RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona zaś doskonale go rozumiała, jakby użył najczystszego qualinestyjskiego.- Naxos? Czy.czy ja zmieniłam postać? - ona również intuicyjnie użyła tego dziwnego języka.- Oczywiście, niemądra suchostopa.Vixa nie umiała się z tym oswoić.Przemiana była niezwykła.- Jesteś równie potężny jak Uriona! - wykrzyknęła.Mogłaby przysiąc, że delfinie oblicze Naxosa zmarszczyło brwi.- Nie - odparł szorstko.- To moje prawo i przywilej.jestem wodzem morskich elfów.Nie porównuj tego z mocą Uriony i jej złymi czarami.- Przetoczywszy się na bok, rozkazał: - Nabierz tchu w płuca.i za mną!Naxos dał nura w głąb oceanu.Swój długi pysk skierował niemal pionowo w dół i pomógł sobie potężnymi uderzeniami płetwy ogonowej.Vixa spróbowała pójść za jego przykładem - początkowo bojaźliwie i bez przekonania, szybko jednak odkryła, że jej nowe ciało było daleko zwinniejsze i silniejsze od poprzedniego.Błyskawicznie zanurkowała w głębiny.Odwróciwszy spojrzenie wstecz, ujrzała własny, giętki ogon.Grzbiet miała czarny, boki i podbrzusze śnieżnobiałe.Przyłączył się do nich inny delfin.- Kios! - zawołał Naxos.- Czy inni bracia wrócili z Silvanostu?- Usłyszeliśmy o wielkim boju i wróciliśmy do domu.A któż to taki? - spytał przybysz, patrząc na księżniczkę.- Vixa, z elfów lądowych.Stała się jedną z nas.Kios zanurkował pod brzuchem Naxosa i zbliżył się do Vixy z drugiej strony.Choć mknęli wśród wód ze sporą prędkością, Kios poruszał się lekko i wykonywał skomplikowane manewry bez najmniejszego trudu.- Mieszkanka lądu, która przyłączyła się do morskich braci? Czegoś takiego nie widziano od tysiącleci! - wypalił przejęty przybysz.- Gdzie reszta braci? - spytał Naxos.- Na polach sargassowych, na wschód od miasta.Chilkity otoczyły cały gród.Od wczoraj żaden z mieszkańców miasta nie wychylił nosa poza obręb kopuły.- Popłyń do nich i poleć im, by się do mnie przyłączyli.Czas poprosić Coryphena o pewne dla nas ustępstwa.Bez pomocy morskich braci mieszczuchy nie odeprą natarcia chilkitów.Kios szybko się oddalił - ale Vixa długo jeszcze go słyszała, choć jego kształt dawno już przepadł w mroku.Morze wokół nich rozbrzmiewało nieustanną i urokliwą symfonią dźwięków.Księżniczka skupiła się na wytrzymaniu tempa większego i szybszego Naxosa.Jakaż to niezwykła rzecz - być delfinem! Dziewczyna czuła głębię wód, wśród których mknęła niczym strzała.Jeden potężny haust powietrza, które zaczerpnęła na powierzchni, w zupełności jej na razie wystarczał.Nie czuła jeszcze naporu wody i palącej potrzeby zaczerpnięcia oddechu.Czy zwykłe delfiny potrafią tak długo wytrzymywać pod wodą? Trzeba będzie spytać o to Naxosa.Zanim jednak zdążyła to zrobić, pod nimi ukazała się poświata Urione.Naxos zwolnił.Vixa, nie mogąca się nacieszyć swym nowym ciałem i jego ruchliwością, z nadmiernego zapału okrążyła towarzysza dwukrotnie.- Na co czekasz? - zaterkotała.- Zastanawiam się - odpowiedział.Po minucie, podczas której Vixa wciąż pływała dookoła towarzysza, Naxos rzekł spokojnie: - Coryphen nie może się dowiedzieć o twojej transformacji.Powinnaś dostać się do miasta w swoim dawnym kształcie.Ja pokażę się później i pogadam z Protektorem.