[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale czemu? Powiesz mi dlaczego?Guido wstał. Chodz.Wyjaśnię ci w samochodzie zostało nam niewieleczasu.Satta podniósł rękę. W takim razie, pozwól, że zadzwonię do Bellu.Todobry człowiek i ufam mu.Zatrzyma Creasy ego w przeciągu dziesięciu minut.Guido potrząsnął głową. Ile lat dostanie, jeżeli zabije twojego Bellu i tuzininnych policjantów?Satta pojął jego punkt widzenia. Nie możesz do niego zadzwonić? Nie ma telefonu.Jedziemy.Kiedy doszli do samochodu Satty, podjechał policjant na motocyklu i wręczyłmu kopertę. Telex do pana, panie pułkowniku.Satta zaproponował, że Guido powinien prowadzić, a kiedy jechali przez mia-sto w kierunku autostrady, Guido wyjaśnił: Zostanie ojcem.Wyraz zaskoczenia na twarzy Satty był wręcz komiczny.Tym razem, dla od-miany, nie miał gotowej mądrej odpowiedzi, ani komentarza.Guido spojrzał naniego, uśmiechnął się krzywo, a potem opowiedział mu o Gozo i o Nadii.Niepominął żadnego szczegółu, bo zależało mu na tym, żeby pułkownik naprawdęwszystko zrozumiał. Myślisz, że to może stanowić jakąś różnicę? zapytał Satta.Guido z zapałem pokiwał głową. Tak.To absolutnie jedyna rzecz, jakamoże go powstrzymać.Trudno dokładnie wyjaśnić, dlaczego.194Satta zamyślił się nad tym, rozważając wszystko, co wiedział o tym człowieku.Skłonny był przyznać, że to może mieć na niego wpływ.Nagle pochylił się i wziąłmikrofon radiostacji.Guido rzucił na niego okiem, ale Satta uciszył go gestemręki.W przeciągu dwóch minut został połączony z Bellu w Rzymie i polecił muodszukać taśmę z ostatnią podsłuchaną rozmową telefoniczną oraz osobiście jązniszczyć.To samo zrobić z zapisem.Podkreślił, że nikt inny nie powinien miećich w rękach.Na pytania zdziwionego Bellu odpowiedział tylko, że ma czekaćw biurze.Dotrą do Rzymu w porze lunchu.Guido zaczął mu dziękować, a Satta tylko wzruszył ramionami. Wiesz jak to jest.Ci ludzie wszędzie mają swoich informatorów, ale Belluufam bezgranicznie nagłe przypomniał sobie o kopercie.Rozerwał ją i w mil-czeniu przeczytał długi teleks. Zwięta Matko Boska.Satta powiedział to bardzo cicho. Co to jest?Teleks pochodził z Marsylii i zawierał listę zakupów Creasy ego. Co to jest RPG-7? Wyrzutnia rakiet przeciwpancernych odpowiedział Guido z szerokimuśmiechem. Najemnicy nazywają to %7łydowską Bązooką. Czy to jest izraelska broń?Guido pokręcił głową. Rosyjska, ale z załadowanym pociskiem wyglądajak obrzezany penis.Satta się nie uśmiechał. Creasy umie to obsługiwać? zapytał.Guido pozostał przy swojej analogii. Obsługuje to z taką wprawą, jak ty swojego ptaszka podczas siusiania.Z tym że efekt końcowy jest zdecydowanie inny.Tym razem Satta jednak się uśmiechnął; ale jednocześnie był zagubiony. Mafia nie ma czołgów.Guido wyjaśnił. Pocisk z granatnika ma też inne zastosowania burzeniebudynków lub wysadzanie stalowych bram.Przebije nawet trzydziestocentyme-trowy pancerz.Satta rozważał to w milczeniu.Kiedy w końcu się odezwał, w jego głosiebrzmiała zaduma. Ma więc nieco większą siłę penetracyjną niż mój ptaszek.W tym samym momencie RPG-7 był niesiony wraz z pociskami przez uliceRzymu w lnianej torbie.Niezbyt zresztą dużej.Granatnik był prostą tubą o dłu-gości niecałego metra, która rozkręcała się na dwie części dla ułatwienia obsługi.195Ważyła około siedmiu kilogramów.Pociski miały masę po dwa i pół kilo każdy.Giuseppe i Theresa Benetti właśnie skończyli lunch, kiedy usłyszeli pukaniedo drzwi.Oboje dobiegali siedemdziesiątki, a ona miała trudności z chodzeniem,więc Giuseppe poszedł otworzyć.Jego oczom najpierw ukazał się tłumik pistole-tu, potem podniósł wzrok na twarz mężczyzny i przerażenie jeszcze się wzmogło.Mężczyzna przemówił uspokajająco: Nic ci nie grozi.Nie zamierzam cię skrzywdzić.Nie jestem też złodziejem.Wszedł przez drzwi, lekko odpychając staruszka.Parę minut pózniej Giuseppe i Theresa byli unieruchomieni taśmami na dwóchkrzesłach.Mężczyzna traktował ich bardzo delikatnie i przemawiał do nich z lek-ko neapolitańskim akcentem.Chciał tylko wypożyczyć ich dom na jakiś czas.Nicim się nie stanie.Twarze im pojaśniały i z zaciekawieniem patrzyli jak otwiera torbę, i wyjmujedwie grube tuby.Skręcił je razem, po czym całość połączył z podłużnym urzą-dzeniem.Giuseppe w młodości służył w wojsku i domyślił się, że tuba musi byćnowoczesną bronią, natomiast urządzenie przyrządem celowniczym.Domysły tezostały potwierdzone, kiedy mężczyzna wyjął pękaty i stożkowaty pocisk.Przyci-snął brzechwy i tyłem wsunął go do tuby.Czubek pocisku wystawał na zewnątrz,stożkową końcówką do przodu.Mężczyzna wyjął drugi pocisk i okulary ochronne, po czym cicho wyszedł napodwórze za domem.Giuseppe widział, że ostrożnie wygląda przez niski murek,dzielący podwórko od alei.W mieszkaniu na poddaszu budynku naprzeciwko, Conti też właśnie wstał odlunchu.Punktualnie o 14.30 winda w piwnicy otworzyła się i wyszedł z niej w to-warzystwie osobistego ochroniarza.Cadillac już czekał z włączonym silnikiem.Czarna Lancia z czterema ochroniarzami też była gotowa.Conti wsiadł na tylnesiedzenie, a ochroniarz zamknął za nim drzwi i usiadł obok kierowcy.Oba sa-mochody ruszyły rampą pod górę.Na poziomie ulicy światło słoneczne zmusiłowszystkich trzech do zmrużenia oczu.Mimo to zauważyli po drugiej stronie sze-rokiej alei sylwetkę, wyłaniającą się zza niskiego murku.Twarz ukrywały gogle,a na prawym ramieniu spoczywała gruba rura.Nim zdążyli zareagować, warkoczpłomieni wyleciał z tylnej części tuby, a od niej oderwał się czarny obiekt, któryrósł w miarę jak był coraz bliżej celu.Conti wrzasnął, a kierowca stanął na peda-le hamulca.Ciężki samochód zanurkował do przodu i odskoczył z powrotem nawzmocnionych resorach.Jeszcze się unosił, kiedy pocisk uderzył w środek chłod-nicy, zdemolował silnik, po czym wypalił wszystko wewnątrz na popiół.Cadillac196przez chwilę tańczył na tylnym zderzaku, ale wtedy dosięgnął go drugi pocisk,trafiając tuż pod przednią osią i przewracając pięciotonowy pojazd do tyłu na ja-dącą za nim Lancię.Tylko jeden z ludzi ochrony uniknął śmierci.Kiedy samochód ulegał zgniece-niu, otworzyły się tylne drzwi i jeden z ochroniarzy wyskoczył z niego na czwora-kach.Odpełzł od syczącej, poskręcanej masy metalu, podniósł się i instynktowniewyjął broń.Ruszył rampą, ale potem zatrzymał się i obejrzał za siebie.Instynktporadził mu, żeby pozostał na miejscu.Cokolwiek tam było, spowodowało tę ma-sakrę.Wpadł w szok i szedł krok po kroku, dopóki nie dotknął ściany garażu.W koń-cu osunął się w dół, a broń wypadła mu z ręki i z głuchym stukotem uderzyłao beton.Kiedy przyjechał pierwszy wóz policyjny, nadal siedział w kucki.Satta został w samochodzie i czekał w napięciu; ale kiedy Guido powróciłsam, jego rozczarowanie zabarwione było odrobiną ulgi. Nie ma go tam?Guido pokręcił głową. Chyba poczekamy.Oczekiwanie było raczej krótkie.Minęły zaledwie trzy minuty i odezwało sięradio.Kapitan Bellu do pułkownika Satty w pilnej sprawie.Satta i Bellu stali na szczycie rampy i patrzyli w dół.Obaj milczeli.To, cozobaczyli przekraczało ich wszelkie doświadczenia.W końcu Satta odwrócił się,żeby poszukać Guido.Stał plecami do nich i patrzył na drugą stronę alei.Sattaposzedł za jego wzrokiem i dostrzegł okrągły, wypalony ślad na bocznej ścianiebielonego domu. RPG-7?Guido obrócił się i potwierdził. Mówiłem ci ma też inne zastosowania.Satta z zamyśleniem spojrzał w dół rampy [ Pobierz całość w formacie PDF ]