[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyosobnienie to jakiś czas wlokło się za Krętlinem, aż wzięło się do samostanowienia.Wtedy pokazało się, że od impetu nie tę jedyną innotę wyłonił, o jakiej marzył, lecz ich półtrzecia: Zwoinę, więc Cewę albo Cewinnę, bezwzględnie pańską, jako też podobne do dwo - jaka - rogala jej mężowie.Było ono zrazu jak “mrowie” rodzaju nijakiego, lecz żeńskość Cewinny wywołała w nim dwójmęża.Właściwie nie było ich dwóch ani jeden, lecz właśnie rozwidleniec niby przejściowy - co już taki został, jako Marlin Przemyczka Ponsjusz lub Ponski, bo o byle co czerwieniał.Odtąd wszystko się okrutnie pokiełbasiło.Krętlin sam bodaj nie wiedział, że jest sprawcą swej biedy, boż do dwój - mężatki mierzył, a nie dostrzegał nawet, jak, gorejąc, targany atakami zazdrości, zwłaszcza w toku myślowej gonitwy za Cewinną, roni następne istoty, odpowiadające kalibrem i formatem gwałtowności uczuciowych przesileń.Tak ten świat zaludniał się stopniowo od jego miłosnej szarpaniny.Nikt tam nie wadził nikomu, tym bardziej że lekko1 jakby frywolnie, mimochodem przepływano przez się nawzajem, zatrzymując się najwyżej nad szczególnie ciekawym konceptem przenikanego, zresztą przelotnie, bo bez widomych skutków.A jednak coś im uwierało dusze, skoro mało kto nie ronił owych ciemnych jak galasy konkrementów - czarnych myśli zakrzepłych? - zbyt zimnej i zastygłej od tego refleksji?? - dość na tym, że wygony pokryła wnet istna morena, rumowisko światopoglądowe.To, co działo się nad nim, było trudne do pojęcia.Krętlin podczas przypadkowych jakby spotkań przesączał się przez Cewinnę wietrznicę, mknąc jak hulaszczy wiatr, niby to jej nie zauważając, lecz był to pozór.Doznawał zawrotnych drżeń, wyczuwając, że ona mu tu i ówdzie sprzyja, że nie jest jej miejscami całkowicie obojętny.Zaczynał wtedy słodko gęstnieć w jej obrębie, a ona udaremniała tę okluzję, dając mu zimny odpływ, biedakowi.Aż raz Krętlin, uchodząc, gdzie myśli poniosą po takiej dyfuzji, co przeszła w konfuzję, uronił wysmużenie dość nikłe, które kręciło się jakiś czas, jakby w niezdecydowaniu, czy stać je w ogóle przy takiej nikłości na personalizację.Jakoż innota owa nie urosła, a tylko wydłużyła się i zwinna jak fryga raz po raz wślizgiwała się w Krętlina - nie wiadomo, żeby judzić czy tylko ażeby pobyć chwilę w kimś znaczniejszym.A potem ów drabant urywał się i bywał mniejszością u Cewinny - maruder? gość nieproszony? - perfidny intruz? samotnik - osmotnik? - nie wiadomo.W każdym razie bywał natrętem, molestował ją i jego, bo się otrząsali po takim nawiedzeniu.Marlina Przemyczki Ponsjusza za to unikał ów dziwny przewężeniec jak ognia.Tymczasem w zachowaniu Krętlina zaszła zmiana.Ni z tego, ni z owego tak wpuchł raz w dwójmęża, tak w nim wezbrał, jakby usiłował wysadzić go z jestestwa.Lecz Marlin Przemyczka Ponski ani nie poczerwieniał.Mały zaś, istny poronnik, chybał to tu, to tam, nykał, zaharapcił kilka kamieni filozoficznych, ale rzucił je zaraz i pokrył się cętkami podobnymi do oczu.Wypatrywał kogoś, czy jak? Wyglądało na to, że już mruga znacząco.Wszyscy jakoś nieruchawieli.Dlaczego nikt już nie wzbijał się duchem? Dlaczego łyskali? Czy były to załamania świetlne, czy duchowe? Nie wiadomo, do czego doszłoby dalej, bo w tym miejscu król Hipolip zaczął tupać nogami i trzeba było przerwać projekcję.Domagał się wyjaśnień.- Niestety, panie, my również tego nie pojmujemy! - przyznał się od razu Trurl.- To jest właśnie nasz główny kłopot! Nie wiemy, czy dzieje Cewy i Krętlina to niewinne baraszki, czy też czarna skaza naszej Genezis.Co gorsza, nie wiemy nawet, jak by się można dowiedzieć.Powtarzaliśmy kilkakrotnie kreację, zmieniając warunki wyjściowe, ale to nic nie dało.Czasem zamiast dwójmęża powstaje półtorak, raz znów Cewinna miała przemyczkę, ale są to banalne odchylenia statystyczne przy każdym stwarzaniu świata.- A ten przewężeniec jak?- Ten wij? Pojmuję, co WKMość raczy mieć na myśli.Pojawia się on zawsze, raz większy, raz mniejszy, czasem troszkę rozdwojony jak wężowy język, co zaraz budzi rozmaite podejrzenia, lecz król zechce zważyć, że w każdej produkcji występują odpady, a tam, gdzie wszystko nie tyle materialne, co idealne, śmieci też muszą być uduchowione.Więc od tej technicznej strony fenomen zdaje się niewinnym marginesem kreacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]