[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbyt wiele wieczorówspędzam na czekaniu na telefon od Guya, ponieważ nie znam160prawie nikogo, kto mieszka w tej okolicy.Staram się nie robićinnych planów na wypadek, gdyby pojawiła się szansa, że onmoże wymknąć się z pracy i jakoś usprawiedliwić przed żonąswoją nieobecność.A potem, gdy tylko się tutaj zjawia,zapominam, jak się czułam, i gotuję wymyślne potrawywedług przepisów z którejś z tych książek, piję mnóstwo winai uprawiam fantastyczny seks.- To wszystko brzmi niesamowicie - mówię, ponieważ wdużej mierze tak właśnie jest i to właśnie Emma pragnieusłyszeć.Nie chciałaby, żebyśmy rozwodziły się nad wizjąptaka w klatce.Ale w jej głosie pobrzmiewa nutkaniepewności.Sprawia wrażenie bezradnej.- Ale mimowolnie myślę, że to od samego początkuzwiązek opózniony w rozwoju.Chuchrowaty związek, którynigdy nie przerodzi się w nic innego - kontynuuje.- Istniejemyjedynie w obrębie tego mieszkania.W tych rzadkich chwilach,kiedy jesteśmy razem gdzieś na zewnątrz, nawet się niedotykamy.Choć coś takiego akurat sprawia, że kiedy możnasię dotknąć, jest jeszcze bardziej podniecająco.Bierzmy się zajedzenie.Powinno być już gotowe.Nie zniosę dłużej dzwiękuswego głosu.Przechodzimy do kuchennego stołu, by zjeśćprzygotowaną przez Emmę kolację.Przy każdym miejscuznajduje się złożona kombinacja noży, widelców i łyżek,którym towarzyszą dwa kieliszki: jeden do wody i jeden dowina.Pośrodku stoi koszyk z chlebem pokrojonym w cienkiekromki, który zdążył już trochę obeschnąć.Jest cośprzejmującego w tych staraniach, jakby moja przyjaciółkapróbowała zaznaczyć nowe terytorium, które tak naprawdę doniej nie należy.Wszystko jest pożyczone z życia kogośinnego.W muszlach nadal znajduje się piasek, a przegrzebki sąwysuszone i gumowate, ponieważ Emma włożyła je do161piekarnika zamiast usmażyć krótko na gorącym oleju.Przezkilka minut siedzimy więc w przyjacielskiej ciszy.%7łujęjednego mięczaka w prawym policzku, aż mięśnie błagają olitość, a potem zmieniam stronę.Kiedy odkrywamy, żeprzegrzebki stawiają opór wszelkim próbom przekształcenia wnieco bardziej jadalną konsystencję, przełykamy je, popijającczerwonym winem, jakbyśmy łykały witaminy.Mimo togratulujemy Emmie rodzących się umiejętności kulinarnych.- Nie musicie udawać, wiem, że kucharka ze mniegówniana - mówi ze śmiechem, jakby czuła ulgę, że jedna zjej najbardziej stałych cech nie uległa zmianie.- Taknaprawdę to Guy najczęściej gotuje.W domu żona niedopuszcza go w pobliże kuchni.Przy stole kuchennym może się zmieścić czternaście,może nawet i szesnaście osób.Jest tak nowy, że przyłapuję sięna tęsknocie za niedoskonałościami naszego stołu razem zjego plamami po farbie oraz niewielkimi rowkamiwyżłobionymi przez dzieci małymi łyżeczkami i widelcami.Może i jest brudny, ale ma przynajmniej swoją historię.Siedzimy obok siebie w jednym rogu i wyzwala topoczucie samotności.Nie wyobrażam sobie, że Emmaspożywa tutaj posiłki sama, choć przecież musi co rano jeśćśniadanie.Jeśli akurat siedzi się tyłem do kuchenki, możnapodziwiać widok na Londyn.Być może to stanowi jakąśrekompensatę.- Zwietne miejsce na imprezy - odzywa się Cathy.- Z taką właśnie myślą zaprojektowano to mieszkanie, alenigdy nie urządzimy tutaj wspólnej imprezy - odpowiadaEmma, odkładając nóż i widelec.