- A co zamierzasz zrobić?- Jeśli chilkity zostaną pokonane, poprowadzę morskich braci przeciwko Coryphenowi i Urionie.Po tych słowach rozstali się.Vixa powoli popłynęła ku promieniującej światłem kopule grodu.W dali widziała wciąż buchającą ogniem Grotę Nissii.Z tym zapasem gnomiej mieszanki, którą zebrał Gundabyr, grota mogła gorzeć jeszcze kilka dni.Widok jaskini przywołał w jej myślach wizerunki przyjaciół.Podniecenie zmianą kształtu ustąpiło obawie o Armantaro i pozostałych.Szybko zanurkowała ku najniższemu poziomowi grodu i przemknęła ku śluzie.Wychyliwszy z wody swą delfinią paszczękę, ujrzała strzegących pochylni podmorców.Niedobrze.Cofnęła się ku innemu wejściu - po to jedynie, by znaleźć jeszcze większą grupę czekających na wroga wojowników.Dopiero przy piątej próbie znalazła pustą pochylnię.Dwoma uderzeniami ogona wydobyła się z wody i wskoczyła na kamienną rampę.W jednej chwili poczuła różnicę - wypór wody już nie podtrzymywał jej masywnego ciała.Smukłe wrzeciono zrobiło się nieznośnie ciężkie, szybko też poczuła ogarniającą ją falę upału.Trudno też było oddychać.Spróbowała przypomnieć sobie instrukcję Naxosa i wyobraziła sobie siebie samą stojącą przed wielkim zwierciadłem.W umyśle wytworzyła wizję krzepkiej, długonogiej wojowniczki o krótko przyciętych jasnych włosach i miodowej barwy oczach.Upał był już niemal nie do wytrzymania.Dziewczyna jęknęła i przegnała z umysłu wszystkie myśli, prócz tej jednej - jestem elfem, elfem.elfem.Vixa Ambrodel, Qualinestyjska księżniczka i wojowniczka.Otom ja.Nagły dreszcz, który przeszył jej całe ciało sprawił, że zaszczękała zębami.Musiała sięgnąć dłonią i podeprzeć szczękę.Dłonią? Spojrzała na swoje ramię.Ciemna barwa delfiniej skóry zblakła i ciało Vixy nabrało zwykłego odcienia złocistego brązu.Znów była elfką!Usiadła.Przed chwilą czuła się jak krasnolud w kuźni pod koniec zmiany, teraz wstrząsały nią zimne dreszcze.Podciągnęła kolana do piersi.- Hola, ty tam, lądowa dziewko! Co tu robisz?Podniosła wzrok i zobaczyła gapiącego się na nią spod wiodącego ku grodowi przejścia jakiegoś wojownika.- J-ja przypłynęłam tu z Gr-Grot-ty N-Niissii! - powiedziała, z trudem wymawiając słowa roztrzęsionymi wargami.- Hej, nie możesz ot, tak łazić sobie po mieście! Chodź ze mną!- Zi.zimno miii! Dargonestyjczyk kazał jej wstać, ona jednak ani drgnęła.Morski elf potrząsnął głową z niesmakiem i rozpiąwszy swą opończę, szorstkim gestem cisnął ją dziewczynie.Vixa owinęła się ciepłym materiałem, po czym wstała i ruszyła za nim w głąb miasta.Jak się okazało, trafiła na rybi targ znajdujący się po przeciwnej stronie grodu.Plac był pełen Dargonestyjczyków.Pośród rzeszy rannych i okaleczonych krążyli jacyś osobnicy w błękitnych szatach i leczyli obrażenia.Dziewczyna domyśliła się, że muszą to być klerycy Quen, bogini uzdrowień.Wojownik poprowadził ją wzdłuż długiego szeregu leżących na ziemi rannych.Dla wielu z nich nie starczyło uzdrowicieli.Kilkudziesięciu wojowników wiło się z bólu, jaki sprawiały im otwarte rany lub oderwane członki.Dziewczyna szła za swym przewodnikiem, aż dotarli do niewielkiego pawilonu ustawionego pośrodku placu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl