[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przynajmniej nie była mokra od potu snu, tak jak ta, którą odrzuciła.Podczas snu nękały ją niepokojące koszmary, wizje Moghedien, z których budziła się nagle, siadając wyprostowana tak sztywno, jakby kij połknęła - a te i tak były lepsze od snów, z których się nie budziła - od snów o Birgitte, która strzelała do niej z łuku i wcale nie chybiała, od snów o wyznawcach Proroka i zamieszkach, jakich dopuszczali się na terenie menażerii, od snów o tym, że utknęły na zawsze w Samarze, bo żaden statek nigdy tam nie zawitał, o dotarciu do Salidaru i stwierdzeniu, że na czele wszystkiego stoi tam Elaida.I znowu o Moghedien.Z tego snu obudziła się z płaczem.Wszystko to, oczywiście ze zmartwień, i nic dziwnego.Trzy noce już tutaj obozowali, a żaden statek się jeszcze nie pojawił, trzy dni już stała w spiekocie, z opaską na oczach pod tą przeklętą ścianą.Każdy byłby bliski załamania, nawet bez przejmowania się, że Moghedien jest coraz bliżej.Z kolei fakt, iż ta kobieta wiedziała, że one przyłączyły się do jakiejś menażerii, jeszcze nie oznaczał, że musiała je znaleźć w Samarze.Oprócz tych wszystkich menażerii.które zgromadziły się w tym miejscu, po całym świecie jeździło jeszcze całe mnóstwo innych.Trudniej jednak wyzbywać się zmartwień., niźli wymyślać ku nim powody."Tylko czemu ja się niepokoję z powodu Egwene?"Zanurzywszy rozszczepioną gałązkę w stojącym na umywalce niewielkim naczyńku z mieszanką soli i sody, zaczęła energicznie szorować zęby.Egwene pojawiała się znienacka w niemalże każdym śnie, ujadając na nią, a Nynaeve nie rozumiała, w jaki sposób tamta do nich wchodzi.Po prawdzie niepokój i brak snu stanowiły jedynie częściową przyczynę złego samopoczucia, które ją tego ranka ogarnęło.Resztę stanowiły drobiazgi, ale to przecież z nich składa się.rzeczywistość.Kamyk w bucie to drobnostka, gdy go porównać ze ścięciem głowy, jednak kamyk mógłby się tam znaleźć naprawdę, natomiast pniak może się nigdy nie pojawić.Nie dało się uniknąć odbicia własnej twarzy w lustrze.a razem z nią włosów spadających luźno na ramiona zamiast, przyzwoicie splecionych.Jakkolwiek je szczotkowała.ten miedziany kolor nawet przez chwilę nie stawał się mniej obrzydliwy.I wiedziała aż za dobrze, że na łóżku za jej plecami leży rozłożona niebieska suknia.Tak niebieska, że nawet kobieta Druciarzy zamrugałaby na jej widok, poza tym wycięta równie głęboko jak tamta pierwsza czerwona, wisząca teraz na kołku.Dlatego właśnie miała na sobie tę niedorzecznie obcisłą bieliznę.Jedna taka suknia to za mało, zdaniem Valana Luki.Clarine szyła już dwie następne ze zjadliwej żółci i była też mowa o prążkach.Nynaeve nawet nie chciała słyszeć o prążkach."Ten mężczyzna mógłby przynajmniej pozwolić, żebym to ja wybrała kolory" - pomyślała, wściekle manipulując gałązką.Albo Clarine.Ale nie, on miał własne pomysły i w ogóle nie zadawał pytań.Nie Valan Luca.Kolory przez niego wybierane sprawiały niekiedy, że zapominała o dekoltach."Powinnam rzucić mu nią w twarz!"Wiedziała jednak, że tego nie zrobi.Birgitte paradowała w tych sukniach bez krztyny rumieńca.Ta kobieta z pewnością w najmniejszej mierze nie była taka jak w opowieściach! Co wcale nie znaczyło, że ona będzie wkładać te głupie suknie bez słowa protestu, bo tak postępowała Birgitte.W żaden sposób nie rywalizowała z tą kobietą.'1'o tylko dlatego.- Jak już coś musisz zrobić - warknęła, nie wyjmując gałązki z ust - to lepiej się do lego przyzwyczaj.- Coś ty powiedziała? - spytała Elayne.- Jak chcesz coś mówić, to lepiej wyjmij to z ust.Te dźwięki są zresztą dostatecznie obrzydliwe.Nynaeve wytarła podbródek i rzuciła przez ramię groźne spojrzenie.Elayne siedziała na wąskim łóżku, z podciągniętymi nogami, i splatała ufarbowane na czarno włosy.Wdziała już białe spodnie, cała ponaszywane cekinami oraz śnieżnobiałą, jedwabną bluzkę z kryzą przy szyi, o wiele nazbyt śmiałą.Obok leżał biały kubraczek z cekinami.Biały.Ona też miała dwa kostiumy do występów, a trzeci w szyciu, wszystko utrzymane w bieli.aczkolwiek niespecjalnie proste.- Jeśli zamierzasz się tak ubierać, Elayne, to nie powinnaś siadać w taki sposób.To nieprzyzwoite.Druga kobieta spojrzała na nią spode łba, ale zestawiła obute w pantofle stopy na podłogę.I zadarła podbródek w ten typowy dla niej, bezczelny sposób.- Chyba dziś rano przejdę się do miasta - powiedziała chłodno, nadal zmagając się z warkoczem.- W tym wozie.jest ciasno.Nynaeve wypluła do umywalki wodę, którą właśnie płukała usta.Głośno.Za dnia wóz bez wątpienia wydawał się jakby mniejszy.Może wcale nie musiały się aż tak bardzo ukrywać - zaczynała żałować, że wpadła na ten pomysł - a to powoli stawało się niedorzeczne [ Pobierz całość w formacie PDF ]