- Nie wpadną do nas nawetna kolację wspólni znajomi ani nie będziemy włóczyć się popokojach w piżamach w sobotni ranek, choć mam nadzieję, żepodczas ferii świątecznych, kiedy jego żona wyjeżdża wraz zdziećmi do ich domu na wsi, może uda nam się spędzić razem162weekend.Posiadanie drugiego domu to naprawdęsupersprawa.Tak dobrze było nam latem, kiedy jego żonaprzebywała w Dorset.Gryzę się w język i przypominam sobie radę Toma o tym,by pozwolić innym żyć tak, jak chcą.- Moglibyście zaprosić kogoś na kolację.Na przykład nas,a ja mogę zaprosić mojego nowego chłopaka - mówi zentuzjazmem Cathy.- Strasznie bym chciała, żebyście gopoznały.- Byłoby fajnie.Spróbuję namówić Guya - odpowiadaEmma.- Chodzi o to, że jego życie jest takiezaszufladkowane.Lubi mieć mnie dla siebie.Nie chce się mnądzielić.Wychodzenie gdzieś ze znajomymi utożsamia z żoną,nie ze mną.Nie jestem większością jego życia.Jestem jedynieułamkiem.- Ale nie da się mierzyć głębi ułamków, jedynie ichrozległość - mówię, próbując jakoś podnieść przyjaciółkę naduchu, gdyż wydaje się wyjątkowo przygnębiona.- Możezostawi żonę - kontynuuję, pragnąc dać jej odrobinę nadziei.- Nie zostawi, ponieważ zdecydowanie jest to ktoś, ktodziała ostrożnie.Ostatnie, czego pragnie Guy, to kobietarobiąca karierę zawodową.To on przekonał żonę, by od razupo zajściu w ciążę zrezygnowała z pracy.Ja jestem zaledwiemałym urozmaiceniem w jego portfolio - stwierdza Emma,przeczesując palcami włosy i drapiąc się z zaciętością.- Cóż, ma dwie rzeczy naraz - stwierdzam.Postrzegam tęrozmowę jako pewnego rodzaju postęp.Po raz pierwszy, odkąd Emma wdała się w ten romansponad rok temu, okazuje jakiekolwiek oznaki zwątpienia.Jejdotychczasowa pewność siebie była nienaturalna i nieconiepokojąca.- Tak naprawdę to pewnie chcę jakiegoś dowodu, że onpragnie uczuciowej ewolucji.Sprawia wrażenie tak bardzo163usatysfakcjonowanego istniejącą sytuacją, a dla mnie jest toniczym zdrada - oświadcza.Zdrada przyjmuje tak wiele form, myślę sobie.Może siępodkraść niepostrzeżenie, stanowić nagromadzenieoszukiwania samego siebie i małych, niewinnych kłamstw lubopaść nagle niczym mgła.Zdrady bankowca Emmy nie należysię doszukiwać w jego słowach.On nie obiecał niczegowięcej, niż jest w stanie dać.Należy jej szukać w tym, czegonie mówi.Znajduje się ona w pustych gestach, tym, że każesekretarce wysłać żonie kwiaty na urodziny, w skrupulatnymkasowaniu esemesów od Emmy każdego wieczoru przedwejściem do domu, a potem całowaniu dzieci z jeszcześwieżym zapachem kochanki w ustach.Następnie porównuję to z moim zachowaniem.Mój drinkz Robertem Bassem może się wydawać małym piwem wporównaniu z sytuacją pomiędzy Emmą a Guyem, ale to takasama zdrada.Czas, który spędziłam na rozmyślaniu o nim ifantazjowaniu, zdążył już osłabić mój związek z Tomem.Niczym statek zbliżający się do brzegu po długim czasiespędzonym na morzu, czuję się szczęśliwsza, im bardziejskraca się czas do naszego następnego spotkania.Oczywiście,że w przeciwieństwie do Emmy i Guya mój flirt z RobertemBassem nigdy nie zostanie skonsumowany.Ale to, co sięzaczęło jako nieszkodliwe oderwanie od innych zajęć, terazprzywłaszcza sobie przestrzeń w mej głowie, którą powinnyraczej zajmować czynności pasujące do milenijnej matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]