[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I obiecuję też, że w nakazanej przez ciebie chwili wezmę i wyniosę różdżkę ze Spiżowego Namiotu.- To wszystko, co możesz zrobić, ale i za to dziękuję.Zaczynam.Żegnaj na czas jakiś, Elryku.Myślę, że pisane nam jest spotkać się jeszcze, ale zapewne nie w tym wcieleniu.Wypowiedziawszy te tajemnicze słowa, Alnac Kreb podszedł do śpiącej dziewczynki.Różdżkę przybliżył do jej niewidzących oczu, ucho przyłożył do piersi i wpatrzył się w przestrzeń, jakby wpadając w trans.Wyprostował się chwiejnie i wziął dziecko w ramiona, opuszczając je powoli na dywan.Położył się potem obok niej ujmując jej pozbawioną życia dłoń we własną, w drugiej ręce trzymając wciąż różdżkę.Oddychał teraz wolniej, ale głębiej i Elrykowi wydało się, że słyszy pieśń dobiegającą z ust Złodzieja Snów.Raik Na Seem pochylił się, by zajrzeć Alnacowi w twarz, lecz ten go nie widział.Nasunął różdżkę tak, by haczykowata końcówka spięła razem dłonie jego i dziewczyny niby zabezpieczenie przez rozdzieleniem.Ku swemu zdumieniu, Elryk ujrzał, że różdżka snów zaczyna lśnić lekko, pulsujące.Alnac oddychał coraz głębiej, usta miał otwarte i zupełnie jak Varadia wpatrywał się martwo przed siebie.Elrykowi wydało się, jakby dziewczynka coś szepnęła, a na pewno widział, że pomiędzy nią a Alnakiem przebiegł impuls i różdżka wyraźnie już pulsuje w rytm oddechów obojga.Nagle magiczne narzędzie zaczęło skręcać się i wić ze zdumiewającą prędkością pomiędzy oboma postaciami.Wydawało się, że wnika we wszystkie arterie, zastępując krew.Alnac krzyknął i jego oddech zmienił się w płytkie, niemal niewyczuwalne chwytanie powietrza, podczas gdy dziewczynka nadal oddychała głęboko i miarowo.Różdżka wróciła do Alnaca.Zdawała się wyrastać z jego ciała, będąc jednością z kręgosłupem i czaszką - hak płonął wewnątrz mózgu rozsiewając blask, w którym doskonale widać było wszystkie kości, arterie i organy.Dziecko wyglądało nadal tak samo, ale gdy Elryk przyjrzał mu się bliżej, stwierdził z przerażeniem, że niebieskie dotąd oczy przybrały barwę bezdennej czerni.Niepewnie spojrzał na oblicze Alnaca i ujrzał to, czego wcale nie pragnął zobaczyć.Jego oczy zrobiły się jasnoniebieskie.Zupełnie jakby tych dwoje wymieniało się duszami.Mając niejakie doświadczenie w magii, albinos nie spotkał się nigdy z czymś takim.Zaniepokojony do ostatnich granic, zaczynał rozumieć, na czym polega zawód Złodzieja Snów, czemu może być tak niebezpieczny i dlaczego tak niewielu, z każdym rokiem coraz mniej, decyduje się go uprawiać.Zmiany nie ustawały.Zakrzywiona laska wiła się znów, wchłaniając teraz materię ciała Złodzieja Snów, nie gardząc ni krwią, ni mięśniami, ni kośćmi czy mózgiem.Raik Na Seem jęknął przerażony.Odstąpił krok, nie mogąc się opanować.- Ach, mój synu! Czegóż od ciebie zażądałem!Wkrótce po Alnacu pozostało niewiele więcej niż pomarszczona skóra, zupełnie jakby był zrzucającą wierzchnią okrywę ważką.Różdżka leżała jednak tam, gdzie pierwotnie ją umieścił, czyli w połączonych dłoniach jego i dziewczyny.Wydawała się jednak większa i lśniła niemożliwym do zniesienia dla oczu blaskiem.Zmieniała kolory przemierzając co chwila całe spektrum barw widzialnych i niewidzialnych.- Próbuje ze wszystkich sił uratować moją córkę - powiedział Raik Na Seem.- Daje z siebie więcej zapewne, niż powinien.- Da z siebie wszystko - stwierdził Elryk.- To leży w jego charakterze.To dlatego nazwałeś go swym synem i dlatego mu zaufałeś.- Tak, ale teraz obawiam się, że stracę i syna, i córkę.- Westchnął zmartwiony i pełen wątpliwości, czy słusznie uczynił zwracając się z tą prośbą właśnie do Alnaca Kreba.Przez cały dzień, całą noc i jeszcze dłużej, siedzieli Elryk, Raik Na Seem i jego ludzie w Spiżowym Namiocie, wpatrzeni w dziwnie skurczone i pomarszczone ciało Alnaca.Czasem poruszył się lub wymamrotał coś, ale wciąż pozostawał równie martwy jak zmumifikowane zwłoki kóz, które czasem wyłaniały się spod wędrujących wydm.Raz wydało się Elrykowi, że Święta Dziewczyna wydała jakiś dźwięk, raz zaś Raik Na Seem przyłożył dłoń do jej czoła, ale zaraz wrócił na miejsce, kręcąc głową.- Nie czas rozpaczać, ojcze mego przyjaciela - powiedział Elryk.- Owszem.- Pierwszy Najstarszy Bauradimów uspokoił się i usiadł obok Elryka.- Tu, na pustyni, przywiązujemy wielką wagę do proroctw.Wygląda na to, że nadzieja na pomoc przytłumiła naszą zdolność myślenia.Nad ranem wyszli z namiotu.Lekki wiatr unosił na północ przez liliowe niebo smugi dymu pochodni.Elryka ten zapach przyprawił niemal o mdłości, ale zbyt był zmartwiony stanem przyjaciela, by myśleć o sobie.Niezdolny przeciwstawić się głodowi eliksiru, popijał oszczędnie z manierki, a gdy Raik Na Seem zaproponował mu wodę z własnej butelki, odmówił.Wciąż ścierało się w nim zbyt wiele przeciwności.Czuł silną więź łączącą go z tymi ludźmi, zwłaszcza z Raikiem Na Seemem, którego cenił szczególnie.Przejmował się Alnakiem, który pomógł mu ujść cało z opresji, czyniąc to równie szczerze i spontanicznie jak wszystko, co robił.Elryk był wdzięczny Bauradimom za zaufanie, bowiem poznawszy jego opowieść, mieli wszelkie prawo kazać mu opuścić Oazę Srebrnego Kwiatu.A zamiast tego zaprowadzili go do Spiżowego Namiotu w czas Krwawego Księżyca, dokładnie tak jak chciał tego lord Gho, wierząc jednak, że w niczym nie przeszkodzi.Elryka łączyły teraz z nimi więzy lojalności, których nigdy nie poważyłby się zerwać i oni chyba o tym wiedzieli.Może odgadli jego charakter równie łatwo, jak kiedyś rozszyfrowali Alnaca.To dodawało odwagi, chociaż z drugiej strony niepomiernie komplikowało Elrykowi zadanie, bowiem żadna zdrada nie wchodziła w grę.Raik Na Seem wciągnął głęboko powietrze i odwrócił się w kierunku odległej oazy.Coraz wyżej pod niebo wspinała się kolumna czarnego dymu, przypominająca uwolnionego dżina dążącego, by spotkać się z mniejszymi pobratymcami stworzonymi przez płonące pochodnie.Elryk nie byłby zdumiony, gdyby ujrzał prawdziwego dżina, bowiem wypadki ostatnich dni przyzwyczaiły go do wszelkich osobliwych zdarzeń.- Doszło do następnego ataku - powiedział nieobecnym głosem Raik Na Seem.- Miejmy nadzieję, że ostatniego.Teraz palą ciała.- Kto was zaatakował?- Następni ze stowarzyszeń Czarowników, Poszukiwaczy Przygód.Podejrzewam, że ich postępowanie ma coś wspólnego z wewnętrzną polityką miasta.Kotłują się tam całymi gromadami, by zdobyć to czy tamto - najpewniej miejsce w Radzie, o którym wspominałeś.Od czasu do czasu wciągają nas w swoje machinacje.Do tego już się przyzwyczailiśmy.Ale wygląda na to, że w tym przypadku Perła w Sercu Świata uznana została za jedyny środek płatniczy.Czym dalej plotka się szerzy, tym więcej zbrojnych przybywa, by ją znaleźć! - stwierdził Raik Na Seem z gorzkim uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]