RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michael poczuł, jak gdzieś w jego wnętrzu budzi się przerażenie.- Widzicie, my nie wiemy, gdzie nastąpi inwazja.Jest tuzin różnych możliwości.- Roześmiał się znowu, ocierając oczy chusteczką do nosa.- Och, jej! Co za niespodzianka! Ale wi­dzicie, nieważne jest miejsce inwazji.Jeżeli ma ona nastąpić w tym roku - to w ciągu najbliższych dwóch, czterech tygodni.A kiedy się zacznie, my zrzucimy te dwadzieścia cztery bomby na Londyn.- Och, Boże - wyszeptał Michael.Żaden niemiecki bombowiec nie mógł się przedostać przez brytyjską obronę przeciwlotniczą.Królewskie Siły Powietrzne były zbyt potężne i nabrały wiele doświadczenia od czasów bitwy o Anglię.Żaden niemiecki bombowiec nie mógł nawet zbliżyć się do Londynu.Ale amerykańska latająca forteca B-17 mogła, szczególnie taka, która wyglądała na uszkodzoną, pełną dziur, wracającą z rajdu bombowego nad Niemcami.W gruncie rzeczy Królew­skie Siły Powietrzne zapewne przydzieliłyby takiemu samolotowi ochronę.Skąd brytyjscy piloci mogliby wiedzieć, że dziury po pociskach i uszkodzenia zostały namalowane przez ulicznego malarza z Berlina?- Te dwadzieścia cztery bomby napełnione są płynnym karnagenem, wokół którego umieszczony jest silny ładunek wybu­chowy.Karnagen to gaz, który wyprodukował Gustav.Całkiem niezłe osiągnięcie.Będzie musiał wam pokazać swoje wzory chemiczne, ja wcale ich nie rozumiem.Wiem tylko, że kiedy gaz jest wdychany, to uruchamia bakterie w ciele, mikroby, które powodują rozkład tkanki.Te mikroby w pewnym sensie stają się mięsożerne.W ciągu siedmiu do dwunastu minut ciało za­czyna.powiedzmy.być pożerane od środka.Żołądek, serce, płuca, układ krwionośny.wszystko.Michael milczał.Widział zdjęcia, więc wierzył słowom Bloka.Jeden z więźniów upadł i legł bez ruchu.- Wstawaj! - Hildebrand kopnął go w bok czubkiem buta.- No! Wstawaj, powiedziałem! - Więzień nie ruszał się.Hildebrand popatrzył na Bloka.- Po nim! Dajcie mi nowego!- Zajmij się tym - polecił Blok najbliżej stojącemu strażni­kowi i żołnierz pośpiesznie opuścił salę gimnastyczną.- Zespół czerwonych będzie musiał grać w czwórkę! - za­wołał Hildebrand i dmuchnął w gwizdek.- Grać dalej!- To świetny przykład rasy panów - zauważył Michael, nadal nie mogąc otrząsnąć się z szoku.- Zbyt głupi na to, by wiedzieć, że jest idiotą.- Pod pewnymi względami, niestety, on jest idiotą - zgodził się pułkownik.- Ale na polu wojny chemicznej Gustav Hildebrand geniuszem przewyższa własnego ojca.Weźmy na przy­kład karnagen.Jest fantastycznie zagęszczony.To, co mieści się w tych dwudziestu czterech bombach, wystarczy, żeby zabić, licząc z grubsza, trzydzieści tysięcy ludzi, w zależności od tego, jak będą wiały wiatry i czy spadnie deszcz.- Ale dlaczego Londyn? - zapytała Chesna.Była wstrząśnięta podobnie jak Michael.- Dlaczego nie zrzucicie swoich bomb na wojska inwazyjne?- Ponieważ, droga Chesno, bombardowanie statków jest nie­opłacalnym przedsięwzięciem.Cele są za małe, a wiatry na Ka­nale nieprzewidywalne, poza tym karnagen niezbyt dobrze działa w obecności sodu.Na przykład zawartego w wodzie morskiej.- Pogłaskał ją po ręce, zanim zdążyła cofnąć dłoń.- Nie przejmuj się tak.My wiemy, co robimy.Michael też to wiedział.- Chcecie uderzyć na Londyn, żeby wiadomość rozeszła się wśród wojsk inwazyjnych.Kiedy żołnierze usłyszą o działaniu gazu, będą sparaliżowani z przerażenia.- O, właśnie.Popłyną do domu jak grzeczne rybki i zostawią nas w spokoju.Panika wśród lądujących oddziałów zniweczyłaby wszelką szansę na powodzenie akcji.Nie było sposobu, żeby żołnierze nie dowiedzieli się o ataku na Londyn - jeżeli nie z BBC, to pocztą pantoflową.- A dlaczego tylko dwadzieścia cztery bomby, a nie na przy­kład pięćdziesiąt? - zapytał Michael.