[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To przesądziło sprawę, nie ślady zębów.Obserwatorzy zaświadczyli, że atak nastąpił we śnie i że ani Edward, ani Gloria niczego z tego nie zapamiętali.To były dwa kluczowe elementy, dzięki którym mi uwierzyli.- Ja wierzyłem ci od razu.- To prawda.Muszę ci oddać sprawiedliwość za to i za wiele innych rzeczy.- Co prawda wiedziałem, że oni brali ten nie testowany lek.- Ale ja od początku mówiłam o tym prokuratorowi okręgowemu.Nie zrobiło to na nim większego wrażenia.Kinnard obejrzał się na niesamowitą ruinę.- Taki stary dom musiał się strasznie szybko palić.- Ogień szerzył się tak gwałtownie, że wyglądało to niemal jak jedna eksplozja.Kinnard jeszcze raz potrząsnął głową, tym razem z mieszaniną radości i grozy.- Prawdziwy cud, że się wydostałaś.To musiało być potworne.- Sam pożar to jeszcze nic.To te inne rzeczy były koszmarne.Nie potrafię ci wprost powiedzieć, jakie to uczucie zobaczyć ludzi, których się zna, przeobrażonych w zwierzęta.Ale dla mnie wynikła z tego jedna ważna rzecz.Raz na zawsze potwierdziło się, że wszelkie sztuczki farmakologiczne, czy to sterydy w sporcie, czy korekcja charakteru za pomocą leków psychotropowych, to faustowski pakt.- To fakt znany medycynie od lat.Ryzyko jest zawsze, nawet przy antybiotykach.- Mam nadzieję, że ludzie będą o tym pamiętać, kiedy odczują pokusę, żeby brać leki na to, co uważają za wady, na przykład nieśmiałość.Takie leki się pojawią; nie da się zatrzymać badań, które do tego zmierzają.I nie wątpię, że będą używane do takich celów.Wystarczy się przyjrzeć, jak szerokie i jak często wątpliwe jest zastosowanie niektórych nowszych antydepresantów, odkąd tylko weszły na rynek.- Problem polega na tym, że nasza kultura na wszystko proponuje pigułkę.- I dlatego właśnie na pewno będą się zdarzać następne takie historie jak ta, którą ja przeżyłam.Przy obecnym popycie na leki psychotropowe to nieuchronne.- Jeśli coś takiego ma się jeszcze zdarzyć, to jestem pewien, że cały czarodziejski biznes Salem modli się, żeby zdarzyło się tutaj - zaśmiał się Kinnard.- Dzięki twojej przygodzie mają niesamowity ruch w interesie.Kim podniosła z ziemi patyk i pogrzebała nim w rumowisku.Wszystkie metalowe przedmioty pod wpływem gorąca uległy całkowitemu odkształceniu i całkowitemu zniszczeniu.- Ten dom i jego zawartość stanowiły materialne dziedzictwo dwunastu pokoleń Stewartów - powiedziała.- Wszystko przepadło.- Współczuję - rzekł Kinnard.- To musi być dla ciebie bardzo przykre.- Nie tak bardzo.Poza kilkoma meblami większość z tego nie miała żadnej wartości.Nie było ani jednego przyzwoitego obrazu oprócz portretu Elizabeth, a ten ocalał.Naprawdę żałuję listów i innych dokumentów, które jej dotyczyły.Pozostały mi tylko kopie dwóch z nich zrobione na Harvardzie.To jedyna ocalała poszlaka, że Elizabeth naprawdę miała swój udział w sprawie czarownic z Salem.Za mało, żeby przekonać historyków.Stali jeszcze chwilę wpatrzeni w popioły.Wreszcie Kinnard zaproponował, żeby ruszyli.Kim skinęła głową.Wrócili do samochodu i pojechali do laboratorium.Kim otworzyła drzwi.Przeszli przez pomieszczenie, gdzie miała się znajdować recepcja, i przez wewnętrzne drzwi.Kinnard stanął jak wryty.W środku było zupełnie pusto.- Gdzie sprzęt? Myślałem, że tu jest laboratorium.- Było.Powiedziałam Stantonowi, że ma natychmiast zniknąć.Że jeśli nie, to oddam wszystko na cele dobroczynne.Kinnard podbiegł kawałek, kozłując niewidzialną piłką i wrzucając ją do niewidzialnego kosza.Echo jego obcasów odbijało się od pustych ścian.- Możesz tu zawsze urządzić salę gimnastyczną.- Wolałabym pracownię.- Mówisz poważnie?- Tak, chyba tak.Opuściwszy byłe laboratorium, pojechali do starego domu.Kinnard odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że nie został ogołocony tak jak tamten budynek.- Szkoda byłoby zmarnować to wszystko - powiedział.- Zrobiłaś z tego urocze mieszkanie.- Tak, jest fajne - przyznała Kim.Weszli do salonu.Kinnard obszedł go dookoła i wszystko dokładnie obejrzał.- Jak sądzisz, czy jeszcze kiedyś zechcesz tu zamieszkać? - spytał.- Myślę, że tak.Kiedyś.A ty? Mógłbyś w ogóle mieszkać w takim miejscu?- Oczywiście.Po stażu w tutejszym szpitalu proponowano mi etat, nad którym się poważnie zastanawiam.Mieszkanie tutaj byłoby idealne.Tyle tylko, że chyba czułbym się odrobinę samotnie.Kim spojrzała mu w twarz.Prowokacyjnie uniósł brwi.- Czy to ma być propozycja? - zagadnęła.- Może - odparł wymijająco.Kim zastanawiała się chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]