i w niedziele.Naby-i.k; programu uporczywie stanowiło dla mnie problem nie do ni/wiązania, tym razem jednak uparłam się.W czwartek specjalnie pojechałam do biura przy bramie, starannie wybierając go-'l/mę, zdecydowana w razie niepowodzenia wedrzeć się do dyrekcji i dostać program od Zosi.Wolałam kupić, bo załatwiałam in także i dla Marii, a przesadne natręctwo wydawało mi się mosmaczne.Trafiłam dobrze, biuro było otwarte.Przede mną przez trawnik szedł jakiś człowiek, skierował się ku kasie.Spojrzałam na niego iiozmyślnie, rozpoznałam go i zainteresowałam się gwałtownie,.1 bezmyślność mi przeszła.To był ten od stolika, hipotetyczny wygrany, najpierw rozkwitły czerwonym wzruszeniem, a potem ,-achowujący kamienny spokój.Jednak chyba wygrał, skoro terazzszedł do kasy.Przez te jeszcze kilkanaście kroków i kilka chwil nabywania programów zaczęło mi się myśleć.Zaczęło się samo, bez moje inicjatywy, bo co mnie obchodził ten facet, wygrany, czy przegrany, zajęta byłam koniecznością zdobycia programu.Samodzielns część umysłu zastanowiła się, dlaczego nie odebrał swojej wygra nej na wyścigach, przypomniała sobie ten jego ruch i zawyrokowa ła, że z jakichś przyczyn wygraną postanowił ukryć na zawsze.T przyjechał dla odebrania, bo tam mógłby go ktoś podglądać.Wychodząc z biura, znów spojrzałam w kierunku kasy.Stało ich tam już dwóch.Ten wygrany i za nim jakiś drugi znacznie młodszy, zapewne też wygrany, bo po co by się pchał d kasy.Wygrany grzebał po kieszeniach, na tamtego drugiego ni patrzył.Z niepojętej dla siebie samej przyczyny zatrzymałam si i obserwowałam pilnie operację wypłacania pieniędzy.Trwał krótko, wygrany wziął trzy banknoty.No nie, kwinta to być ni mogła, banknotów po 20 milionów jeszcze u nas nie ma, porząde mógł mieć, albo triplę.l takie głupstwo ukrywał?! Idiotyzm.Tamten drugi nie odbierał niczego, spytał o coś kasjerkęi i oddalił się w chwilę po tym pierwszym.Wsiedli do dwóch różnyclr samochodów i znikli mi z oczu.Nawet mnie to dziwactwo nie zaintrygowało specjalnie, ani też nie zdumiało, nic w tym w końcu nie było takiego nadzwyczajnego.Ukrywać się, nawet ze stosunkowo niewielką wygraną, mógł z rozmaitych przyczyn.Może zrzucił kogoś z jakiegoś konia, który przyszedł, a sam go grał i głupio mu było to wyznać.Może, odwrotnie, dał konia przegranego, a sam go zręcznie ominął.Może był komuś winien pieniądze i nie chciał się przyznać, że coś bierze, żeby nie płacić długu.Może akurat wiedział kto wziął łapówkę za spuszczenie gonitwy, a kto pójdzie swobodnie i konia rzetelnie wyjedzie, i swojej wiedzy nie chciał ujawnić.Może ci jego kumple byli nachalni i musiałby im stawiać kolację.Wieczorem pojechałam do Marii, siedział tam już Waldemar, usiłowali typować z jego programu, ale Waldemar zdążył przedtem porozmawiać z Kujawskim i program miał pobazgrany w straszliwy sposób.Przeszkadzało to okropnie.Wyjęłam te nowe, przywiezione i włączyłam się w rozrywkę.A co w drugiej, to i Bolek też nie wie, bo na drugą się zasadziła iniia - mówił Waldemar.- Forsy, tak gadał, może nie brać, ale jak iii lupnia dadzą, to się nie pozbiera.W niedzielę wygrał na tym :hu, co to tam było, Mazepa.Mazaja - poprawiła Maria.No więc właśnie, na trzecie miejsce, myślał, że dociągnie, ymczasem Sarnowski i Białas byli przed nim i ni z tego, ni z owego jtdon wyłamał do pola, drugi do bandy, jakoś tak na komendę się potknęli i Bolek znalazł się w przodzie.Jechali podobno na Zameczku, ale ta Mazaja akurat była w formie i wygrała o łeb.Stąd te fuksy.A co z mafią? - przerwałam, otwierając program.- Dlaczego ·li; zasadzili akurat na drugą gonitwę i o co im chodzi?- Z Kalarepą mają jakąś umowę, ciemnionego konia puszcza.Nnpust na Glebowskiego już się rozchodzi, a do tego Kapulas się odgraża, że będzie.Coś sobie z tego chcą ułożyć, bo taki Lipecki na pi/ykład, albo Jeziorniak, w ogóle z nimi nie gadają.A tu, w tej drugiej, zobaczcie same, kto idzie.Lepsza mafia, niż te ćwoki łomżyńskie.- No to przyjdzie Włóczka - zawyrokowałam.- On leci, a w tym toku jeszcze nie wygrał.- Oszalałaś, nie widzisz, na czym jedzie?! - zaprotestowała Maria [ Pobierz całość w formacie PDF ]