[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I ty także. Yyrkoon? To on cię obudził. Ale przysięgałeś, że go zabijesz. Pozostawałem pod wpływem czarów, podobnie jak ty.Plątały mi się myśli.Wciąż mi się plączą w niektórych sprawach.Yyrkoon zmienił się.Pokonałem go.Nie wątpi już w moją potęgę.Nie pragnie uzurpować sobie władzy. Jesteś pełen miłosierdzia, Elryku odgarnęła z twarzy swe krucze włosy.Elryk i Rackhir wymienili spojrzenia. Może to wcale nie litość mną kieruje rzekł Elryk. Może to poczuciewięzi z Yyrkoonem. Więzi? Ależ nie możesz odczuwać. Obaj jesteśmy śmiertelni.Obaj byliśmy ofiarami gry, jaką rozgrywali mię-dzy sobą Władcy Wyższych Zwiatów.Muszę wszak pozostać wierny swemu ga-tunkowi.Właśnie dlatego przestałem nienawidzić Yyrkoona.124 To właśnie jest miłosierdzie powiedziała Cymoril.Yyrkoon podszedł do drzwi. Czy mogę odejść, cesarzu?Elrykowi wydało się, że dostrzegł dziwny błysk w oczach kuzyna.Może byłato pokora, a może rozpacz.Skinął głową.Yyrkoon wyszedł z komnaty, zamykająccicho drzwi. Nie ufaj Yyrkoonowi, Elryku odezwał się Dyvim Tvar. On znów cięzdradzi. Pan Smoczych Jaskiń był zaniepokojony. Nie odparł Elryk. Nawet jeśli nie boi się mnie, lęka się miecza, któryteraz noszę. I ty powinieneś się go obawiać zauważył Dyvim Tvar. Nie powtórzył Elryk. Jestem panem tego miecza.Dyvim Tvar otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale potrząsnął głowąniemal z żalem i skłonił się.Obaj z Rackhirem zostawili Elryka i Cymoril samych.Cymoril objęła Elryka.Pocałowali się.Zapłakali.Przez tydzień trwały w Melnibon uroczystości.Prawie wszystkie okręty, lu-dzie i smoki powróciły już.Wrócił też Elryk, dowodząc swych praw do tronuw taki sposób, że wszystkie dziwaczne cechy jego charakteru, z których najbar-dziej zdumiewające było miłosierdzie, zostały zaakceptowane przez lud.W sali tronowej znów odbywał się bal.Najwspanialszy spośród tych, jakiepamiętali dworzanie.Elryk tańczył z Cymoril.Bawił się doskonale.Jeden tylkoYyrkoon nie brał udziału w zabawie.Zaszył się w cichy kąt pod galerią muzy-ków.Nikt z gości nie zwracał na niego uwagi.Rackhir, Czerwony Aucznik tańczyłz kilkoma naraz damami i umawiał się na spotkania z nimi wszystkimi.Był trak-towany w Melnibon jak bohater.Tańczył i Dyvim Tvar, choć jego oczy częstoprzybierały wyraz zamyślenia, gdy wzrok jego padał na księcia Yyrkoona.Pózniej, gdy rozpoczęła się uczta, Elryk i Cymoril zasiedli na podeście u stópRubinowego Tronu. Czy chcesz zostać cesarzową, Cymoril? Wiesz, że wyjdę za ciebie, Elryku.Znamy się przecież od wielu lat. Zostaniesz więc moją żoną? Tak roześmiała się, bo sądziła, że żartuje. I przynajmniej przez rok nie będziesz cesarzową? Co masz na myśli, panie? Muszę odejść z Melnibon na rok, Cymoril.To, czego nauczyłem się w cią-gu minionych miesięcy, skłania mnie do podjęcia podróży do Młodych Królestw.Chcę zobaczyć, jak rządzą się inne narody.Myślę bowiem, że Melnibon, jeślima przetrwać, musi się zmienić.Dysponując swą ogromną potęgą, może uczynićna świecie wiele dobra.125 Dobra? Cymoril zdumiała się, a w jej głosie dało się słyszeć zaniepo-kojenie. Melnibon nigdy nie czyniło dobra ani zła.Istniało tylko dla samegosiebie i dla zaspokojenia swoich pragnień. Chciałbym dożyć w nim zmian. Chcesz zmieniać wszystko? Zamierzam podróżować po świecie.Potem zadecyduję, czy jest sens cośzmieniać.Władcy Wyższych Zwiatów chcą ingerować w życie na naszej płasz-czyznie.Chociaż pomogli mi, obawiam się ich.Chciałbym przekonać się, czyludzie mogą sami kierować swoimi sprawami. I odejdziesz! Jej oczy napełniły się łzami. Kiedy? Jutro, razem z Rackhirem.Wezmiemy okręt króla Straashy i popłyniemyna Wyspę Purpurowych Miast, gdzie Rackhir ma przyjaciół.Czy pojedziesz zemną? Nie mogę sobie tego wyobrazić, nie mogę.Och, Elryku, dlaczego niszczysznasze szczęście? Ponieważ czuję, że to szczęście nie może trwać, dopóki nie dowiemy się,kim jesteśmy naprawdę.Zmarszczyła brwi. Musisz więc to odkryć, jeśli takie jest twoje życzenie powiedziała w za-dumie. Ale będziesz to robił sam, Elryku.Ja nie mam takich pragnień.Sampójdziesz do tych barbarzyńskich krajów. Nie będziesz mi towarzyszyć? To niemożliwe.Ja należę do Melnibon westchnęła. Kocham cię,Elryku. I ja cię kocham, Cymoril. Pobierzemy się więc po twoim powrocie.Za rok.Elryk czuł ogromny żal, ale wiedział, że jego decyzja była słuszna.Gdybynie odszedł, stałby się wkrótce niespokojny.Niecierpliwiłby się coraz bardzieji w końcu uznałby Cymoril za wroga za kogoś, kto go złapał w pułapkę. Musisz rządzić jak cesarzowa, dopóki nie wrócę rzekł. Nie, Elryku.Nie mogę wziąć na siebie takiej odpowiedzialności. A zatem, kto? Dyvim Tvar? Znam Dyvima Tvara.Nie przyjmie takiej władzy.Może Magum Colim. Nie. A więc musisz zostać, Elryku.Spojrzenie Elryka powędrowało wśród tłumu zapełniającego salę tronowąi zatrzymało się na samotnej postaci pod galerią muzyczną. A zatem musi to być Yyrkoon uśmiechnął się ironicznie Elryk. Nie, Elryku! wykrzyknęła przerażona Cymoril. On nadużyje tej mo-cy.126 Nie teraz.On jest jedynym, który chciał być cesarzem.Teraz może przezrok sprawować rządy w moim imieniu.Jeśli będzie rządził dobrze, rozważę może,czy nie abdykować na jego korzyść.Jeśli będzie rządził zle, dowiedzie raz nazawsze, że jego ambicje skierowane były w niewłaściwą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]