[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A gdybym miał, to i tak bym nie dał.Zasmarkałby mi pan książkę.I do tego nic nie zrozumiał.- A to dlaczego - nie zrozumiałbym? - zainteresował się Pawor z oburzeniem.- podobno to coś z życia homoseksualistów, co tu można nie zrozumieć?- Sam pan.- powiedział Wiktor.- Lepiej napijmy się dżinu.Z wodą?Pawor kichnął, coś mruknął, rozpaczliwie rozejrzał się dookoła, odrzucił głowę do tyłu i znowu kichnął.- Głowa mi pęka - poskarżył się.- O w tym miejscu.A gdzie pan był? Podobno na spotkaniu z czytelnikami? Z miejscowymi homoseksualistami?- Gorzej - powiedział Wiktor.- Miałem spotkanie z miejscowymi wunderkindami.Wie pan, co to jest akceleracja?- Akceleracja? To coś, co jest związane z przedwczesnym dojrzewaniem.Słyszałem, jakiś czas temu było o tym bardzo głośno, ale potem w naszym departamencie powołano komisję i ta komisja udowodniła, że to rezultat osobistej troski pana prezydenta o dorastające pokolenie lwów i marzycieli, tak że wszystko znalazło się na swoim miejscu.Aleja wiem, o czym pan mówi, bo widziałem tych miejscowych wunderkindów.Zachowaj nas Boże od takich lwów, ponieważ ich właściwe miejsce jest w gabinecie osobliwości.- A może to moje i pana miejsce jest w gabinecie osobliwości? - zaprotestował Wiktor.- Niewykluczone - zgodził się Pawor.- Tylko że akceleracja nie ma z tym nic wspólnego.Akceleracja - to problem biologiczny i fizjologiczny.Wzrost wagi noworodków, a one potem nieprzytomnie rosną, gdzieś do dwóch metrów, jak żyrafy, a kiedy mają dwanaście lat, już potrafią się rozmnażać.A tutaj - dzieci są najzwyczajniejsze, za to ich nauczyciele.- Co - nauczyciele?Pawor kichnął.- Za to nauczyciele - niezwyczajni - powiedział przez nos.Wiktor przypomniał sobie dyrektora gimnazjum.- Co też niezwykłego jest w tutejszych nauczycielach? - zapytał - że zapominają rozpiąć rozporka?- Jaki rozporek? - spytał Pawor ze zdumieniem gapiąc się na Wiktora.- Oni w ogóle nie mają rozporków.- I co jeszcze? - zapytał Wiktor.- W jakim sensie?- Co jeszcze jest w nich niezwykle?Pawor długo wycierał nos, a Wiktor popijał dżin i patrzył na niego z litością.- Jak widzę, nie ma pan o niczym pojęcia - rzekł Pawor oglądając zasmarkaną chustkę.- Jak słusznie twierdzi pan prezydent, główną właściwością naszych pisarzy jest nieznajomość życia i oderwanie od interesów narodu.Jest pan już tu ponad tydzień.Czy był pan gdziekolwiek oprócz knajpy i sanatorium? Rozmawiał pan z kimś oprócz tego pijanego bydlaka, Kwadrygi? Diabli wiedzą, za co bierze pieniądze.- Dobra, dosyć tego - powiedział Wiktor.- Wystarczą mi gazety.Znalazł się usmarkany krytyk, nauczyciel bez rozporka.- A - a - a, nie podoba się? - stwierdził Pawor z zadowoleniem.- Jeżeli tak, to już nie będę.Niech pan opowie o spotkaniu z wunderkindami.- Nie ma o czym opowiadać - odparł Wiktor.- Wunderkindy, jak wunderkindy.- A jednak?- No więc przyszedłem.Zadali mi kilka pytań.Ciekawe pytania, zupełnie dorosłe.- Wiktor umilkł.- No więc, jeśli mam być całkiem szczery, nieźle mi dali popalić.- A jakie były pytania? - zapytał Pawor.Patrzył na Wiktora z prawdziwym zainteresowaniem i zdaje się ze współczuciem.- Nie chodzi o pytania - westchnął Wiktor.- Jeżeli mam mówić otwarcie, to najbardziej mną wstrząsnęło, że te dzieci są jak dorośli, i to nie zwyczajni dorośli, ale jak dorośli najwyższej klasy.Jakaś choroba, piekielna dysproporcja.- Pawor ze współczuciem kiwał głową.- Słowem, źle mi tam było - powiedział Wiktor.- Nie mam ochoty o tym mówić.- Rozumiem - oznajmił Pawor.- Nie pan pierwszy, nie pan ostatni.Muszę panu powiedzieć, że rodzice dwunastoletniego dziecka - to zawsze istoty godne litości z tysiącem kłopotów na głowie.Ale tutejsi rodzice to coś szczególnego.Przypominają mi tyły armii okupacyjnej w rejonie aktywnych działań partyzantów.No więc, o co pana pytano?- No, na przykład, co to jest postęp.- Tak.Więc, ich zdaniem, co to takiego postęp?- Ich zdaniem, postęp to nadzwyczaj proste.Posłać nas wszystkich do rezerwatów, żebyśmy się nie plątali pod nogami, a wówczas oni na wolności będą mogli spokojnie studiować Zurtzmansora i Spenglera.Ja w każdym razie odniosłem takie wrażenie.- No cóż, to bardzo możliwe.- powiedział Pawor.- Jaki ksiądz, taka i parafia.Pan tu opowiada - akceleracja, Zurtzmansor.A czy wie pan, co na ten temat mówi naród?- Kto?!- Naród!.Naród mówi, że wszystkie nieszczęścia są przez mokrzaków.Dzieci ześwirowały - przez mokrzaków.- To dlatego, że w mieście nie ma Żydów - zauważył Wiktor.Potem przypomniał sobie mokrzaka, który wszedł na salę, jak dzieci wstały i jaką twarz miała Irma.- Pan poważnie? - zapytał.- To nie ja - oznajmił Fawor.- To glos narodu.Vox populi.Koty uciekły z miasta, a dzieciaki uwielbiają mokrzaków, łażą za nimi do leprozorium, siedzą tam dniami i nocami, rodziców mają za nic, nikogo nie słuchają.Kradną w domu pieniądze i kupują książki.Podobno na początku rodzice bardzo się cieszyli, że dzieci zamiast drzeć spodnie na płotach, cicho siedzą w domu i czytają książki.Tym bardziej że pogoda jakby nie najlepsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]