- Ten B-17, który mamy, może przewieźć tylko tyle.Wystar­czy na ten cel.W każdym razie - wzruszył ramionami - kolejna porcja karnagenu nie przeszła jeszcze rafinacji.To długi i ko­sztowny proces i jeden błąd może zniszczyć efekty wielu mie­sięcy pracy.Mamy jednak trochę gotowego karnagenu, żeby w porę pokropić waszych towarzyszy ze Wschodu.„Dwadzieścia cztery bomby zawierają cały karnagen, który w tej chwili jest gotowy do użycia” - pomyślał Michael.Było to jednak wystarczająco dużo, aby zniweczyć inwazję i wzmoc­nić uścisk Hitlera na gardle Europy.- A propos, mamy w Londynie pewien cel - dodał Blok.- Bomby spadną wzdłuż Parliament Street aż do Trafalgar Square.Może nawet zdołamy dosięgnąć Churchilla, kiedy będzie palił jedno z tych obrzydliwych cygar.Następny więzień osunął się na kolana.Hildebrand chwycił go za siwe włosy.- Kazałem ci podać piłkę Matthiasowi.Nie kazałem ci rzucać!- Już się nie zobaczymy - powiedział Blok swoim niepro­szonym gościom.- Będę miał potem różne inne zajęcia.Ta operacja jest ukoronowaniem moich wysiłków.- Posłał im srebr­ny uśmiech.- Chesno, złamałaś mi serce.- Jego uśmiech zbladł, kiedy podsunął swój długi, chudy palec pod jej podbródek.Od­wróciła twarz od niego.- Ale byłaś wspaniałą aktorką - powie­dział - i zawsze będę kochał tę kobietę, którą widziałem w two­ich filmach.Straż, zabrać ich teraz do celi!Podeszli do nich dwaj żołnierze.Łazaris podniósł się, nadal był oszołomiony.Michael pomógł Chesnie wstać.Jęknęła z bólu, opierając się na rannej nodze.- Do widzenia, baronie - powiedział Blok, podczas gdy Stiefel patrzył na nich z obojętnym wyrazem twarzy.- Mam na­dzieję, że będzie pan miał dobre stosunki z komendantem na­stępnego obozu, do którego pan trafi.Kiedy szli wzdłuż linii boiska, doktor Hildebrand zagwizdał, kończąc mecz.Uśmiechnął się do Chesny i podszedł do niej kilka kroków.- Przyszłość jest w chemii - powiedział.- Chemia jest siłą, esencją i sercem stworzenia.Ty sama jesteś pełna chemii.- Ty też - odparła i kuśtykając odeszła, wspomagana przez Michaela.Wyobrażała sobie tę obłąkańczą przyszłość.„Kiedy już zamkną się za nami drzwi celi, będziemy skoń­czeni - myślał Michael, podtrzymując Chesnę.- Tak samo trzy­dzieści albo więcej tysięcy obywateli Londynu i być może sam premier.Nadejdzie też kres marzeń o inwazji na Europę.Wszy­stko się zakończy wraz z zatrzaśnięciem drzwi celi”.Łazaris szedł kilka kroków przed nimi, a żołnierze parę kro­ków z tyłu.Podążali dróżką w kierunku bunkra.Michael nie mógł dopuścić do tego, żeby drzwi znowu zamknęły się za nimi.Za wszelką cenę.- Potknij się i upadnij - powiedział po angielsku.Chesna od razu wykonała polecenie, jęcząc i trzymając się za kostkę.Michael pochylił się, aby jej pomóc wstać, a obydwaj żołnierze zaczęli wrzeszczeć, żeby ją postawił na nogi.- Możesz zająć się jednym? - zapytał po angielsku.Skinęła głową.To było rozpaczliwe posunięcie, ale doszli już do skrajnej desperacji.Postawił Chesnę na nogi, po czym nagle obrócił się i pchnął ją na najbliższego strażnika.Wbiła Niemcowi paznokcie w oczy.Michael dopadł drugiego żołnierza, chwycił jego karabin i podbił go.Poczuł okropny ból w rannej dłoni, ale utrzymał broń w rękach.Strażnik targnął karabinem, omal nie wyrywając go Michaelowi z rąk, ale ten trafił go kolanem w krocze.Nie­miec jęknął i zgiął się wpół, a wtedy Michael odebrał mu broń i uderzył go kolbą w kark.Łazaris mrugał nadal oczami, nie mogąc pozbyć się ociężałości spowodowanej przez gaz.Zobaczył, jak Chesna drapie żołnierza po twarzy, a on usiłuje ją odepchnąć.Dał niepewny krok do przodu.Rozległ się huk wystrzału i kula odbiła się od bruku pomiędzy nim a Chesna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl