[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiejszy dzień to istna góra zajęć.Nie wiem, jak to wszystko zdążę ułożyć i zmieścić.Przede wszystkim zadzwoniłam do Halszki.Jakby nigdy nic.Miałam zresztą wygodny152pretekst, gdyż, jak wiedziałam, mąż jej poniósł jakieś straty w swym przedsiębiorstwie.Halszka była wręcz oczarowana.Powiedziałam jej, że się za nią stęskniłam i że zdziwiłam sięjej nieobecnością na wczorajszym obiedzie u Kaziów.To była szpilka dobrze wymierzona.Halszka na głowie stawała, by dostać kiedy zaproszenie do nich.Taka z niej snobka.Zupełnieją dobiłam natomiast mówiąc: Ach, wyobraz sobie, moja droga, poznałam tam wczoraj tego pana Jurgusa.To bardzointeresujący człowiek.Nie wyobrażałam sobie, by jakiś mężczyzna, znając kogoś tylko zwidzenia i z fotografii, mógł już być w nim aż tak zakochany.Powiadam ci, nie odstępowałmnie ani na sekundę.Rozmawiałyśmy z pół godziny.Ona jest taka gadatliwa.W każdym bądz razie pójdę donich na jutrzejszy fajf.Oczywiście spózniłam się do van Hobbena.Na szczęście ani w hallu, ani w windzie niespotkałam miss Normann.Jaki on zabawny! Na stole stała butelka madery i taca z ciastkami.W wazonach kwiaty.Uściskałabym go za tę naiwną romantyczność.W istocie ciastkaprzydały mi się bardzo, gdyż nie miałam czasu na zjedzenie obiadu.Musiałam zaś wciążpamiętać, że na piątą zaprosiłam do siebie pana Jurgusa.Taki człowiek na pewno przychodzipunktualnie z wybiciem zegara.Van Hobben ma na imię Frod, Fred van Hobben.Freddie.Aadnie to brzmi.Ponieważ miałna ręku pierścionek, niewątpliwie pierścionek damski, zapytałam go, czy jest zaręczony.%7ływo zaprzeczył: Nie, proszę pani.To jest pierścionek po mojej matce.Bardzo kochałem moja matkę.A tojest jedyna po niej pamiątka.W jego głosie nie było szczególniejszego akcentu smutku, ale wyraz jego oczu świadczył,że każde wspomnienie o matce przeżywa z najgłębszym wzruszeniem.To bardzo ładne.Przekonałam się już, że ci mężczyzni, którzy otaczają szczególniejszym kultem swoje matki,są najlepszym gatunkiem mężczyzn.Tacy nie bywają ani gruboskórni, ani lekceważący wstosunku do kobiet.Mogą nawet być brusque po wierzchu, lecz wewnętrznie są delikatni isubtelni.Zdobywają się na wiele czułości, przywiązania, są zdolni do wielu poświęceń.VanHobben na takiego mi właśnie wyglądał.Przez kilka minut mówiliśmy o jego matce.Okazałosię, że umarła przed trzema laty.Ojca stracił już dawniej.Początkowo pomagała mu rodzina,pózniej już musiał sam myśleć o sobie.W ciągu tej krótkiej rozmowy zawiązały się między nami nici prawdziwej przyjazni.Jedyną niewygodą przestawania z tak młodym człowiekiem jest ta nieśmiałość, która cechujewszystkich ludzi nie posiadających jeszcze dostatecznego doświadczenia.Każdemu z nichzdaje się, że jakakolwiek agresywność w stosunku do kobiety obrażałaby jej godność.Oczywiście mówię o agresywności utrzymanej w granicach dobrego wychowania.Hobbennie pozwolił sobie nie tylko na jakiś odważniejszy ruch, ale nawet nie zdobył się na słowa,które, jak widziałam, cisnęły mu się do ust.Ta narzucona sobie rezerwa sprawia jednak, że przestawanie z takim młodzieńcem maswoisty charme.Stanowczo zrobiłam dobrze, nalegając, by został w Warszawie.Zapytałamgo: Ale ma pan oczywiście jakiś urlop. Naturalnie, proszę pani.Latem spędzam zwykle beztroski miesiąc w Spaa, w Ostendzielub Scheweningen. Tak? powiedziałam. Bardzo więc możliwe, że się spotkamy.Ja również lubię latospędzać nad Północnym Morzem.Spojrzał na mnie wymownie. Byłoby to dla mnie więcej niż pomyślne zdarzenie. Ach, niechże pan nie żartuje. To pani żartuje, udając, że posądza mnie o nieszczerość.153Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę, wreszcie położyłam rękę na jego dłoni. Owszem, wierzę, że mówi pan szczerze.Po chwili zaś dodałam: I chcę wierzyć.Gdy podniósł moją rękę do ust, przesunęłam niby nieumyślnie palcami po jego wargach. Już muszę iść powiedziałam. Oczekuję kogoś u siebie o piątej.Był tym zaskoczony.Najwidoczniej znacznie więcej sobie obiecywał po mojej wizycie.Nie dziwię mu się zresztą [ Pobierz całość w formacie PDF ]