[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dragosani umierał.Szyja pogrubiła się, szarą twarz oblała purpura i błękit: Wampir wycofał się z mózgu, uciekał z wewnętrznych organów, odrywał się od nerwów.Przybrał kształt pijawki, przebijając się w górę, do gardła, wypłynął ustami Dragosaniego z krwią i śluzem.Nekromanta wypluł stworzenie na piersi, wielka pijawka zwinęła się, płaska głowa zakołysała się jak u kobry.Purpura krwi byłego żywiciela ściekała na podłogę.I wtedy kościste dłonie Tatara zadały śmierć.Kołek przebił pulsujące ciało Wampira i zwłoki Dragosaniego.Pojedynczy cios miecza, ze świstem dokończył dzieła! Odciął monstrualną głowę od wijącego się ciała.Dragosani leżał bezwładnie w agonii.Ale jego ręka dosięgła jeszcze pistoletu maszynowego.Rozogniony umysł rozpoznał głos Harry’ego.Nekromanta wiedział, że umiera, ale zła i mściwa natura zwyciężyła po raz ostatni.Odchodził, ale nie chciał umierać samotnie.Kurczowo uchwycony pistolet wypluł na ślepo serię, popłynął ciągły strumień kul, dopóki nie wyczerpał się magazynek.Chwilę potem miecz Tatara rozpłatał potworną czaszkę.Ból.Piekielny ból.I śmierć - dla obu rywali.Harry, trafiony serią, znalazł drzwi Möbiusa i rzucił się w nie rozpaczliwie.Nieuważnie zapomniał o swoim ciele - została tylko jaźń.Wszedł w kontinuum Möbiusa, pociągnął za sobą umysł nekromanty.Ból opuścił ich obu.- Gdzie jestem? - zawołał Dragosani.- Tam, gdzie chciałem - odpowiedział Harry.Znalazł drzwi do przeszłości, otworzył.Z umysłu Dragosaniego trysnęła struga czerwonego światła - ślad przeszłości wampira.Harry rzucił Dragosaniego przez drzwi.Nekromanta wpadł, purpurowa nić pochwyciła go, ciągnęła ku sobie.do siebie.Nie mógł jej porzucić, choć tak bardzo chciał.Harry patrzył jak purpurowa nić porywa go.Rozejrzał się i znalazł drzwi do przyszłości.Gdzie tam, dalej, płynęła jego naderwana nić życia, brała nowy początek - musiał ją tylko odnaleźć.Rzucił się w błękitną nieskończoność jutra.INTERWAŁ OSTATNIAlec Kyle rzucił okiem na zegarek.Czwarta piętnaście.Już od piętnastu minut był spóźniony na ważne spotkanie Rady Rządowej.Czas, chociaż względny, uciekał, Kyle był wyczerpany, papiery naprzeciw utworzyły gruby plik.Bolało całe ciało, szczególnie prawa ręka, czuł jak nadgarstek luźno pracuje w stawach.- Przegapiłem zebranie - powiedział, z trudem rozpoznająć własny głos.Słowa z trudem wydobyły się na zewnątrz.Zaśmiał się i odkaszlnął.- Straciłem też chyba trochę kilogramów.Nie ruszyłem się z krzesła od siódmej rano.To mój największy wysiłek od wielu lat.Widmo przytaknęło.- Wiem.Przepraszam, wystawiłem cię na solidną próbę - twoje ciało i umysł.Myślisz, że nie było warto?- Warto! - Kyle zaśmiał się raz jeszcze, tym razem swobodniej.- Radziecki wydział E jest zniszczony.- Będzie - poprawiła zjawa -.za tydzień.- A ty pytasz, czy było warto.O tak! - dobry humor opuścił Kyle’a.- Opuściłem jednak zebranie, to było ważne.- Chyba nie - odpowiedziała zjawa - a swoją drogą, to nie opuściłeś.Można powiedzieć: tak i nie.- Nie rozumiem? - Kyle uniósł brwi.- Czas.- zaczęło widmo.-.jest względny - dokończył szeptem Kyle.Zjawa uśmiechnęła się.- Na wstędze Möbiusa są drzwi do każdego czasu.Jestem tu, jestem tam.Dzieło Gormleya, twoje i moje przetrwało.Otrzymasz pomoc, nikt nie będzie ciebie poganiał.Kyle zacisnął usta, zakręciło mu się w głowie, czuł się wyczerpany, opadł prawie z sił.- Podejrzewam, że chcesz odejść - powiedział - a muszę cię jeszcze o coś zapytać.Wiem, kim jesteś.nie możesz być nikim innym.- Tak?- Gdzie teraz jesteś? Gdzie jest twoje „teraz”? Gdzie? Czy rozmawiasz ze mną, z kontinuum Möbiusa czy.- pytał Kyle.- Zapytaj lepiej kim jestem.- Widmo uśmiechnęło się cierpliwie.- Jestem nadal Harry’m Keoghiem.Kyle poczuł zawrót w głowie.To przecież było w notatkach, a nie domyślił się wcześniej.Teraz wszystko łączyło się w całość.- Ale Brenda, to znaczy, twoja żona miała umrzeć, przepowiedziano jej śmierć.Jak można zmienić czy uniknąć swojej przyszłości? Sam wiesz, że to niemożliwe.Harry uśmiechnął się leciutko.- Ona umrze.Już wkrótce, ale zmarli nie przyjmą jej.- Umarli nie.- Kyle stracił głowę.- Śmierć to miejsce poza ciałem.Zmarli mają swoje życie.Niektórzy o tym wiedzieli, większość nie.Teraz wszyscy wiedzą? To nie zmienia niczego w świecie żywych, ale znaczy wiele dla umarłych.Teraz zdają sobie sprawę, jak cenne jest życie.Wiedzą, bo je stracili.Gdy umrze Brenda, moje życie także będzie zagrożone - oni nie mogą na to pozwolić.Są mi wdzięczni, rozumiesz?- Nie przyjmą jej? Mówisz, że wrócą jej życie?- W rzeczy samej.Są wśród nich tacy, którzy mają talenty, o których nikomu się nie śniło, Alec.Miliardy talentów.Jeśli czegoś pragną, uczynią to.- Zjawa uśmiechnęła się delikatnie.- Chyba już pora.?- Poczekaj - Kyle poderwał się z miejsca.- Poczekaj, proszę, jeszcze jedno.Harry uniósł mgliste brwi.- Myślałem, że wyjaśniłem wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]